Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2020

Dystans całkowity:47.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:03:00
Średnia prędkość:15.67 km/h
Maksymalna prędkość:46.00 km/h
Suma kalorii:588 kcal
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:15.67 km i 1h 00m
Więcej statystyk

Wycieczka z synkiem

Niedziela, 26 kwietnia 2020 · Komentarze(6)
Dziś typowo niedzielnie. Z moim synkiem Kacprem zrobiliśmy sobie spacerową rundkę na jezioro Głębokie w Szczecinie. Wyruszyliśmy z domu ulicą Przyjaciół Żołnierza w kierunku ul. Arkońskiej. Oczywiście cały czas w dół, więc chwila moment byliśmy na końcu ulicy i wjechaliśmy do parku, a następnie do lasu. Bardzo mile zaskoczyły nas Syrenie Stawy. Dawno tu nie byliśmy. Okazało się, że jest mnóstwo nowych wiat, miejsc do podziwiania przyrody, świetne nowe żwirowe alejki. Po prostu byliśmy zachwyceni. Świetne miejsce do relaksu na świeżym powietrzu.

Syrenie Stawy.

Syrenie Stawy

Syrenie Stawy.
W dalszej części wycieczki popedałowaliśmy w stronę Głębokiego. Na miejsce dotarliśmy dość szybko, choć po drodze taka masa rowerzystów, że jechało się dosyć ciężko. Jeden wielki slalom. No, ale nic dziwnego. To bardzo popularny kierunek wycieczek i spacerów. 
Po dotarciu na miejsce kupiliśmy sobie lody, które skonsumowaliśmy na plaży. Ludzi nie było zbyt wiele, więc pełny relaks. Cztery osoby skusiły się na kąpiel i nawet sobie popływały. My jakoś się nie zdecydowaliśmy. Ale było naprawdę przyjemnie. Kacper nawet ściągnął skarpetki i biegał boso po piasku.  Było naprawdę bardzo przyjemnie. Cieszyliśmy się otaczającą przyrodą i swoim towarzystwem. Takie chwile są piękne...


No, ale cóż. Wszystko się w końcu kończy. Po kilkudziesięciu minutach wsiedliśmy na rowerki i popedałowaliśmy najpierw przez las, a potem otwartą w końcu i wyremontowaną ulicą Arkońską. Cieszą kolejne drogi rowerowe - piękne i równe.  Niedziela naprawdę udana. Kolejny fajny dzień z moim synkiem.

Powrót do domu.
mapka trasy

Pierwszy raz maseczce

Sobota, 18 kwietnia 2020 · Komentarze(5)
Rano zastanawiałem się biegać czy na rower. No, ale Lewelinka namówiła mnie, żebym poszedł jednak pojeździć. Ona zamierza dziś zrobić duuużo kilometrów. Więc idę na rower.  Pierwszy raz po rozpoczęciu ogólnopolskiej akcji pod nazwą "kryj ryj". Z założenia chciałem zrobić jakąś długą wycieczkę, ale już po 5 km wiedziałem, że jazda w kagańcu nie jest dla mnie. Okropieństwo. Maseczka  to nie jest to co tygryski lubią najbardziej. O nie... ;(


Pierwsza fota w jakiejś dziczy, a dokładnie na ul. Zagórskiego w Szczecinie tylko jej dzikiej części. Pogoda dziś naprawdę cudna do jazdy. Tylko ta maska fuj. Chociaż niby jest sposób na nienoszenie maski i uniknięcie kary i ja go znam, ale gdyby wszyscy z niego skorzystali to korona by nas wszystkich dopadła w końcu. Więc się męczę. Trudy maski wynagradzają piękne wiosenne widoki. Słucham jak Levelinka Thegiornalisti. Świetna włoska muzyka. Czuję się jak we Włoszech. Kiedy ja tam znowu pojadę...

I jeszcze selfie wiosenno maseczkowe (fakt.. jakoś trochę rozmazane)

W końcu dojechałem do cywilizacji. Mijam kolejne ulice i nagle spotykam dwie obok siebie takie, że gdyby Levelinka miała się przeprowadzić do Szczecina to na pewno na jednej z nich chciałaby mieszkać. tylko na której? hmm.. Levelinka proszę o komentarz ;)

Maseczka zaczyna coraz bardziej doskwierać więc już tylko pojechałem do Żabki po napój sobotnio-popołudniowy i colę , a potem na dół przez Golęcino w stronę Odry. Po drodze jeszcze minąłem starą olejarnię. Budynek przy ulicy Dębogórskiej 31 – 33 pierwotnie mieścił w swoich murach młyn przemysłowo – handlowy. Zakład ten powstał w 1837 roku. Zbudowany przez Spółkę Młynów Walcowych  młyn dorównywał największym zakładom na wschodnich terenach Rzeszy.
Budynek do 1847 roku przeszedł kilka gruntownych modernizacji. We wrześniu 1850 roku młyn spłonął. Został odbudowany, jednak 26 lat później kolejny pożar przerwał pomyślny rozwój zakładu. Wtedy to powstał istniejący do dziś budynek olejarni z czerwonej cegły, zdobiony neogotyckimi detalami.
Podczas wojny budynek uległ częściowemu zniszczeniu. Ocalał masywny budynek produkcji. Po wojnie mieściła się tam ponownie olejarnia produkująca olej rzepakowy. W późniejszym czasie działała tam fabryka szczotek, a ostatnio odlewnia metali kolorowych. Była ona czynna do połowy lat 90 XX wieku, kiedy to budynek został opuszczony. Dziś stoi pusty...

Na koniec skoczyłem jeszcze na drugą stronę Odry przez dość nowy kilkuletni most Brodowski. Fajny widok z drugiej strony na Szczecin, ale już zdjęć nie robiłem. Zrobiłem za to zdjęcie mostu, bo w czerni i bieli przy tym słońcu prezentował się całkiem fajnie. I potem do domku. Gdyby nie maska pokręciłbym znacznie dłużej... 

mapka

Jak zostałem przestępcą..

Poniedziałek, 6 kwietnia 2020 · Komentarze(9)
No więc stało się. To o czym zawsze marzyłem. Zostać prawdziwym przestępcą. Ale po kolei. Przeważnie do pracy jeżdżę autem. Ale dziś myślę, że mogę legalnie rowerem jechać gdy będę do pracy i z pracy wracał. Około 14:00 wyruszyłem więc z Polic do Szczecina czyli z pracy do domu. I którędy jechać? Najciekawsza trasa jest przez las... a to tak zakazane przecież. No ale cóż. Cały las chyba Policją otoczony nie jest...  Wyruszyłem sobie o 14:00 i najpierw przez las, ale asfaltem. Asfalt dozwolony .. hurra! Dojechałem do Leśna Górnego. Skręcam w las. Jeszcze spojrzenie przez ramię czy Policja nie jedzie z tyłu. Nie ma.. więc szybki skok w bok i jestem w lesie!!! Jak fajnie smakuje zakazany owoc :-)... Robię sobie z tej radości nawet fotki. Tym bardziej, że nowy mini mini statywek do telefonu kupiłem, więc sprawdzam czy działa. A i las zakazany jakoś inaczej smakuje. Nikogo , nikogosiuńko nie spotkałem. Jadę więc omijając miliony koronawirusów i cieszę się , że jestem taki sprytny i całą Policję oszukałem.. No i w końcu światełko w tunelu. Widzę już pierwsze domy Warszewa... Ale coś jeszcze niestety. Dwa radiowozy. Żandarmeria i Policja. Za chwilę HALT! Mamy Cię bandyto!
Już zobaczyłem siebie w pasiakach jak jem zupę z metalowej miski. No trudno. Dam radę. Przynajmniej dystans do życia nabiorę., Za 5 lat wyjdę. Poukładam sobie jakoś życie od nowa. Zresztą w więźniu nie jest tak źle. Są szachy podobno..
Więc ręce do kajdanek wyciągam... ale nie.. mówią, że mogę jechać, ale nigdy, przenigdy więcej mam się  w te niebezpieczne rejony nie zapuszczać...Ufff..
Jutro jadę bezpieczniej. Autem. Zdrowiej podobno...