Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2014

Dystans całkowity:143.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:08:02
Średnia prędkość:17.80 km/h
Maksymalna prędkość:38.00 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:23.83 km i 1h 20m
Więcej statystyk

Niemiecka niedziela

Niedziela, 30 marca 2014 · Komentarze(7)
Kategoria Po Niemczech
Piękna niedziela. W zasadzie planowałem nic. Albo prawie nic. Miałem zupełnie inne plany i wyjazd z rodziną poza Szczecin i na pewno nie rowerem tylko autem. No ale choroba Kacpra pokrzyżowała plany. No i w piękną niedzielę zostało się w domu. Ale wczoraj kolega z pracy rzucił hasło na przejażdżkę rowerową. Jego pierwszą w tym roku. Więc o 11.00 czyli po starym czasie licząc o 10.00 zebraliśmy sie we dwójkę koło Gunicy w Tanowie i pojechaliśmy na Niemcy. Wiem, wiem autem,a nie rowerem, ale osobiście tak nie znoszę tej drogi z Tanowa do granicy, że tylko autem jestem ją w stanie pokonać. Poza tym tyle foto-stopów robię, że czasu by mi nie starczyło, a jeszcze obiecałem dziecku wypad do Mc Donalda po powrocie...No więc dojechaliśmy.W Hintersee na początku drogi Oder-Neise Radweg, czyli na starcie naszej eskapady okazało się, że są jakieś roboty drogowe i zakaz ruchu. Zaparkowaliśmy więc na jakimś prywatnym terenie w pobliżu. Wcześniej spytałem się, czy możemy i po uzyskaniu zgody ruszyliśmy.
Po kilku kilometrach dojechaliśmy do stadniny bardzo przyjaznych koni. Pięknie pozowały...
Koń niemiecki
Koń niemiecki © davidbaluch
Dwa konie niemieckie
Dwa konie niemieckie © davidbaluch
Potem popedałowaliśmy w kierunku Rieth czyli w stronę Zalewu Szczecińskiego. Droga z Ludwigshof do Rieth (Oder-Neisse Radweg) zawsze mnie zachwyca.Jest taka tajemnicza, Jak z krainy Narnii :-)
Oder-Neisse Radweg (Droga rowerowa Odra-Nysa)
Oder-Neisse Radweg (Droga rowerowa Odra-Nysa) © davidbaluch
No i w końcu czy jak to mówią Niemcy "Endlich" dotarliśmy do Rieth. Jestem i ja w  końcu na zdjęciu. Nie tak piękny jak koniki, ale pamiątka jest :-)
Rieth
Rieth © davidbaluch
Chwila przerwy i jadymy. Bo myślimy, że Imbiss w Rieth otwarty i piwo za 1 Euro się napijemy.  A tu figa z makiem. Imbiss jeszcze zamknięty. Więc przerwę zrobiliśmy przy punkcie widokowym nieopodal. Jemy bułki i pijemy soczki. A miał być browar ;-(
Przy okazji mogę coś powiedzieć o moim nowym nabytku czyli bagażniku na sztycę z kuferkiem. Dużo było opinii w necie negatywnych.  A moje odczucia?Jak by tu skomentować... hmm. Już wiem: REWELACJA. I tyle. Dalej polemizować nie będę... Po 2 latach z plecakiem i spoconymi plecami to teraz jest bajka.....
No i punkt widokowy uwidokowany:
Wieża widokowa koło Rieth
Wieża widokowa koło Rieth © davidbaluch
Potem pojechaliśmy lasem świetną asfaltową drogą rowerową w kierunku Luckow. Kolega Sławek grzał jak nakręcony...
Kolega gna przez las
Kolega gna przez las © davidbaluch
Po dotarciu do Ahlbeck natrafiliśmy na fermę strusi. Zastanawialiśmy się do czego taka hodowla. Nieopodal natrafiliśmy na sklep z szyldem (po niemiecku oczywiście) "Tam gdzie Europa spotyka się z Afryką". Może jakiś  z tego biznes jest. Może jaja strusi, może pióra...hmm..  Do sklepu nie wchodziliśmy,więc nie wiem. W każdym razie strucie pędziwiatry hasały po hektarach łąki.
Ferma strusi
Ferma strusi © davidbaluch
Po drugiej stronie ulicy natomiast stała przestraszona krówka. Bała się okrutnie, ale ciekawość pchała ją w naszą stronę, podczas gdy dorosłe krowy przyglądały się z daleka.. Mała krowa jak tylko się zbliżałem uciekała by po chwili wrócić do mnie. Słodka była...Młoda krowa czyli chyba cielak
Młoda krowa czyli chyba cielak © davidbaluch
Na koniec w Ahlbeck ostatni popas, ostatni przystanek i ruszamy w kierunku pozostawionych samochodów w Hintersee.
W
W"centrum" Ahlbeck © davidbaluch
W sumie było fajnie. A na dodatek w domu w lodówce zimne piwko czekało....I nasza trasa na koniec:




Test nowej zabawki rowerowej

Sobota, 29 marca 2014 · Komentarze(6)
Dziś tylko z pracy do domu, czyli 25 km. W Szczecinie na Głębokim masa ludzi. Czy oni nie mają co w sobotę robić?? :-) No i przy okazji test nowego zestawu: Krytykowanego w internecie bagażnika na sztycę i kuferka na bagażnik. Ale mi na górala tylko takie coś się podoba!!
Po przejechaniu tych dwudziestu paru kilometrów jak na razie bagażnik nie koleboce, a kuferek się sprawdza. Jak na moje potrzeby zestaw idealny. Jutro wybieram się do DE na wycieczkę. Zobaczę jak tam się sprawdzi. Wychodzi na to, że opinie w internecie piszą maniacy robiący z sakwami 200 km dziennie, a na mój aparat i bułkę z Tymbarkiem zestaw jak raz. Ja polecam jak na razie.
(koszt kompletu 130 złotych)
Bagażnik sztycowy i torba
Bagażnik sztycowy i torba © davidbaluch

Szczecin- Berlin

Niedziela, 23 marca 2014 · Komentarze(2)
Kategoria Po Niemczech
Szczecin- Berlin. Wczoraj. Dziś tylko kilometry niewarte opisania po okolicy, żeby nie zastygnąć. Ale wczoraj podróż do DE. Dystans tylko140 km, ale ma się wrażenie, że to cała epoka. I niestety nie byłem rowerem w Berlinie, choć pewnie się w końcu wybiorę. Bylem w moim ukochanym mieście z żoną, synem i znajomymi pociągiem. Ale po części rowerowe wrażenia sprawiły, że muszę przynajmniej pokazać co nieco na blogu..
No więc po pierwsze polecam wszystkim z całego serca wizytę w Deutsches Technikmuseum na Kreuzbergu w Berlinie. Dziesiątki rowerów. Do tego statki, samoloty, i pociągi. Z racji tematu bloga jedna fotka roweru. Ale naprawdę za 6 Euro czyli 25 złotych można obejrzeć setki eksponatów. I nawet nie będę próbował opisywać co tam jest. Myślę, że kto ma możliwość przyjechać tu będzie wniebowzięty. Ja z rodziną wybieram się ponownie w tym roku.
No więc zdjęcie pierwsze to taki ułamek ekspozycji. Rower szynowy. Skonstruowany w 1884 w Berlinie przez Oberbahnmeistra (trudno przetłumaczyć - dziś nie ma takiej funkcji, ale ,można przyjąć, że to  wyższy kierownik kolejowy), podarowany przez niego w roku 1914..  Nie wiem jak nim jeździli po szynie, skoro blokada jest z jednej strony, ale może Wy macie jakieś pomysły?
Rower szynowy 1884. Berlin
Rower szynowy 1884. Berlin © davidbaluch
No a potem zaraz w pobliżu Muzeum Techniki odbywał się Berilner Fahrradschau. No i podziwialiśmy piękne wygibasy rowerzystów. Niesamowite jak skakali po przeszkodach.Oglądanie musiałem zakończyć, bo Kacper w pewnym momencie zaczął się pytać jak to się robi, bo on też chce. A dlaczego nie chciałem mu tłumaczyć to popatrzcie sami..

Berilner Fahrradschau - Berlin Kreuzberg
Berilner Fahrradschau - Berlin Kreuzberg © davidbaluch

Berilner Fahrradschau, Berlin 22.03.2014
Berilner Fahrradschau, Berlin 22.03.2014 © davidbaluch

Na plac zabaw i lody czyli z Kacprem w foteliku

Czwartek, 13 marca 2014 · Komentarze(9)
W czwartek wyjątkowo do pracy dopiero na 17.00 więc rano namówiłem rodzinkę na wycieczkę rowerową. Kacpra oczywiście namawiać nie trzeba było, ale Monika po ostatnim, a dla niej pierwszym wypadzie rowerowym w tym roku miała kilka dni problemy z siedzeniem. No ale się zdecydowała.  Na jej drugą w tym roku wycieczkę podwyższyłem siodełko i kierownicę w jej rowerze. I od razu komfort jazdy się poprawił. Pojechaliśmy na szczecińskie Pogodno. Tam na Placu Jakuba Wujka jest świetny plac zabaw. Po przyjeździe  Kacper miał kupę radochy.
Szczecin.-Pogodno
Szczecin.-Pogodno © davidbaluch
Po półgodzinnym postoju ruszyliśmy powoli dalej, ale najpierw poganialiśmy z Kacprem po placu. Kacper miał za zadanie w czasie jazdy wskoczyć do swojego fotelika :-)
Pogoń za rowerem
Pogoń za rowerem © davidbaluch
Po chwili ja się zmęczyłem, Kacper mnie dogonił i zajął pozycję pilota.
Udało się wejść do pojazdu :-)
Udało się wejść do pojazdu :-) © davidbaluch
Również Monika wskoczyła na swojego Rometa i dołączyła do nas. Kacper jako przewodnik obrał cel dalszej wycieczki. Rzucił hasło:Na lody! No to na lody..
Monika też ruszyła dalej
Monika też ruszyła dalej © davidbaluch
Po jakimś czasie dojechaliśmy tradycyjnie na Jasne Błonia, ale okazało się, że "nasza" lodziarnia jest nieczynna :-( No więc tylko popatrzeliśmy na Krokusy w pełnej krasie. Monika zażyczyła sobie zdjęcia wśród nich, a Kacper krzyczał z tyłu "gdzie są lody?!"
Monika wśród krokusów
Monika wśród krokusów © davidbaluch
Szczecińskie krokusy
Szczecińskie krokusy © davidbaluch
Popatrzeliśmy, popodziwialiśmy i pojechaliśmy dalej. W końcu przy Placu Lotników znaleźliśmy czynną lodziarnię dostosowaną do rowerzystów czyli ze stolikami na zewnątrz. Kupiliśmy lody i cieszyliśmy się wiosenną pogodą.
Lodziarnia przy Placu Lotników
Lodziarnia przy Placu Lotników © davidbaluch
Kacprowi dużo do szczęścia nie potrzeba
Kacprowi dużo do szczęścia nie potrzeba © davidbaluch
No i potem wróciliśmy tradycyjną trasą koło Zamku Książąt Pomorskich do domu. Kolejny fajny dzień na rowerze..

Powrót woła roboczego..

Wtorek, 11 marca 2014 · Komentarze(3)
Chodzi o to, że z pracy jechałem i do pracy jechałem podczas, gdy reszta rodziny zażywała kąpieli słonecznych.
No więc trasa mało ekscytująca, ale jednak wracałem z Polic do do domu do Szczecina moim ulubionym skrótem, to jest w Skolwinie odbiłem w ulicę Orną. Widoki na Odrę jak zawsze przepiękne, ale za to jakie błoto na Ornej po drodze!! masakra!!
Po drodze zrobiłem tylko krótki postój  w parku przy ul. Nehringa. Kilkakrotnie tu bywałem. Park na terenie dawnego cmentarza niemieckiego z pięknym widokiem na Odrę i j. Dąbskie. Przed wojną był to cmentarz wsi Stolzenhagen. Teraz w granicach administracyjnych Szczecina, choć jak się jedzie tamtędy rowerem i ogląda kury i inne króliki za płotami, a także miłośników trunków na ławeczkach przydrożnych rodem z serialu "Ranczo", to trudno oprzeć się wrażeniu, że mentalnie daleko temu miejscu do miasta.
W każdym razie popatrzałem na zabytkowe domy, a w parku, starym poniemieckim cmentarzu historia zdaje się nas dotykać. Poniżej jedno moje zdjęcie z tego magicznego poniekąd miejsca.
Lapidarium przy ul. Nehringa w Szczecinie
Lapidarium przy ul. Nehringa w Szczecinie © davidbaluch

Polowanie na morsy i pierwsze lody w tym roku.

Niedziela, 9 marca 2014 · Komentarze(4)
Piękna niedziela w Szczecinie. Już od rana wiedziałem, że muszę wyjść na rower, bo się uduszę. Kwestią otwartą pozostawało czy wyjdę sam czy uda mi się w końcu rodzinę namówić. Po krótkich pertraktacjach pierwszy chęć na wycieczkę w foteliku rowerowym wyraził Kacper. Co prawda próbował przekonywać, że on nadąży jechać obok mnie na swoim rowerku, ale w końcu dał się przekonać na fotelik. No to jak mieliśmy już głosy dwa do jednego, to i żona w końcu się poddała i po raz pierwszy w tym roku na swoim nowiutkim Romecie 1200D wybrała się z nami na przejażdżkę. Kierunek: Głębokie. Po drodze zamieniliśmy parę słów z Yogim, którego spotkaliśmy na Przyjaciół Żołnierza jak pomykał na dwóch kółkach do pracy.
Pierwsze kilometry na ROMECIE 1200D
Pierwsze kilometry na ROMECIE 1200D © davidbaluch
Po 7 km dojechaliśmy na Głębokie, a tam w jeziorze zastaliśmy kąpiące się morsy. Mimo temperatury na zewnątrz dość przyjaznej, to nie zdecydowałbym się jednak na kąpiel. Woda była przeraźliwie zimna. Wiem, bo żona palec do niej włożyła :-)
Morsy w jeziorze Głębokie
Morsy w jeziorze Głębokie © davidbaluch
Kacper chwilę zastanawiał się czy dołączyć do morsów, ale na szczęście zobaczył w pobliżu plac zabaw i pobiegł hasać. Dzięki temu tata miał chwilę przerwy i relaksu. Popatrzałem na kąpiących się, na wodę, na las.. i zrobiło się tak miło, relaksacyjnie... ptaszki ćwierkały, pszczółki bzyczały. Tak żeśmy spędzili jakieś pół godziny. Żona w międzyczasie pozowała przy swoim nowym rowerku.
Monika pozuje przy swoim rowerku
Monika pozuje przy swoim rowerku © davidbaluch
A Kacper niestrudzenie wariował na zabawkach dla dzieci.
Kacper szleje na placu zabaw
Kacper szleje na placu zabaw © davidbaluch
W końcu nadszedł czas ruszyć dalej. Kacper się oczywiście opierał, ale skuszony obietnicą lodów w końcu wskoczył do fotelika.
Jeszcze na Głębokim. Zaraz jedziemy dalej
Jeszcze na Głębokim. Zaraz jedziemy dalej © davidbaluch
Temperatura rosła z minuty na minutę i było tak przyjemnie, że poprzez głosowanie  Kacper i ja (znowu głosami dwa do jednego) zdecydowaliśmy, że nie jedziemy prosto do domu, tylko na Jasne Błonia i potem w stronę zamku. No to pojechaliśmy. Na Błoniach masa ludzi. A jakże. Ale w końcu otworzyli lodziarnię przy orłach. Ulubiona Kacpra. No i doczekaliśmy się naszych  lodów po raz pierwszy w tym roku. Jak już lodziarnia na Błoniach otwarta to znaczy, że zima odeszła na całego.
Pierwsze lody w tym roku
Pierwsze lody w tym roku © davidbaluch
No i potem jeszcze rundka była na Zamek Książąt Pomorskich i do domu. A tam czekał nasz pies, Brebis zamknięty przez kilka godzin w ciemnej łazience bez wody i jedzenia. Pytam się Moniki jak to się stało, a Kacper z rozbrajającą szczerością mówi: Ja go tam zamknąłem jak wychodziliśmy... No ręce opadają.