Warszewo-Przęsocin-Skolwin
Piątek, 3 maja 2013
· Komentarze(0)
Kolejny wolny dzień, więc rano wskoczyłem na rower i pod górę pojechałem na Warszewo. Ludzi jeszcze zbyt dużo nie było, więc fajnie pusto, a na Warszewie z reguły mało rowerzystów, bo odstrasza ich chyba 3 kilometrowy podjazd pod górę:o). Potem drogą, którą sobie upatrzyłem wcześniej w Google Maps pojechałem do Przęsocina. Dojazd bardzo fajny. Z daleka widać zabudowania wioski a daleko za nimi kominy fabryki w pobliskim uzdrowisku Police :o)
Z Przęsocina strasznie wyboistą drogą pojechałem do Skolwina, choć chwilę się zastanawiałem, bo wiadomo Skolwin to dzielnica do której można wjechać rowerem, a wyjść już na pieszo. Ale ponieważ było dość wcześnie pomyślałem, że lokalne towarzystwo pewnie śpi po świętowaniu Dnia Flagi i okazało się, że miałem rację. W zasadzie pusto było. Spotkałem tylko bociana w gnieździe, którego zainteresował mój czerwony rower i długo mu się przyglądał. Nie miałem żaby dla niego niestety, więc pojechałem dalej. W okolicy byłej papierni jest świetny podjazd pod górę. Ja nie dałem rady i te 200 - 300 metrów rower wprowadziłem. Potem wspinaczkę wynagrodziły widoki Odry i jeziora Dąbskiego, które towarzyszyły mi przez całą drogę aż do ulicy Nehringa. Z Nehringa już prosto do domu. Trasa bardzo fajna, pusta i w większości na łonie przyrody.
Po powrocie do domu wyjazd do teściów na zaplanowanego wcześniej grilla. Na grilla pojechaliśmy już rodzinnie czyli z Moniką, Kacprem i Brebisem. Dzień spędzony bardzo sympatycznie.



/5042281
Z Przęsocina strasznie wyboistą drogą pojechałem do Skolwina, choć chwilę się zastanawiałem, bo wiadomo Skolwin to dzielnica do której można wjechać rowerem, a wyjść już na pieszo. Ale ponieważ było dość wcześnie pomyślałem, że lokalne towarzystwo pewnie śpi po świętowaniu Dnia Flagi i okazało się, że miałem rację. W zasadzie pusto było. Spotkałem tylko bociana w gnieździe, którego zainteresował mój czerwony rower i długo mu się przyglądał. Nie miałem żaby dla niego niestety, więc pojechałem dalej. W okolicy byłej papierni jest świetny podjazd pod górę. Ja nie dałem rady i te 200 - 300 metrów rower wprowadziłem. Potem wspinaczkę wynagrodziły widoki Odry i jeziora Dąbskiego, które towarzyszyły mi przez całą drogę aż do ulicy Nehringa. Z Nehringa już prosto do domu. Trasa bardzo fajna, pusta i w większości na łonie przyrody.
Po powrocie do domu wyjazd do teściów na zaplanowanego wcześniej grilla. Na grilla pojechaliśmy już rodzinnie czyli z Moniką, Kacprem i Brebisem. Dzień spędzony bardzo sympatycznie.

Droga pomiędzy Przęsocinem i Skolwinem© davidbaluch

Ulica Orna w Szczecinie-w tle Odra© davidbaluch

Po wycieczce rowerowej grill u teściów.© davidbaluch
/5042281