Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2013

Dystans całkowity:165.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:10:36
Średnia prędkość:13.58 km/h
Maksymalna prędkość:42.00 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:15.00 km i 1h 03m
Więcej statystyk

Na lody, na lody!!

Czwartek, 30 maja 2013 · Komentarze(2)
Dziś bonus. Wolny dzień od pracy. Więc rano zapakowaliśmy się na rowery i ruszyliśmy na miasto. Cel to Głębokie i Jasne Błonia. Kacper jak zwykle był zachwycony jazdą na rowerze i poganiał mnie tradycyjnie słowami: "szybciej tata, szybciej!!" No najszybciej to zawsze zjeżdżamy odcinkiem od Chopina do Arkońskiej. Dziś udało nam się przekroczyć lekko 40 km/h, a ten mały rowerzysta z tyłu krzyczy: "szybciej!". W lesie po ostatnich deszczach mokro, ale na szczęście moje opony, na które czasem narzekam na asfalcie, na błotku nie mają sobie równych. No i jedziemy, mijamy Głębokie, Kacper zasypia w foteliku, więc nagłe przyspieszenie i docieramy na Jasne Błonia. Dopiero co w niedzielę byliśmy tu na spacerze z pewną przemiłą koleżanką, ale wtedy pogoda była dużo gorsza. Dziś pięknie, dużo ludzi i duża kolejka po lody. Odstałem, bo przecież Kacper całą drogę pytał gdzie są lody. No, a potem do domu już przez miasto. Dobrze się jechało, bo samochodów prawie nie było. Potem trzeba było jeszcze piesa na spacer zabrać i Kacpra na plac zabaw i w końcu uff.. można usiąść i popisać na bikestats :o)
Przy jeziorze Głębokie - połowa wycieczki © davidbaluch

Monika ze swoim rumakiem © davidbaluch

Na Jasnych Błoniach - dotarliśmy do lodziarni :o) © davidbaluch

Po wycieczce wariacje na placu zabaw © davidbaluch

/5042281

Z Kacprem do UHU!!

Czwartek, 23 maja 2013 · Komentarze(3)
Wieczorna przejażdżka z synkiem. Po popołudniowej drzemce powiedział, że chce iść na rower z tatą. Więc poszliśmy ok. godz. 18.00 .. we dwójkę. Pojechaliśmy na Warszewo i dalej do lasu. Po drodze Kacprowi spodobał się czerwony angielski autobus parkujący w tym miejscu zawsze (ul.Poznańska),a potem dojrzał słonia. I chciał znowu zdjęcie.Rower stał z boku, a Kacper do mnie mówi, "Ja chcę trzymać rowerek". No i na zdjęciu znowu z rowerem (uczy się od taty:o)) Za chwilę spotkaliśmy kota, a właściwie on znalazł nas, bo przylazł sierściuch do słonia i Kacprowi łasił się do nóg. Szkolony żebrak jedzenia. Potem pojechaliśmy do lasu, bo głównym celem było szukanie "UHU" czyli sowy. Uhu się gdzieś tam odezwała, Kacper zadowolony, i na koniec jadąc wciąż w dół wróciliśmy do domu..Trasa znana na wskroś, ale jaka frajda z synem się wybrać we dwójkę na rower.
Przed angielskim autobusem, Szczecin,ul.Poznańska © davidbaluch

Słonik na szczecińskim warszewie © davidbaluch


Kotek napotkany na Warszewie © davidbaluch

/5042281

Z pracy do domu

Wtorek, 21 maja 2013 · Komentarze(0)
Dziś rano postanowiłem, że z pracy wracam rowerem. Nie mam jeszcze zacięcia, żeby pedałować o 6 rano 6 km non stop pod górę,mimo, że kolejne 7 byłoby już w miarę płasko, a nawet po części w dół więc do pracy zapakowałem rower do autobusu. Pospieszny "F" do Polic o tej godzinie jeździ praktycznie pusty. Dziś oprócz mnie były 3 osoby, więc z rowerem luz.
A powrót z Polic to już sama przyjemność. O 15.00 ruszyłem. Oczywiście nie po to mam MTB, żeby jeździć ulicą, więc utrudniłem trasę przez Puszczę Wkrzańską i potem polami z Przęsocina przez Warszewo na Książąt Pomorskich. Najpierw pierwsze kilometry do Przęsocina pod masakryczną górę, ale kiedy się wdrapałem, to jazda polami dostarczała niesamowitej frajdy . Piękne zielona pola i lasy wokoło. I tak kręcąc i kręcąc dojechałem do domu. Na chwilę humor popsuł mi cham w samochodzie na pyrzyckich numerach. Kiedy jechałem w dół ulicą Rostocką z prędkością ok. 40 km/h Volvo na pyrzyckich numerach nagle wyjechało z bocznej drogi, a najlepsze kierowca mnie widział, bo spojrzał na mnie i leniwie się wytoczył. Ostre hamowanie, myślałem, że mu w bagażniku wyląduję, ale jakoś dałem radę na centymetry. Zdążyłem tylko się z nim przywitać słowami: "Ty debilu!!" Miał otwarte okno więc usłyszał , dodał gazu i zwiał. Miałem ochotę na dłuższą z nim "pogawędkę", ale rowerem go nie dogoniłbym niestety. Na szczęście złość po chwili przeszła i już bez przygód dojechałem do domu.
Droga polami z Przęsocina na Warszewo © davidbaluch

/5042281

Wokoło jeziorka ...kolejny rekord :o)

Poniedziałek, 20 maja 2013 · Komentarze(1)
Dziś na rower wybrał się tylko mój potomek. Kacper miał ochotę pojeździć. Ponieważ odpowiednia trasa w terenie znajduje się tuż koło domu, więc postanowił pobić rekord dystansu dookoła stawu Brodowskiego. Rekord ustanowiony jako, że to pierwszy raz :o) Poniżej dwa zdjęcia z wyprawy. Śladu GPS niestety nie ma.
Kacper w terenie. Trudniejsza część trasy :o) © davidbaluch

W połowie dystansu, jeszcze daje radę © davidbaluch

Samotnie do Pilchowa

Niedziela, 19 maja 2013 · Komentarze(0)
Niedziela. Będzie padać czy nie będzie, oto jest pytanie. Widok za oknem nie pozwala jednoznacznie określić, ale cóż ryzyk-fizyk. Wychodzę. Już na samym początku natknąłem się na niesamowitą scenę. Niedaleko domu zauważyłem biegnącego szczura. Po chwili z nieba zaatakowała go sroka. Zaczęła go dziobać i unosić w powietrze. Szczur był mały bardzo, ale bronił się zaciekle i co chwila sroka wypuszczała go, odlatywała na metr w górę i znowu atakowała. Szczurek piszczał ale tracił siły i chyba za piątym czy szóstym atakiem wyzionął ducha. Nie wiem co sroka zrobiłaby z nim, bo przyleciały dzieciaki i przegoniły ją, a zwłoki szczura zostały na ziemi. Drugi raz w życiu żałowałem, że nie mam przy sobie mojej lustrzanki z tele tylko aparat rowerowy czyli telefon :o(. Nagroda w kategorii "miejskie życie" murowana. I to wszystko 10 metrów ode mnie..
No więc po tym niesamowitym przedstawieniu pojechałem pod górę na Warszewo w stronę ul. Podbórzańskiej. Na końcu przy pętli autobusowej wjechałem w Puszczę Wkrzańską w drogę prowadzącą do Dębu Bogusława. Zrobiło się sielankowo i przyjemnie.
Droga do Dębu Bogusława © davidbaluch

Po niedługim czasie skręciłem na chwilę z głównej drogi i wjechałem w las, żeby zatrzymać się nad małym zbiornikiem wodnym, który według google maps nazywa się jezioro Goślickie. Być może. Nie znam tej nazwy. Urocze miejsce. Zielone i wypełnione odgłosami rechotania żab. Musi ich być tutaj mnóstwo.
Jezioro Goślickie © davidbaluch

Potem prosto już w dół dojechałem do jedynego stojącego jako tako Dębu Bogusława. Obwód robi wrażenie. Szkoda, że drzewo wygląda już marnie i pewnie kolejnych 100 lat nie przeżyje. Ale póki co jest dobrym punktem orientacyjnym dla wędrowców i rowerzystów.
Dąb Bogusława koło Leśna Górnego © davidbaluch

Po chwili pojechałem w stronę pobliskiego Leśna Górnego. Droga od dębu do Leśna chwilami była wyzwaniem. Mój MTB dawał radę jakoś, ale nie polecam drogi na rowerach turystycznych. Lepiej znaleźć inną alternatywę, ewentualnie prowadzić przez błotko. Przy czym chwilami droga robiła się twarda.
Droga od Dębu Bogusława do Leśna Górnego, © davidbaluch

Potem z Leśna Górnego pojechałem dalej przez las w stronę Starego Leśna. Od roku nie jechałem koło wysypiska śmieci, które trzeba niestety minąć jadąc z Leśna lasem w stronę Bartoszewa. Okazało się, że w międzyczasie na asfaltowym odcinku koło wysypiska pojawił się znak "zakaz ruchu rowerów". A to dziady. Ciekawe komu w środku lasu rowery przeszkadzają? Chyba, że kierowcy śmieciarek jeżdżą pijani i boją się, że 4 metry szerokości drogi to za mało, żeby minąć się z rowerem. Bo przecież inne pojazdy z tej drogi nie korzystają. Oczywiście po chwili namysłu doszedłem do wniosku,że jest mało prawdopodobne żeby na końcu 300 metrowego odcinka asfaltu w środku lasu stał w krzakach patrol Policji czając się na niesfornych rowerzystów i pojechałem pod zakaz. Moja dedukcja okazała się trafna i przez nikogo nie zaczepiany po chwili wjechałem w las.
Dalej obcując z przyrodą jechałem i jechałem aż wyjechałem w Pilchowie. Potem już standard czyli powrót przez Głębokie i Park Kasprowicza. Przy czym jeszcze na wysokości budowy kąpieliska "Arkonka" trafiłem na jakąś "biegacką" imprezę. Maraton jakiś, ale nazwy nie znam. Akurat przybiegali zawodnicy. Było trochę kibiców.
Meta maratonu przy kąpielisku Arkonka w Szczecinie © davidbaluch

Po chwili obserwacji pojechałem już ulicą Przyjaciół Żołnierza do domu. Przyjemna wycieczka. Nie ma to jak jazda po lesie. No i jednak nie padało :o)
Trasa:
/5042281

Do Różanki

Piątek, 17 maja 2013 · Komentarze(5)
Od tygodnia nie było czasu na rower, ale w końcu dziś przed pracą wyskoczyliśmy. W zasadzie chciałem jechać sam, i mówię do żony, że idę na rower, ale jak Kacper usłyszał to z drugiego pokoju to leci i krzyczy:"Kacperek tez idzie na łowełek!!" No i Monika mówi, że w takim razie ona też pójdzie i wybraliśmy się na przejażdżkę.Kacper oczywiście w foteliku, bo na swoim rowerku bez pedałów to byśmy chyba ze 2 dni 10 km jechali. Pojechaliśmy zobaczyć na jakim etapie jest budowa "Arkonki". Baseny już wylane, zjeżdżalnie są, może w lipcu otworzą?? Nie wiem sam.. Potem pojechaliśmy do szczecińskiej Różanki. Róże jeszcze nie zakwitły, ale już pięknie, a plac zabaw rewelacyjny. Zabawił Kacper się trochę na ślizgawce i innych sprzętach i pojechaliśmy do domu, bo przed 13.00 trzeba było do pracy wyruszać. Jutro ma niby padać. mam nadzieję, że nie.. to może znów gdzieś wyskoczę..
Szczecińska Różanka. Plac zabaw na którym hasał Kacper © davidbaluch

Kacper zadowolony, że na chwilę mógł zejść z fotelika i pobrykać © davidbaluch

/5042281

700 metrów.. rekordowe

Czwartek, 9 maja 2013 · Komentarze(6)
Dziś został pobity rekord dystansu. 700 metrów. Tak, tak.., bez śmiechu. To pierwszy wyjazd na rowerze mojego dwuipółletniego synka. Rower bez pedałów, ale dystans prawdziwy. Pierwszy jego więc rekord. Dostał od babci rowerek i się w nim zakochał.Druga babcia dokupiła kask i jest komplet. Kacper chciał z tatą na rowerek sam. Sam bez fotelika. No i poszliśmy...
Przed domem. Zakładamy nowy kask od babci © davidbaluch

Potem ruszyliśmy. Kacper chciał razem z tatą jechać i jakoś dawał sobie radę. Przynajmniej na początku. Mi oczywiście trudno było utrzymać tak minimalną prędkość, ale się udało. Jazda z synkiem malutkim - bezcenna
Pierwsza jazda na swoim rowerku. Ruszamy spod domu © davidbaluch

A na koniec, na powrót Kacpra denerwował i kask i rowerek i na nogach zasuwał do domu aż mu się pod nogami kurzyło. I to ostatnie zdjęcie. Potem rozpętała się burza jak wczoraj. Brebis w domu piszczał, a Kacper cieszył się wycieczką rowerową. krótką, ale pierwszą samodzielną ...
Zasuwamy do domu. Na nogach jednak szybciej © davidbaluch

Przed burzą do łabędzia

Środa, 8 maja 2013 · Komentarze(1)
Popołudniowa przejażdżka po Szczecinie. Pojechałem nad jezioro Głębokie, gdzie zapoznałem się z łabędziem. Niestety gdy zorientował się, że nie mam żarcia odpłynął. Ale chwilkę mi się przyglądał. Zrobiłem kółko wokół jeziora i pojechałem do domu. Tydzień ranek, więc nie bardzo chęci na jazdę, bo po pracy rzadko mam ochotę na pedałowanie, ale co tam... trzeba się zmusić.
No i ledwo do domu dotarłem i taka burza się rozpętała z gradobiciem, że masakra. Ale dobrze, bo chłodniej się zrobiło. Dziś przecież gorąco nie do wytrzymania.
Łabędź napotkany na jeziorze Głębokie podczas przejażdżki rowerowej © davidbaluch

Burza po powrocie z przejażdżki rowerowej. Pioruny waliły dookoła © davidbaluch

Wieczorna przejażdżka

Sobota, 4 maja 2013 · Komentarze(0)
Wieczorem wybrałem się na małą przejażdżkę po okolicy. Tylko 8 km, ale przyjemnie jest wieczorem pojeździć po pustych drogach. Tym bardziej, że przed południem zrobiłem małą konserwację roweru łącznie z regulacją przerzutek, hamulców i.t.p., bo już dawno nic przy rowerze nie robiłem i troszkę trzeba było się nim zająć. Teraz rower jeździ jak nowy.
Szczecin - wieczorny relaks na rowerze © davidbaluch

/5042281

Warszewo-Przęsocin-Skolwin

Piątek, 3 maja 2013 · Komentarze(0)
Kolejny wolny dzień, więc rano wskoczyłem na rower i pod górę pojechałem na Warszewo. Ludzi jeszcze zbyt dużo nie było, więc fajnie pusto, a na Warszewie z reguły mało rowerzystów, bo odstrasza ich chyba 3 kilometrowy podjazd pod górę:o). Potem drogą, którą sobie upatrzyłem wcześniej w Google Maps pojechałem do Przęsocina. Dojazd bardzo fajny. Z daleka widać zabudowania wioski a daleko za nimi kominy fabryki w pobliskim uzdrowisku Police :o)
Z Przęsocina strasznie wyboistą drogą pojechałem do Skolwina, choć chwilę się zastanawiałem, bo wiadomo Skolwin to dzielnica do której można wjechać rowerem, a wyjść już na pieszo. Ale ponieważ było dość wcześnie pomyślałem, że lokalne towarzystwo pewnie śpi po świętowaniu Dnia Flagi i okazało się, że miałem rację. W zasadzie pusto było. Spotkałem tylko bociana w gnieździe, którego zainteresował mój czerwony rower i długo mu się przyglądał. Nie miałem żaby dla niego niestety, więc pojechałem dalej. W okolicy byłej papierni jest świetny podjazd pod górę. Ja nie dałem rady i te 200 - 300 metrów rower wprowadziłem. Potem wspinaczkę wynagrodziły widoki Odry i jeziora Dąbskiego, które towarzyszyły mi przez całą drogę aż do ulicy Nehringa. Z Nehringa już prosto do domu. Trasa bardzo fajna, pusta i w większości na łonie przyrody.
Po powrocie do domu wyjazd do teściów na zaplanowanego wcześniej grilla. Na grilla pojechaliśmy już rodzinnie czyli z Moniką, Kacprem i Brebisem. Dzień spędzony bardzo sympatycznie.
Droga pomiędzy Przęsocinem i Skolwinem © davidbaluch

Ulica Orna w Szczecinie-w tle Odra © davidbaluch

Po wycieczce rowerowej grill u teściów. © davidbaluch

/5042281