Zapach jesieni
Wtorek, 27 października 2015
· Komentarze(12)
Oj dawno nie jeździłem na rowerze. Przeziębienie czy inny wirus mi to uniemożliwił. Ale dość dobrze już się czuję i kiedy zobaczyłem dzisiejszą pogodę to po prostu poczułem, że "muse na rower". Zabrałem mojego przyjaciela o imieniu Canon 650D i w drogę. W roku jest kilkanaście dni kiedy jesień jest naprawdę złota. Potem robi się szara. Chociaż nastała nowa władza, która obiecuje wszystko naprawić, to może w końcu i z tym zrobi porządek, żeby ta jesień była zawsze słoneczna i piękna. No więc dokąd jechać?. Do lasu oczywiście. Tam jest najpiękniej. Mozolnie wdrapałem się na Warszewskie wzgórza i po minięciu Szczecińskiej Gubałówki zagłębiłem się w las. I tam już na wstępie powitał mnie piękny jesienny krajobraz...
Pojechałem więc w głąb pięknego lasu. To była bardzo przyjemna część trasy. Jazda w dół, więc za darmo i ten zapach!. Poczułem ten charakterystyczny zapach jesieni. Mieszanina woni suchych liści przemieszana z zapachem szyszek i wilgotnego mchu. Coś pięknego. Aż zamknąłem oczy, żeby lepiej chłonąć. Po chwili dotarłem do mojego ulubionego miejsca w tej części szczecińskiego lasu. Nad rzeczkę Osówkę. O każdej porze roku innej, ale zawsze pięknej. Tu chwila zadumy i rozmyślań, no i oczywiście po przywitaniu się z nią zrobiłem jej zdjęcie.
Kilka minut później dotarłem na Polanę Harcerską. W plecaku miałem kanapki, parówkę i herbatę w termicznym kubku. Przez chwilę zastanawiałem się czy nie zrobić postoju na ławeczce, ale jednak nie. Dowiozę prowiant nad jezioro Głębokie pomyślałem. Tym bardziej, że droga cały czas w dół, więc przemieszczenie się nad jezioro nie powinno zająć więcej niż 10 minut. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Pędzę więc w dół po dywanie z liści. Droga zachwyca swoim pięknem.
Na Głębokim postój. Wyciągnąłem z plecaka wiktuały i zadowolony podziwiam piękną przyrodę. Kaczki pływają w tę i we w tę. Dość sporo spacerowiczów z psami, dużo mniej już rowerzystów. Siedzę i obserwuję przechodzących ludzi, samotnych i z rodzinami...
Jesień mimo całego swojego piękna to jednak smutna pora roku. Skłania do rozmyślań. Taka nostalgiczna...
Po napełnieniu żołądka kanapkami i ciepłą herbatą pomyślałem posiedziałem jeszcze troszkę i przed odjazdem jeszcze jedno pstryk zrobiłem na tle jeziora. Takie selfie z mini statywu. Moje kolory rowerowe zmieniły się z letnio-czerwonoczarnych na jesienno-szaroczarne.

Dalej droga prowadziła dookoła jeziora. Mogłem więc napatrzeć się i na jesień i na wodę i na kaczki po niej pływające. Mnóstwo cudownych widoków i niezbyt wielu ludzi o tej porze roku. Jazda była więc czystą przyjemnością. Co rusz musiałem się zatrzymać, bo widoki były naprawdę warte chwili zapatrzenia. Jaka szkoda, że po południu trzeba iść do pracy. Ale cóż, życie nie składa się z samych przyjemności. Powiedziałbym nawet, że tych drugich jest zdecydowanie mniej. Popatrzałem jeszcze na drzewo zwalone nad brzegiem jeziora i już bez zatrzymywania popędziłem w stronę cywilizacji.. Do domu...
J e s i e ń
Jesień mnie cieniem zwiędłych drzew dotyka,
Słońce rozpływa się gasnącym złotem.
Pierścień dni moich z wolna się zamyka,
Czas mnie otoczył zwartym żywopłotem.
Ledwo ponad mogę sięgnąć okiem
Na pola szarym cichnące milczeniem.
Serce uśmierza się tętnem głębokiem.
Czemu nachodzisz mnie, wiosno, wspomnieniem?
Tak wiele ważnych spraw mam do zachodu,
Zanim z mym cieniem zostaniemy sami.
Czemu mi rzucasz kamień do ogrodu
I mącisz moją rozmowę z ptakami?
Leopold Staff

Las na Osowie© davidbaluch
Pojechałem więc w głąb pięknego lasu. To była bardzo przyjemna część trasy. Jazda w dół, więc za darmo i ten zapach!. Poczułem ten charakterystyczny zapach jesieni. Mieszanina woni suchych liści przemieszana z zapachem szyszek i wilgotnego mchu. Coś pięknego. Aż zamknąłem oczy, żeby lepiej chłonąć. Po chwili dotarłem do mojego ulubionego miejsca w tej części szczecińskiego lasu. Nad rzeczkę Osówkę. O każdej porze roku innej, ale zawsze pięknej. Tu chwila zadumy i rozmyślań, no i oczywiście po przywitaniu się z nią zrobiłem jej zdjęcie.

Rzeczka Osówka© davidbaluch
Kilka minut później dotarłem na Polanę Harcerską. W plecaku miałem kanapki, parówkę i herbatę w termicznym kubku. Przez chwilę zastanawiałem się czy nie zrobić postoju na ławeczce, ale jednak nie. Dowiozę prowiant nad jezioro Głębokie pomyślałem. Tym bardziej, że droga cały czas w dół, więc przemieszczenie się nad jezioro nie powinno zająć więcej niż 10 minut. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Pędzę więc w dół po dywanie z liści. Droga zachwyca swoim pięknem.

Droga z Polany Harcerskiej na Głębokie© davidbaluch
Na Głębokim postój. Wyciągnąłem z plecaka wiktuały i zadowolony podziwiam piękną przyrodę. Kaczki pływają w tę i we w tę. Dość sporo spacerowiczów z psami, dużo mniej już rowerzystów. Siedzę i obserwuję przechodzących ludzi, samotnych i z rodzinami...
Jesień mimo całego swojego piękna to jednak smutna pora roku. Skłania do rozmyślań. Taka nostalgiczna...

Mały piknik nad jeziorem© davidbaluch
Po napełnieniu żołądka kanapkami i ciepłą herbatą pomyślałem posiedziałem jeszcze troszkę i przed odjazdem jeszcze jedno pstryk zrobiłem na tle jeziora. Takie selfie z mini statywu. Moje kolory rowerowe zmieniły się z letnio-czerwonoczarnych na jesienno-szaroczarne.

Autoportret nad jeziorem© davidbaluch
Dalej droga prowadziła dookoła jeziora. Mogłem więc napatrzeć się i na jesień i na wodę i na kaczki po niej pływające. Mnóstwo cudownych widoków i niezbyt wielu ludzi o tej porze roku. Jazda była więc czystą przyjemnością. Co rusz musiałem się zatrzymać, bo widoki były naprawdę warte chwili zapatrzenia. Jaka szkoda, że po południu trzeba iść do pracy. Ale cóż, życie nie składa się z samych przyjemności. Powiedziałbym nawet, że tych drugich jest zdecydowanie mniej. Popatrzałem jeszcze na drzewo zwalone nad brzegiem jeziora i już bez zatrzymywania popędziłem w stronę cywilizacji.. Do domu...

Jezioro Głębokie w Szczecinie© davidbaluch
Jesień mnie cieniem zwiędłych drzew dotyka,
Słońce rozpływa się gasnącym złotem.
Pierścień dni moich z wolna się zamyka,
Czas mnie otoczył zwartym żywopłotem.
Ledwo ponad mogę sięgnąć okiem
Na pola szarym cichnące milczeniem.
Serce uśmierza się tętnem głębokiem.
Czemu nachodzisz mnie, wiosno, wspomnieniem?
Tak wiele ważnych spraw mam do zachodu,
Zanim z mym cieniem zostaniemy sami.
Czemu mi rzucasz kamień do ogrodu
I mącisz moją rozmowę z ptakami?
Leopold Staff