Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2013

Dystans całkowity:157.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:11:16
Średnia prędkość:13.93 km/h
Maksymalna prędkość:41.00 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:26.17 km i 1h 52m
Więcej statystyk

Niewidomi na rowerach

Niedziela, 29 września 2013 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Dziś zorganizowano w Szczecinie akcję "Niewidomi na tandemach". Miała na celu integrację osób niewidzących lub niedowidzących, a przede wszystkim fajne spędzenie czasu na rowerach. Rano szybka decyzja i pojechaliśmy. Zbiórka o 10.00 na Placu Lotników. Troszkę gnaliśmy, bo jak to zwykle bywa okazało się, że w Moniki rowerze trzeba koła dopompować i zanim żeśmy się w siodełka usadowili była już 9.40. Ale myk, myk i jesteśmy. O 10.00 meldujemy się na miejscu zbiórki. Ludzi sporo. Pogoda ładna to i frekwencja dopisała. No i w końcu poznałem co niektórych rowerzystów znanych dotąd tylko z wirtualnego świata.
Zbiórka na Placu Lotników © davidbaluch

Po odgwizdaniu startu i wcześniejszej prezentacji tandemów dla radia i TVP Szczecin.. ruszyliśmy! Super pogoda, fajne towarzystwo i jedziemy w stronę Głębokiego. Przez jakiś czas towarzyszyła nam krowa na rowerze, ale potem gdzieś znikła. Zastanawiałem się czy z Kacprem w foteliku z tyłu mogę się zaliczać do tandemowców? Jedziemy w końcu we dwóch na jednym rowerze. Co z tego, że Kacper nie pedałuje? Za krótkie ma nogi.. i tyle. Po drodze mijamy odnawiany właśnie Urząd Miasta.
Przed Urzędem Miasta w Szczecinie © davidbaluch

Jedziemy, a po drodze jak zwykle niektórym pieszym nie podoba się taki tłum rowerzystów i głośno komentowali swoje niezadowolenie z faktu, że ktoś śmiał wyjechać w niedzielę na rower. Śmiejemy się raczej z nich. Humoru nam nie popsuli. Przy wiecznej budowie czyli basenie "Arkonka" pierwszy postój, bo w jednym tandemie się popsuło coś. Nieważne co. Czekamy.
Postój w pobliżu"Arkonki" © davidbaluch

Potem jedziemy i jedziemy aż docieramy do Polany Sportowej na której ma być ognisko. Ale organizator doszedł do wniosku, że nie zasłużyliśmy jeszcze na kiełbasę i każe nam jechać dalej. Więc pojechaliśmy. Na końcu jeziora Głębokie ponowny wymuszony postój, bo nam się jeden uczestnik, notabene przewodnik, zgubił. Kacper najbardziej się ucieszył, bo już od kilku minut szeptał mi z tylnego fotelika, że chce biegać. Co jakiś czas pytał też kiedy "ogień i mięcho" będzie. Więc natychmiast po zatrzymaniu zaczął biegać.
Postój koło jeziora Głębokie © davidbaluch

Po jakimś czasie z jakichś krzaków wynurzył się zagubiony nasz przewodnik, który jak okazało się pojechał gdzieś prosto podczas gdy reszta skręciła. No i cały peleton pojechał dalej wokół jeziora by dotrzeć do pętli autobusowej "Głębokie".
Przy pętli autobusowej. Głębokie © davidbaluch

W końcu docieramy po raz drugi na Polanę Sportową i Kacper cieszy mi się z tyłu, że w końcu mięcho będzie. Jeden po drugim wszyscy wjeżdżają i zsiadają ze swoich rumaków. Tych dwu jak i jednoosobowych.
Docieramy na Polanę Sportową. Będzie ognicho © davidbaluch

Na początku szukamy drewna. Okazuje się, że po lecie las jest tak ogołocony z drewna, że ledwo udaje się znaleźć kilkanaście szczap drewna. Potem kilku ochotników wyraźnie zaprawionych w takich zadaniach dość szybko rozpala ogień. Uff.. Będzie ognisko. Najbardziej niecierpliwie czeka Kacper.
Rozpalanie ogniska © davidbaluch

Ponieważ mimo wszystko trochę to trwa, to Kacper postanowił zjeść na początek suchą bułkę. Zgłodniał bardzo. Co prawda nie pedałował, a jedynie siedział, ale jako pilot był dość aktywny (cały czas poganiał mnie, żeby szybciej jechać) i to wyraźnie zużyło mu sporo energii.
Kacper czeka na ognisko i pochłania suchą bułkę © davidbaluch

W końcu płonie ognisko w lesie. Można zacząć piec kiełbasy i wędzić ubrania. Naprawdę.. nie ma to jak fajne ognisko na wycieczce rowerowej.
W końcu nadszedł czas pieczenia © davidbaluch

Atmosfera zrobiła się naprawdę fajna. Wszyscy wesoło dyskutują. Padła propozycja, aby taką imprezę, tj. "Niewidomi na tandemach" powtarzać cyklicznie co miesiąc. Kacper dzięki swojemu urokowi osobistemu otrzymał od sympatycznej rowerzystki wafelka (którego zjadł dopiero w domu) i tak czas leciał i leciał. Zrobiło się leniwie.. Kacper pozował do zdjęć :-)
Kacper - mały model :-) © davidbaluch

W końcu padła propozycja, żeby spróbować jazdy na tandemach. Rzucili się wszyscy. Różnie z tym było, ale większość sobie radziła. Choć nie jest to takie podobno proste jak się wydaje. Monika też skorzystała z okazji pojeździła chwilę z zaprawioną "tandemistką".
Monika próbuje sił na tandemie © davidbaluch

No i w końcu trzeba było w opuścić sympatyczne towarzystwo. Nie zaśpiewaliśmy jeszcze "ogniska już dogasa blask", ale ponieważ pies w domu czeka na swój spacer leśny, to trzeba było popedałować do domu. Po przyjeździe Kacper stwierdził, że nie ma siły na las, więc już samotnie z moimi czterema łapami pojechaliśmy samochodem na Warszewo. Wyhasał się, wybiegał i wróciliśmy do domu. Pogoda piękna, ale chyba na dziś starczy. Kacper zasnął i spał. Pewnie mu się mięcho śniło..
A o 18.30 niespodzianka. Zobaczyliśmy się w Kronice Szczecińskiej. Kacpra pierwszy występ w telewizji. A co.. może karierę telewizyjną zrobi ;-)

Jesień.. i do pracy czas...

Wtorek, 24 września 2013 · Komentarze(2)
Koniec urlopu. Dziś pierwszy dzień do pracy. No masakra. Pobudka po piątej.Ciemno, wilki jakieś.. Doszedłem do wniosku, że nie zniosę jazdy zatłoczonym autobusem z ziejącymi piwem robotnikami z Zakładów Chemicznych w Policach. No, ale rowerem też nie chciało mi się jechać ze Szczecina do Polic tak rano i zaraz po urlopie. jak już pisałem, ciemno, wilki jakieś..
Więc pojechałem hybrydą czyli: Na przystanek rowerem, potem pospiesznym "F", którym o tej godzinie jadą 3 w, a w porywach 5 osób. Potem znowu rowerem i jestem. Dzień jak co dzień.. niefajny. Ale potem na rower i do domu. Pojechałem z Polic przez Siedlice, do góry, do góry, a potem lasem. Jesiennie już bardzo się zrobiło. Błoto miejscami masakryczne. I tak piąłem się w górę, aż dojechałem do Warszewa po drodze mijając Dęby Bogusława. No a od Podbórzańskiej to już z górki na pazurki.Szkoda, że niedługo całkiem zimno się zrobi. I jak tu żyć panie premierze??
Dzisiejsza droga z Polic do Szczecina przez Leśno Górne. Błoto. Jesień nadchodzi © davidbaluch

A tak dla poprawienia humoru (sobie chyba) to jeszcze dodam zdjęcie części grzybków, które zebraliśmy wczoraj. Poszły na patelnię. Mniam...
Wczoraj zebrane grzybki podgrzybki i dwa kozaki © davidbaluch

Trasa z dzisiaj:
/5042281

Urlopowa przejażdżka

Czwartek, 19 września 2013 · Komentarze(4)
Mam urlop, a pogoda taka różna. Przedwczoraj byliśmy na grzybach koło Goleniowa.. niewiele znaleźliśmy, ale zawsze na patelnię z jajkiem starczyło dla naszej trójki. Wczoraj lało i cały dzień na basenie "Laguna" w Gryfinie. (jedno zdjęcie wrzucam żony jak fajnie się bawiliśmy ;o) ) Dzisiaj za to wycieczka z moim Kacprem po Szczecinie w foteliku rowerowym.. tzn. on nie ja. Tradycyjnie DDR-ami bo mokro, przez Różankę i oglądać tramwaje na Placu Grunwaldzkim. Potem dokupiliśmy rybki do akwarium na Mazurskiej w ulubionym sklepie z rybkami. Ogólnie fajnie urlop mija :-)
Wycieczka z tatą © davidbaluch

W ogrodzie Różanka w Szczecinie © davidbaluch

Na basenie w Gryfinie © davidbaluch

Rowerowe Dni Szczecina

Niedziela, 15 września 2013 · Komentarze(7)
Dziś jest dzień na który Kacper czeka od kilku dni. Wyścig na stadionie przy ul. Tenisowej u nas w Szczecinie. Wyścig dla dzieci, a najmłodsza kategoria to rowerki biegowe i czterokołowe. Maszynę wczoraj umyliśmy, opracowaliśmy strategię wyścigu:-) i rano pobudka. Ja jak zwykle obudziłem się koło 7.00 mimo, że niedziela. Kilka minut po siódmej postanowiłem pojeździć choć trochę na rowerze, ale Kacper jedno oko otworzył i na widok roweru wrzasnął, że on też!! No to bez śniadania, bez lelochowania o 7.30 znaleźliśmy się na rowerze przed domem i popedałowaliśmy w dal. Nie będę opisywał, choć było fajnie, bo najciekawsze dopiero miało nadejść. Po powrocie koło 9.00 zaczęliśmy się szykować na wyjścia.
No i krótko przed 10.00 dotarliśmy na stadion przy ul.Tenisowej. Kacper pobrał numer startowy z wydrukowanym imieniem i nazwiskiem i zaczął rozgrzewkę.Najpierw zdjęcie na tle logo sponsora:
Początek. Zdjęcie na tle logo sponsora © davidbaluch

Potem już konkretna rozgrzewka na bieżni. Różne kategorie wiekowe, ale Kacper nie ma kompleksów. Ściga się na sucho ze wszystkimi.
Rozgrzewka przed wyścigiem © davidbaluch

Nagle załamanie pogody. Deszcz. Ale Kacper krzyczy, że nie chce parasolki, ucieka spod niej i wystarcza mu płaszcz przeciwdeszczowy. Martwiliśmy się, czy nie zachoruje. Ale on był zdeterminowany i wciąż dopytuje kiedy start. Czekamy..
Kacper w pelerynce przeciwdeszczowej-czekamy na start © davidbaluch

No i w końcu start!!! Kacper wystartował z lekkim opóźnieniem, ale potem nabrał tempa. Dystans dla tej kategorii to 100 metrów, choć on zaprawiony na dystansach 2-3 kilometrowych wolałby więcej. Ale cóż. Na początku dwóch harpaganów, jeden dużo starszy, ale na rowerku biegowym, drugi uczciwie w tym samym wieku wystartowali i zostawili resztę stawki na końcu. Walka szła już o trzecie miejsce tylko. I Kacper nagle wyminął peleton i wysunął się na prowadzenie (tej tylnej części wyścigu)I jeeeest!! Trzecie miejsce. W tej kategorii niestety nie było klasyfikacji i wszystkie dzieci wygrywały. No i dobrze może...
Wyścig. Kacper wysunął się czoło peletonu © davidbaluch

Potem następne, coraz starsze kategorie. Kacper siedzi grzecznie i kibicuje innym zawodnikom. Czasem bije brawo. Jest fajnie, tylko pogoda nie taka. Zimno i czasem deszcz pada. Czekamy na wyścig wnuka kolegi. W końcu i on się doczekał.
Samotny kibic © davidbaluch

No i koniec. Dekoracje. Wołają w końcu przedszkolaków. Podium jest, ale tu nie było klasyfikacji, więc kto pierwszy ten lepszy. Niektórzy rodzice przedzierają się jakby o niepodległość walczyli, żeby syna postawić na podium. Kacper był lekko wystraszony i ledwo mi się go udało obok postawić, a i tak kontrolował gdzie tata. Ale medal dostał. I był dumny bardzo.
Odbiór medali © davidbaluch

A tu zdjęcie medalu:
Medal "Rowerowe Dni Szczecina 2013" © davidbaluch

Na koniec w domu Kacper szczęśliwy, bo dostał jeszcze torbę , a w niej kredki, odblaski, wiatrak i inne gadżety. Kacper dumny nosi medal na szyi.

Ulicą Sezamkową nad rzeczkę Osówkę

Sobota, 14 września 2013 · Komentarze(4)
Dawno nic nie pisałem, oj dawno. Ale dziś sobota i upałów już nie ma, więc po dziewiątej rano wyciągnąłem rower, założyłem fotelik dla Kacpra i żegnani smutnym spojrzeniem naszego psa Brebisa ruszyliśmy na rower. Kacper od razu wyznaczył cel podróży: DO LASU!! Na nieszczęście od nas z domu do lasu jest pod górę, ale co tam. Jedziemy. Pedałuję drogą rowerową po Przyjaciół Żołnierza, potem ostro pod górę ul. Duńską. Kacper nie wygląda jakoś na zmęczonego i pogania, że szybciej chce. No cóż.. też bym się rozsiadł chętnie w takim foteliku, otworzył Tyskie i podziwiał panoramę Szczecina. Ale chyba nie mam już na to szans...
No i w końcu najgorszy odcinek za nami. Jesteśmy u góry.
Ulica Duńska - na szczycie © davidbaluch

Potem jedziemy przez Warszewo, mijamy nowo wybudowane piękne domy i zastanawiam się skąd ludzie mają na to pieniądze... Jedziemy i jedziemy i na wysokości ulicy Sezamkowej rozlega się z tyłu alarm: SIKU!!
No to postój pierwszy. Niebo wygląda nieciekawie. Zastanawiam się czy nie będzie padać. Ale co tam.. Z cukru nie jesteśmy. Do lasu też już niedaleko.
Ulica Sezamkowa © davidbaluch

Na wysokości Szczecińskiej Gubałówki wjeżdżamy do lasu, a właściwie Puszczy Wkrzańskiej. I jedziemy wzdłuż pięknej rzeczki Osówki. Kacprowi jak to dziecku od razu włącza się wyobraźnia i pyta czy wilki tu są. Powiedziałem, że są, ale jeszcze śpią o tej porze, więc uspokojony jechał i podziwiał przyrodę. Kacper w ogóle uwielbia przyrodę. W mieście mówi, że jest za głośno. Robimy sobie w końcu mały postój koło rzeczki i Kacper nagle patrzy i mówi: Tata, grzyb!! Faktycznie znalazł grzyba. Dumny z siebie zabiera go i mówi, że bierzemy do domu, żeby zjeść. Grzyb jest niestety niejadalny, ale jak wytłumaczyć dziecku, że lepiej go zostawić.. hm uparł się i koniec. On tego grzyba zje i koniec. W końcu po chwili namysłu mówię, że trzeba zostawić grzyba, bo przyjdzie wilk, będzie głodny i musi coś jeść. Na to Kacper mówi: "Tu jest woda, niech rybę złowi i zje". Tłumaczę, że dziś wilk ma ochotę na grzyba. W końcu z oporami położył grzyba na ziemi i pojechaliśmy dalej.
Grzyb - podstawowe jedzenie wilków © davidbaluch

Po krótkim zjeździe w dół dotarliśmy do Polany Harcerskiej na której zrobiliśmy sobie wspólne pamiątkowe zdjęcie. Tata z synem w lesie.
Tata i syn © davidbaluch

Po chwili biegania Kacper mówi, że chce "busia". Buś to inaczej Kubuś czyli napój dla dzieci. Jedziemy więc w stronę pętli autobusowej na Głębokim. Tam zawsze otwarty jest niezawodny kiosk. Docieramy, a tu lipa! Wisi kartka "przerwa urlopowa". Kacper bardzo zwiedziony, mówi, że bardzo chce mu się pić. Jedziemy więc dalej przez las w stronę Arkońskiej. Po drodze mijamy budowę basenu Arkonki i nie wiem czemu przychodzi mi na myśl film "Neverending Story" :o). Potem DDR-ką przy ulicy Arkońskiej i JEST!! Sklep Malinka, gdzie sprzedają "busie". Zakupujemy, siadamy na pobliskiej ławce i Kacper wciąga prawie całą butlę na raz.
Kupiliśmy Kubusia, Hurra!! © davidbaluch

Potem jeszcze kawałek pod górę i znowu ul.Przyjaciół Żołnierza i docieramy powoli do Wilczej. Przy skrzyżowaniu Kacper zatkał demonstracyjnie uszy i mówi, że tu jest za głośno. Chce do lasu. Ale po chwili docieramy pod dom i koniec. Wycieczka udana. Zaraz jedziemy na Jasne Błonia. Dziś tam jest jakiś festyn..

Trasa:
/5042281

Praca w te i we wte

Sobota, 7 września 2013 · Komentarze(2)
Dawno żadnych wpisów nie miałem tutaj. Ale nie dlatego, że nie jeździłem, tylko dlatego, że jeździłem w zasadzie tylko do pracy i to nie zawsze, bo czasem leń ciągnął mnie z rana do auta lub autobusu. W drodze do pracy i z pracy nic ciekawego się nie działo więc i pisać nie było co. No, ale żeby kilometry nie uciekły, to wrzucam zbiorczo kilometry do pracy z ostatnich 2 tygodni. I tyle. Dziś mieliśmy jechać rowerami całą rodziną oglądać stary pociąg pod przewodnictwem Siwobrodego, ale pogoda przeważyła na korzyść morza. I zaraz pakujemy się do blachowozu i jedziemy do Międzyzdrojów. Wrócimy wieczorem. No, ale jutro niedziela. Na pewno już wyrwę się w końcu na rower turystycznie...