Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2014

Dystans całkowity:133.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:09:48
Średnia prędkość:13.57 km/h
Maksymalna prędkość:45.00 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:19.00 km i 1h 24m
Więcej statystyk

Bitwa o Szczecin

Sobota, 26 kwietnia 2014 · Komentarze(12)
Miałem dziś dylemat, bo w Policach organizowany był rajd rodzinny i do Polic planowaliśmy rodzinnie pojechać, ale Kacper mój na ospę zachorował. Więc co to za rodzina jednoosobowa? Ktoś na forum RS rzucił hasło, że jest dziś w Rosówku k. Szczecina "Bitwa o Szczecin". Inscenizacja walki jaka miała miejsce  w tym samym miejscu w roku 1945. No to pojechałem. Droga krajowa w stronę Kołbaskowa jest średnio albo wręcz wcale przyjazna rowerzystom, więc wybrałem drogę niby przyjazną rowerzystom przez Ustowo i Siadło Dolne i Górne. Po drodze miały być super widoki. Widoki były. Oto jeden z nich:
Dolina Dolnej Odry
Dolina Dolnej Odry © davidbaluch
Tylko, że droga była tak fatalna, że cały czas patrzałem, żeby nie połamać szprych. Dlatego tylko jedno zdjęcie widoku. Na więcej nie było czasu. Trzeba było drogę obserwować. Powiem szczerze, że pierwszy raz jeździłem rowerem po drogach gminnych gminy Kołbaskowo i mam teraz jak najgorsze zdanie.Tereny tak piękne, że można by z nich zrobić atrakcję turystyczną, a drogi takie, że traktor może wahacze połamać. (Jeśli je ma - bo się nie znam) Wstyd. No, ale jak się powiedziało "A", to trzeba i "B". Jadę dalej. No i dojechałem w końcu do drogi krajowej. Ostatni etap do Rosówka to trochę walka o życie. A mianowicie droga z Kołbaskowa do Rosówka bez DDR i w pewnym momencie jakiś debil mając mnie naprzeciwko zaczął wyprzedzać inne auto spychając mnie do rowu. W ogóle nawet na tych drogach wiejskich pomiędzy np. Smolęcinem a Kołbaskowem kilka razy zjeżdżałem na pobocze, bo auta grzały tak, że zarzucało je na zakrętach. Wyprowadzają się na wieś, żeby prowadzić spokojne życie, a zachowują się jak debile za kółkiem. 
W końcu dotarłem do Rosówka. Przeżyłem!!
Tam w końcu trochę fajnych atrakcji. Popatrzcie...  Stary T-34
Prawie jak Rudy 102
Prawie jak Rudy 102 © davidbaluch

Rosyjski Żołnierz
Rosyjski Żołnierz © davidbaluch
Niemiecki żołnierz
Niemiecki żołnierz © davidbaluch
Czekając na bitwę
Czekając na bitwę © davidbaluch
Potem no cóż..powrót.Znowu odcinek śmierci z Rosówka do Kołbaskowa. Przed sklepem, gdzie zasiliłem się w napój zaczepiła mnie para rowerzystów z zapytaniem jak szybko dostać się rowerem do Przecławia. Jechali drogą krajową, ale teraz boją się nią wracać. No cóż.. poradziłem im to co możliwe. Powrót przez Smolęcin i nadrabianie kilometrów. Gmina Kołbaskowo jest daleko za cywilizacją jeśli chodzi o rowerzystów.
Potem znowu szalejący kierowcy, bruk i zero DDR-ów, ale jak natrafiłem na drogę Smolęcin-Warzymice to nie mogłem sobie odmówić zrobienia zdjęcia. Piękna...

Droga Smolęcin-Warzymice
Droga Smolęcin-Warzymice © davidbaluch
No i cóż.. dotarłem do domu. Tam Kacper chory na ospę i reszta dnia w domu. Wycieczka udana, aczkolwiek wójtowi gminy Kołbaskowo powiedziałbym stanowcze NIE gdybym miał głosować tam jako mieszkaniec. Drogi gminne to jakaś masakra. Wolę jednak tereny na północ od Szczecina. Infrastruktura rowerowa nie do porównania.
Na plus chyba tylko ta dzisiejsza impreza. Czołg rewelacyjny... ;-)
I trasa którą jechałem:

Bez asekuracji.. pierwszy raz

Wtorek, 22 kwietnia 2014 · Komentarze(6)
Do pracy i z pracy. No i prawda, że bez asekuracji mimo, że przez las i niebezpieczeństwo wilków, lisów, niedźwiedzi, a przynajmniej wiewiórek i saren. Ale dałem radę. Do pracy i  z pracy dojechałem przez Puszczę Wkrzańską jakoś. Tylko, że to nie był pierwszy raz. Ale prawdziwy pierwszy raz to miał mój trzyipółroczny Kacper-rowerzysta. Na rowerku jeździ jakiś czas. Jak czytelnicy bloga wiedzą zasuwał już na biegowcu, ale jakoś nie mógł przełamać lodów do jazdy na rowerku z pedałkami. No i w końcu dziś pojechał. Deszcz padał, ale jemu (prawdziwemu rowerzyście) to nie przeszkadzało. Jak to skomentował: Było świetnie!! Jutro chce jeszcze. Dziś tylko koło naszego domu i  stąd te dwie fotografie, ale jutro może się do Lasku Arkońskiego wybierzemy. Będzie miał motywację do jazdy samodzielnej. Na przykład odwiedzimy sowę Jotwu... Hmmm. Byłoby super... zaraz sprawdzam pogodę..
Szczecin. Nauka jazdy bez asekuracji
Szczecin. Nauka jazdy bez asekuracji © davidbaluch
Zasuwam już sam!!
Zasuwam już sam!! © davidbaluch

Szczecin. W poszukiwaniu okrętu....BEMBRIDGE

Wtorek, 15 kwietnia 2014 · Komentarze(16)
W ostatnim weekendowym Kurierze Szczecińskim przeczytałem, że w Szczecinie jest statek z historią. Historia statku sięga czasów przedwojennych. Statek czy też okręt, bo brał przecież udział w wojnie jako nawigator, a także pracował jako zaopatrzeniowiec naszego ORP "Błyskawica". Przebywała na nim również królowa angielska Elżbieta II. W 1944 roku statek wspierał lądujących żołnierzy na plaży w Normandii. Jeszcze wiele z nim innych historii jest związanych. Historia tego zbudowanego w 1938 roku statku jest fascynująca. Sama renowacja to też niesłychana historia. Na przykład tabliczkę stoczniową odnaleziono w jakimś pubie w Anglii. Służyła jako podkładka do piwa!!
No więc na dowód źródła zdjęcie  strony Kuriera, czyli skąd pomysł na dzisiejszą wycieczkę:
Artykuł z Kuriera Szczecińskiego
Artykuł z Kuriera Szczecińskiego © davidbaluch
Historia Bembridge tak mnie zaciekawiła, że postanowiłem dziś odnaleźć tą jednostkę, która w tym roku w końcu została odremontowana. Według "Kuriera" stoi przy nabrzeżu egipskim w szczecińskim porcie.
Pojechałem mimo wiatru w stronę portu. Na początek przejechałem na drugą stronę Odry, co mi się nieczęsto zdarza. Już od razu spodobał mi się widok Szczecina z tej strony..
Szczecińskie bulwary
Szczecińskie bulwary © davidbaluch
Szczecin
Szczecin © davidbaluch
Potem zacząłem szukać naszej szczecińskiej perełki. Nigdzie w internecie nie znalazłem gdzie jest nabrzeże egipskie, ale w końcu dzięki przeglądnięciu kilkunastu czy kilkudziesięciu zdjęć na jednym znalazłem, że  w tle jest szyld Deutsche Bahn. No i w googlach zaraz już miałem adres. Ulica Bytomska w porcie szczecińskim.
Wiedziałem więc gdzie mam się kierować. Najpierw trafiłem na ul. Władysława IV, mijając pachnącą nieziemsko fabrykę czekolady "Gryf". Chciałem tam zostać na zawsze :-). Ale tam szlabany. Dobrze, że w telefonie mam nawigację. Sprawdziłem, że w złym kierunku pojechałem. Więc wracam zadowolony, ochlapywany błotem przez TIR-y wyjeżdżające z portu. Trafiłem na tą Bytomską. Już mniej więcej ze zdjęć internetowych kojarzę, że jestem w dobrej okolicy. I co?? Okazało się, że zabytkowy, wyremontowany statek za ciężkie pieniądze (co prawda prywatne) stoi na zamkniętym terenie Portu Szczecin. Wycieczkę szlag trafił, a do tego jaki sens stania w zamknięciu, się pytam??
Żeby czytelnikom bloga nie zepsuć wirtualnej podróży znalazłem w sieci zdjęcie statku po remoncie jak sobie stoi podziwiany przez robotników portowych.. :-(
Bembridge w Szczecinie
Bembridge w Szczecinie © davidbaluch
Potem już pojechałem  na moją stronę czyli lewobrzeże Szczecina. Jeszcze pozostając w starych klimatach przejechałem przez starówkę, gdzie zrobiłem zdjęcie ul. Siennej. Mojej ulubionej w tej części miasta. Jak na nową starówkę wygląda dość staro, ;-)
Ulica Sienna.Szczecin
Ulica Sienna.Szczecin © davidbaluch
No i tyle.Popedałowałem jeszcze do centrum, wypiłem herbatkę z termicznego kubka i do domku. A zaraz się biorę za czyszczenie roweru po błocie portowym. Niby miasto, a w błocie mam nawet kierownicę... wrrr....

XXII Szczecińskie Święto Roweru

Niedziela, 13 kwietnia 2014 · Komentarze(8)
Dziś żona zażyczyła sobie rano transportu na działkę. Zawiozłem ją autem zaraz przed 10.00, bo o 11.30 zbiórka miała być na Szczecińskie Święto Rowerowe na Pl.Grunwaldzkim, a chciałem na spokojnie dookoła Szczecina dojechać. No i po odwiezieniu Moniki, Kacpra, psa i masy zabawek na działkę wróciłem, żeby  pojechać na wycieczkę. Pojechałem sobie tak trochę dookoła, przez Wały Chrobrego, ale dotarłem. Ok. 11.10 na placu pusto. Przedtem jechałem pustą Aleją Kwiatową. Starałem się jej zrobić ładne zdjęcie, ale ta dawna aleja nie miała sobie równych. Pamiętam jak z żoną jeszcze jak Kacpra nie było czasem wśród kwiatów siadaliśmy na piwko w tym pięknym miejscu. Zniszczyli to miejsce młodzi, głupi architekci.
Aleja Kwiatowa
Aleja Kwiatowa © davidbaluch
Ale wracając do Palcu Grunwaldzkiego.. W międzyczasie przemknęła kolumna motocykli w asyście Policji. Też mają jakieś święto??
Czekam i czekam, rowerów niezbyt dużo, a korzystając z okazji zrobiłem zdjęcie pięknym magnoliom rosnącym na placu. Piękne kwiaty.
Magnolie na Placu Grunwaldzkim w Szczecinie
Magnolie na Placu Grunwaldzkim w Szczecinie © davidbaluch
Po jakimś czasie zaczynają zbierać się rowerzyści, ale niezbyt wielu. Czyżby fakt, że organizatorem jest PTTK ma na to jakiś wpływ?Hmm. Nie jestem politykiem nawet rowerowym, ale na forum Rowerowego Szczecina faktycznie nie słyszałem o imprezie ani słowa. Przeczytałem w Kurierze Szczecińskim. Czyżby wewnętrzne walki o władzę nad rowerzystami ?? Nie chcę w to wierzyć, ale... nie takie rzeczy  pod słońcem....
Powoli zbierają się rowerzyści
Powoli zbierają się rowerzyści © davidbaluch
W końcu,(na plus dla organizatorów, że punktualnie) o 12.00 ruszyliśmy. Zabezpieczenie to jeden motocykl Policji wydziału RD. Ale radził sobie świetnie. Widać, że fachowiec. Pojechaliśmy Aleją Jedności Narodowej, czy jak tam się ona teraz nazwa rozpoczynając najpierw jednym okrążeniem Placu Grunwaldzkiego. Nie padało, a wyglądało, że będzie, więc humor dopisywał.
Policja czuwa nad naszym bezpieczeństwem
Policja czuwa nad naszym bezpieczeństwem © davidbaluch
Po chwili minęliśmy Urząd Miejski i pojechaliśmy w stronę Głębokiego. Zajmowaliśmy masę miejsca, ale ludzie reagowali dość sympatycznie. Machali, nagrywali. Pamiętam, że przy Święcie Cyklicznym było dużo gorzej, ale tam kierowcy stali czasem kilkanaście minut czekając na nasz przejazd. Nie dziwota, jak to moja babcia mawiała.
Na Jasnch Błoniach
Na Jasnch Błoniach © davidbaluch
Potem już było ok.Policjant jechał z przodu i gwizdał na ludzi. Dzięki temu na dość wąskiej drodze od Pomnika Czynu Polaków do Głębokiego mieliśmy swobodny przejazd. Było fajnie.
Okolice Różanki. Podążamy w stronę Głębokiego
Okolice Różanki. Podążamy w stronę Głębokiego © davidbaluch
Potem dojechaliśmy na polanę w okolicę Głębokiego. Była chwila przerwy. Rozdano jakieś beznadziejne kserokopie czegoś tam. A także dość fajne mapki szczecińskich tras rowerowych po czym cała wycieczka ruszyła tą samą trasą z powrotem. A ja chciałem troszkę w samotności popedałować i pojechałem przez Dolinę Siedmiu Młynów lasami na Warszewo i potem z górki na pazurki do domu. 
A na koniec do auta i po rodzinkę na działkę. Dzień zaliczam do udanych...

A... zapomniałbym. W domu oglądanie wyścigu Paryż - Roubaix. Uczta dla oczu.

Szczecin. Na plac zabaw i z powrotem

Sobota, 12 kwietnia 2014 · Komentarze(2)
Dziś króciutko. Tylko wieczorny wypad z Moniką i Kacprem na plac zabaw ostatnio odkryty przy ul. Złotowskiej w Szczecinie. Kacper go bardzo polubił, więc przejażdżka 5 km pod górę, a potem 5 km  w dół. Na placu zabaw pobawiłem się w piaskownicy, a potem z powrotem do domu. Powrót oczywiście fajniejszy. Potem w domku już winko z żoną przy sobocie i oglądanie serialu "Wikingowie" w TV.Sobota jak sobota. Minęła. Dobrze, że choć troszeczkę pokręciliśmy pedałami. A na maj szykuje się weekendowy wypad rowerem do Szwecji. Rezerwacja już jest. Będzie się działo.... :-)
No i 3 fotki z dzisiejszej przejażdżki rodzinnej.
Ja i Kacper
Ja i Kacper © davidbaluch
Monika na swoim Romecie
Monika na swoim Romecie © davidbaluch
Kacper na placu zabaw
Kacper na placu zabaw © davidbaluch

Wieczorne odwiedziny u Sowy. Szczecin

Poniedziałek, 7 kwietnia 2014 · Komentarze(5)
Dziś wieczorem, krótki wypad. Tak mnie naszło wieczorem na przejażdżkę. Najpierw pojechałem do sowy. Była. Cały czas śpi na tym samym drzewie. Zdjęcia nie robiłem. Zainteresowanych odsyłam do fotki z poprzedniego wpisu. Sowa śpioch siedziała słodko w tym samym miejscu.
Po kilku minutach podpatrywania pożegnałem się z sową i pojechałem dalej. Dziś tak ciepły wieczór, że rowerzystów i biegaczy masa. Pewna para rowerzystów tak romantycznie podziwiała Syreni Staw, że nie śmiałem im przeszkadzać. Tylko tak delikatnie zrobiłem fotkę ich roweru podziwiającego przyrodę.. :-)
Syrenie stawy. Szczecin
Syrenie stawy. Szczecin © davidbaluch
Niedługo potem po kilkuset obrotach korbą zobaczyłem coś, co mnie niezmiernie ucieszyło. Na Arkonce znowu są robotnicy. Jako ojciec trzyletniego brzdąca jestem żywo zainteresowany zakończeniem budowy Arkonki, która ma być podobno najfajniejszym odkrytym basenem w Polsce. Ostatnio jeden z zastępców Prezydenta Szczecina obiecał publicznie, że na 100% (dodał, że nawet nie na 99%, a na 100%) najpóźniej 1 lipca dzieci wejdą na teren kąpieliska. Pożyjemy zobaczymy... Jak będzie nieskończone to wejdziemy przez płot.. a co... OBIECALI??? TO WEJDZIEMY!!!
Dziś wygląda to jeszcze tak:
Arkonka w budowie
Arkonka w budowie © davidbaluch
No i popedałowałem do domu. Po drodze miałem jeszcze frajdę, bo przegoniłem parę na oko 20-latków, którzy wyraźnie z dziadka mieli ubaw na płaskim, by po drodze pod górę ulicą Przyjaciół Żołnierza zostać daleko w tyle. Taka młodzież. Ale i tak dobrze, że przed komputerem nie siedzą jak większość dzisiejszych młodych... No cóż takie czasy.
I na koniec zdjęcie mojego roweru jak odpoczywał przed podjazdem pod górę prosto do domu .... Jeszcze tylko 2 kilometry maleńki.. Dasz radę.. ;-)
Wieczorny powrót do domu
Wieczorny powrót do domu © davidbaluch

Polowanie na sowę

Sobota, 5 kwietnia 2014 · Komentarze(9)
Tydzień chorowałem. I mój Kacper też. Ale dzisiaj sobota. Nie mogłem wytrzymać i musiałem na rower wyjść choć troszkę jeszcze boli gardło. Nie ryzykowałem brać Kacpra. Pojechałem sam. A Kacper mój wielkim fanem sów jest i nieraz udawałem w lesie odgłosy sowy, żeby cieszył się, że sowa była. Raz widzieliśmy na żywo, ale tylko w przelocie. Na BS jest taki rowerzysta, który wie, gdzie sowa śpi. To Jotwu oczywiście. No i podzielił się ze mną tajemnicą. (Dziękuję raz jeszcze Janusz w imieniu moim i Kacperka). Po wytycznych na prywatnej wiadomości dziś rano trafiłem jak po sznurku. Bez Kacpra, bo ledwo ozdrowiał, a dziś zimno, ale sowę dziś zobaczył. O tym potem. Chwilę wypatrywałem, myślałem, że już nic  z tego, ale okazało się, że sówka śpi na drzewie obok. Bez wskazówek Jotwu nigdy w życiu bym nie trafił i nie znalazł ptaszyny. I chyba nikt inny też. W każdym razie sowa w Szczecinie jest. Śpi na drzewie, a obok przechodzą setki spacerowiczów, setki rowerzystów i nie wiedzą, że obok jest słodka ptaszyna. Światło dziś takie sobie. Zrobiłem fotkę, ale jeszcze tu wrócę jak warunki fotograficzne będą lepsze..
Słodki Puszczyk
Słodki Puszczyk © davidbaluch
Potem pojechałem w kierunku Głębokiego. Po tygodniu pracy, przebywania z ludźmi (niekoniecznie takimi jakich lubię) chciałem zanurzyć się w lesie. Po drodze bardzo żałowałem, że aparat schowałem do kuferka, bo prawie wjechałem w sarny. Wyskoczyły jakieś 10 merów przede mną i pognały w siną dal. Po dotarciu do Głębokiego pojechałem dalej  Doliną Siedmiu Młynów. Posiedziałem nad moją najulubieńszą rzeczką Osówką, której taki portrecik zrobiłem:
Rzeczka Osówka
Rzeczka Osówka © davidbaluch
Potem przez Gubałówkę (Szczecińską  dla tych co nie stąd. Nie tą w górach ;-)  dotarłem na Warszewo i na koniec to już z górki na pazurki.... Po drodze jeszcze foto-stop. Moja foto-miejscówka z tarasu NETTO przy ul. Duńskiej. Szczecin. A właściwie kawałek Szczecina. 
Szczecin. Widok z ulicy Duńskiej
Szczecin. Widok z ulicy Duńskiej © davidbaluch
No i szybki dojazd do domu. A tam Kacper czekał i pytał się czy Uhu (Sowa) była. Zapakowałem go w auto, żonę też i po kilkunastu minutach w trójkę ponownie oglądaliśmy sowę Jotwu. DZIĘKUJEMY!!