Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2014

Dystans całkowity:44.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:03:15
Średnia prędkość:13.54 km/h
Maksymalna prędkość:41.00 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:14.67 km i 1h 05m
Więcej statystyk

Z wizytą u książąt

Niedziela, 19 stycznia 2014 · Komentarze(11)
Ostatnio tak się dzieje, że trochę czasu na rower mam w zasadzie tylko w niedzielę. A i to nie cały dzień, bo w domu i pies czeka i synek i każdy chce też na spacer się wybrać z tatą. Dziś zatem o 10.00 wybrałem się na kolejną przejażdżkę rowerem. Na zewnątrz lekko poniżej zera stopni, ale przyjemnie. Przede wszystkim sucho. Prawdą jest, że nie ma złej pogody na rower, są tylko źle ubrani rowerzyści. No więc po odpowiednim dopasowaniu stroju do pogody ruszyłem. Dziś miałem w końcu okazję wypróbować zakupione kilka dni temu nowe klocki na przód. Jakiś czas temu wymieniłem tylne, teraz nadszedł czas na przód. Wybór padł na klocki Meridy z ABS-em. Bardzo ciekawe rozwiązanie. A mianowicie klocek jest tak skonstruowany, że pod twardą gumą, która przylega do obręczy jest miękka guma. Podczas ostrego hamowania ta miękka guma ugina się i nie pozwala zablokować koła. Na tył nie założyłbym czegoś takiego, ale z przodu zawsze miałem obawy przed silnym hamowaniem. No to test: Rozpędziłem się do 40 km/h w dół ul. Przyjaciół Żołnierza i... raz kozie śmierć! Awaryjne hamowanie tylko przednim hamulcem. I o dziwo.. działa!! Koło się nie zablokowało, a siła hamowania jest też dość duża. Na pewno większa niż w "ręcznym" dozowaniu siły tak żeby nie zablokować koła. No to zakup udany.
Merida Anti-Lock
Merida Anti-Lock © davidbaluch

Pojechałem więc dalej. Do ogrodu Różanki. Po drodze obsztorcowałem jakąś paniusię, która szła z wielkim bydlakiem bez smyczy. Pies łypał na mnie już z daleka zastanawiając się chyba czy mnie zeżreć na obiad. Sam mam psa i to małego, ale nigdy nie biega samopas, chyba, że z dala od ludzi na łąkach Warszewskich.
No więc po minięciu bestii dotarłem do Różanki.Tam gorąca herbatka z nowo zakupionego specjalnie na rower małego termosika. Popatrzyłem na ogród bez róż (no niestety, taka pora roku), który i tak ma swój klimat nawet zimą. Ogród ten na 2 ha został założony w 1928 roku z okazji zjazdu ogrodników w dzielnicy Szczecina Łękno (wtedy Westend).Ogród jak to w Polsce zaczął popadać w ruinę i dopiero od 2005 roku rozpoczęto odbudowę w stylu lat trzydziestych XX wieku. Zasadzono tu ponad dziewięć tysięcy róż w 99 odmianach, wykonano schody, alejki oraz plac zabaw. Prócz kwiatów występują tutaj również egzotyczne drzewa i krzewy posadzone w czasie zakładania ogrodu, m.in.kasztanowiec gładki, korkowiec amurski, jabłonie, wiśnie, grab amerykański, klon oraz świerk serbski  występujący jedynie w górach Bośni i Hercegowiny. Jedną z atrakcji ogrodu jest "Ptasia Fontanna", odtworzona z klinkieru i marmuru na postawie zdjęć i rycin, na wzór budowli przedwojennej. Warto odwiedzić to miejsce szczególnie gdy kwitną róże. Latem odbywają się tu także koncerty i to za darmo.
Postój w Różance
Postój w Różance © davidbaluch

No i jazda dalej. Dojechałem do Zamku Książąt Pomorskich. Mało jest starówki w naszym Szczecinie. Ta przedwojenna została zniszczona, ale to co jest też może się podobać. Może to nie to co we Wrocławiu czy Poznaniu, ale zawsze coś. Ja lubię...
Przed Zamkiem Książąt Pomorskich
Przed Zamkiem Książąt Pomorskich © davidbaluch

No i moja ulubiona ulica: Kuśnierska. Kiedyś jedno z moich zdjęć tej ulicy ukazało się w czasopiśmie podróżniczym i artykule o Szczecinie. Ta ulica według mnie jest najpiękniejszą ulicą w Szczecinie. Choć jazda po niej rowerem do przyjemnych nie należy. Ostro w dół (lub w górę) i strasznie nierówny bruk. Ale za to jak pięknie..

Ulica Kuśnierska w Szczecinie
Ulica Kuśnierska w Szczecinie © davidbaluch

No i popedałowałem do domu. Po drodze jeszcze uśmiech na mej twarzy wzbudziły słupki uliczne przyodziane w sweterki. No tak, zima. Stoją tak i marzną ;-) Obok jest teatr "KANA". Czyżby to jakaś artystyczna instalacja? Nie wiem, ale sympatycznie.. 
Zimą wszyscy marzną :-)
Zimą wszyscy marzną :-) © davidbaluch

No i pokulałem się do domu gdzie czekał pies i synek i do lasu trzeba było ich zabrać... I fajna niedziela znowu była i do wiosny coraz bliżej. Jest dobrze.

HOLENDERSKA NIEDZIELA

Niedziela, 12 stycznia 2014 · Komentarze(10)
Z czym Wam się kojarzy Holandia? Z moich wielu wycieczek i wyjazdów służbowych po Europie z dawnych czasów wizytą w Holandii mogę się pochwalić tylko raz. Kiedyś dawno temu byłem w Rotterdamie . Wizyta na chwilkę (ale nic nielegalnego ;-) ). Zapamiętałem okna bez firan i świetne drogi. Ale Holandia kojarzy mi się z wodą, wiatrem i jeszcze czymś, ale o tym na koniec.
Dziś w niedzielę wybrałem się rowerem po Szczecinie. Niby po moim mieście, ale w rejony, które są dla mnie nowe. To znaczy nowe rowerowo, bo autem bylem tam setki razy: Na prawobrzeże. Najpierw na Jana z Kolna czyli podnóże Wałów Chrobrego. Samochodów jak to w niedzielę mało. Fajnie się więc jechało. Miejsce znam więc się nie zatrzymałem tylko wdrapałem się od razu na most. i nie mogłem sobie odmówić zrobienia zdjęcia w miejscu, które nigdy mi się nie znudzi. Wjazd na lewobrzeżną część Szczecina.
Widok na Wały Chrobrego
Widok na Wały Chrobrego © davidbaluch
Po chwili ruszyłem dalej i to co najbardziej zapamiętałem to zapach kakao na wysokości portu. Często tam czuć ten zapach. Nie wiem skąd, ale nabrałem taką ochotę na kakao, że prześladowało mnie to do końca wycieczki. W domu okazało się, że mam jeszcze kakao na jeden raz. Zrobiłem sobie zanim prysznic zdążyłem wziąć. Tym bardziej, że w drodze powrotnej ten zapach też mnie atakował.
Po przejechaniu około 10 km wzdłuż wody, to jest Odry i jej rozlewisk dojechałem do obranego dziś celu. Marina nad jeziorem Dąbie.
Merida nad jeziorem Dąbskim
Merida nad jeziorem Dąbskim © davidbaluch
No i powrót. Tu Holandię odczułem najbardziej. Woda towarzyszyła mi cały czas, ale było coś jeszcze. Fajnie się jechało w pierwszą stronę, ale dlaczego to okazało się przy powrocie. Wiatr wiał tak mocno w twarz, że prędkość moja ledwo przekraczała 12 km/h. Pocieszałem się, że jadący przede mną bardziej profesjonalnie wyglądający kolarz nic, a nic się ode mnie nie oddalał. Dotelepaliśmy się jak dwie zmory jakieś na most czyli Trasę Zamkową. I tam ujrzałem dwa piękne widoki. Pierwszy to mural na ścianie jednego z budynków. Duży na kilka, lub kilkanaście metrów. Tak naprawdę prawie dla nikogo niewidoczny. Dla tych kilku rowerzystów? Spodobał mi się. Musiałem go sfotografować. Czy ktoś wie co on oznacza?. Tak ogromną pracę ktoś wykonał... Musi mieć jakiś sens.

Mural przy Odrze
Mural przy Odrze © davidbaluch

A po chwili odwróciłem się i widok nieba nad Trasą Zamkową również nie pozwolił na odłożenie aparatu.
Słońce wyszło tylko na chwilę, ale tak dawno go nie widziałem i tak ładnie się zaprezentowało, że nie sposób było odmówić mu uwiecznienia. I do tego ten ptak...
Niebo nad Szczecinem
Niebo nad Szczecinem © davidbaluch
Potem wjechałem do "mojego" Szczecina. (Dla tych co nie wiedzą:Szczecin dzieli się na prawobrzeżny i lewobrzeżny). Pojechałem zasadniczo w stronę domu, ale po drodze zahaczyłem o Domek Grabarza. A co to takiego? Niedaleko Wałów Chrobrego jest zabytkowy domek, nie wszystkim też Szczecinianom znany. Dom grabarza. Tajemniczo brzmiącą nazwę domku nadali mieszkańcy miasta. Jednak tak naprawdę zamieszkiwał go cmentarny ogrodnik. Chatka została wybudowana w 1928 roku, ale tereny, na których stoi, sięgają czasów prześladowań Hugenotów. W 1721 roku ówczesny król pruski, Fryderyk Wilhelm, zezwolił grupie Francuzów na założenie w Szczecinie kolonii francuskiej. Otrzymała ona pewne przywileje: pozwolenie na zorganizowanie własnej gminy kościelnej. Od 1722 do 1945 roku w reformowanej gminie pracowało 18 pastorów. Francuzi mogli również budować domy i zakładać manufaktury. Król zachęcał wręcz do rozwijania handlu i usług. Hugenoci przybywali licznie na Pomorze również z innego powodu: tutaj zwolnieni byli od podatków. W 1722 roku zarząd kolonii francuskiej zwrócił się do króla Prus o przyznanie terenu na cmentarz przy dawnej Franzoesische Strasse, dziś przy ulicy Storrady.
Cmentarz francuski istniał do wiosny 1945 roku, kiedy został zniszczony podczas bombardowań alianckich. Nic nie zostało również z kaplicy cmentarnej, ale zachował się drewniany domek dozorcy cmentarnego, który w 2007 roku został wpisany do rejestru zabytków. Dziś jest tu tylko park.
Dom Grabarza
Dom Grabarza © davidbaluch
No i koniec końców dojechałem do domu. A to co miało być na koniec. Z czym mi się Holandia kojarzy. Nie, nie .. Nie z czerwonymi latarniami. Jak już tyle wody zobaczyłem i tyle wiatrów przeciwnych przemogłem. Jak poczułem się jak w Holandii, to jako wisienka na torcie musiało być coś ekstra. Po powrocie zabrałem moją małżonkę i mojego szkraba trzyletniego do holenderskiej naleśnikarni. I połowę królestwa temu, kto potrafi wymówić ich nazwę: PANNENKOEKEN. Holenderskie naleśniki pieczone w piecu, a nie na patelni. Pyszne, przepyszne, nie do zrobienia w domu (próbowałem, to jednak nie to co z holenderskiego pieca).No więc: i niedziela świetna i Kacper  szczęśliwy, i żona najedzona. I ja tam bylem i pannen.. coś tam jadłem... Normalnie Holandia :-)
Kawałek Holandii w Szczecinie.Synek i Małżonka
Kawałek Holandii w Szczecinie.Synek i Małżonka © davidbaluch


Po deszczowym Szczecinie

Czwartek, 9 stycznia 2014 · Komentarze(8)
Od dłuższego czasu nie miałem okazji pojeździć na rowerze. Dziś trochę luźniejszy dzień, bo do pracy dopiero na 14.00. W związku z tym koło 10.00 rano wybrałem się na przejażdżkę po mieście. Ruszyłem w dół czyli przyjemnie ulicą Przyjaciół Żołnierza.W planie miałem pojeździć trochę dłużej, ale już po kilku kilometrach rozpadał się deszcz. Niestety ubioru na deszcz nie zabrałem, bo nie spodziewałem się, że wiosną, w styczniu może się rozpadać :-).
No więc w deszczu jechałem i jechałem. Kierowcy patrzeli z politowaniem, ale co tam... Rower Depeche Mode, dobry nastrój i jazda. Na chwilę zatrzymałem się przy wyremontowanym budynku urzędu miejskiego. Podoba mi się bardzo w tym kolorze. Przed wojną Niemcy wymalowali go na zielono, Polacy zmienili na szaro-bury, a teraz mimo wielu głosów sprzeciwu wrócono do przedwojennej kolorystyki. Nie wiem jak wam, ale mi się podoba. Potem już byłem coraz bardziej mokry, więc pojechałem w stronę domu, gdzie w oknie oczekiwał już mój wierny pies...  Swoją drogą, ciekawe kiedy spadnie śnieg?
Szczecin - Przyjaciół Żołnierza
Szczecin - Przyjaciół Żołnierza © davidbaluch
Urząd Miasta w Szczecinie
Urząd Miasta w Szczecinie © davidbaluch