Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2013

Dystans całkowity:135.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:09:57
Średnia prędkość:13.59 km/h
Maksymalna prędkość:51.00 km/h
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:13.52 km i 0h 59m
Więcej statystyk

Wypadek Kacpra

Wtorek, 30 kwietnia 2013 · Komentarze(7)
Dziś wybraliśmy się w trójkę rowerami nad jezioro Głębokie. I okazuje się, że jazda na rowerze jest bezpieczniejsza niż leżenie w łóżku. Ale po kolei. Wycieczka jak wycieczka pojechaliśmy sobie DDR-ami Przyjaciół Żołnierza, Arkońską, przez las na Głębokie. Po drodze zobaczyliśmy, że na budowanym podobno najfajniejszym otwartym kompleksie basenowym "Arkonka" stoją już zjeżdżalnie. Super. Niby latem ma być otwarte. Zdjęcia nie zrobiłem jakoś, ale naprawdę stoją. Potem zatrzymaliśmy się na małym placu zabaw na terenie kąpieliska "Głębokie" Kacper pozjeżdżał ze ślizgawki, pobawił się i potem przez Park Kasprowicza powrót do domu. Pogoda super, słońce i kilkanaście stopni. Wyjazd bardzo udany.
No, ale w domu Kacper powiedział, że chce spać. Właściwie zasypiał już w foteliku na rowerze, ale jakoś do domu dotrwał. W domu położył się na łóżko, ale jak to on przed spaniem jeszcze harcuje po łóżku. No i tak nieszczęśliwie harcował, że potknął się spadł z łóżka, a po drodze rymsnął czołem o kant stołu. Krew zaczęła się lać, Kacper się drze, wszystko czerwone od krwi, czoło rozwalone. Szybko w try miga go ubraliśmy jakoś, pędem do auta (rower to nie byłby w tym momencie odpowiedni środek transportu - jednak czasem auto jest lepsze niż rower) i do szpitala dziecięcego na Wojciecha pojechaliśmy. Tam zastrzyk znieczulający i szycie. Dobrze,że wstrząsu mózgu nie dostał, bo walnął aż huknęło. No i co jest bezpieczniejsze? Łóżko czy rower??
Droga laskiem koło nowo powstającego kapielska "Arkonka" © davidbaluch

Zabawa przy jeziorze "Głębokie" © davidbaluch

Kacper po opatrzeniu w szpitalu. tutaj już w domku. © davidbaluch

/5042281

Z Kacprem po Szczecinie

Sobota, 27 kwietnia 2013 · Komentarze(3)
Dziś od rana niezbyt ładna pogoda, około 7 stopni tylko, ale nie padało, więc na krótka wycieczkę z Kacprem można sobie pozwolić. Około 11.00 zapakowaliśmy fotelik na rower i razem z Kacprem ruszyliśmy na sobotni objazd Szczecina. Pojechaliśmy sobie w stronę Parku Kasprowicza. Najpierw zatrzymaliśmy się na placu zabaw koło amfiteatru i po zabawie Kacper tradycyjnie nie chciał wsiadać na rower. On chce się bawić!! W końcu jakoś dał się przekonać. Potem dojechaliśmy na Jasne Błonia. Coś tam się działo, teren taśmami ogrodzony, jakieś chłopaki z koszulkami "sędzia", a do tego Policja, Straż Miejska i Pogotowie wszędzie. Nie zatrzymywaliśmy się jednak tylko pojechaliśmy na Plac Grunwaldzki. Tam Kacper zafascynował się tramwajami. Staliśmy i oglądaliśmy tramwaje. Kacper machał do wszystkich w tramwajach. Niektórzy machali też do niego. Po 5 tramwajach przejechaliśmy przez Aleję Fontann i pojechaliśmy w stronę zamku przez brzydką betonową, a kiedyś tak piękną Aleję Kwiatową. Po powrocie Kacper opowiadał mamie, że widział 5 ciuch ciuch (czyli tramwajów), konika (Pomnik na Placu Lotników) i do tego "ijo" (czyli wszelkiej maści samochody z kogutami na dachu - od pogotowia do śmieciarek). Wróciliśmy do domu po ponad godzinie, bo już mu się zimno zaczynało robić. Było fajnie.

Przed domem - początek wycieczki z Kacprem po Szczecinie © davidbaluch


NA placu zabaw koło Amfiteatru © davidbaluch


W Aleji Fontann © davidbaluch


Trasa:
/5042281

Tantow - Penkun - Tantow

Wtorek, 23 kwietnia 2013 · Komentarze(6)
Kategoria Po Niemczech
Ponieważ wciąż mam urlop, a i pogoda dopisuje, więc dziś całą rodziną wybraliśmy się na wycieczkę rowerową. I przeszedł wreszcie czas wypróbować bagażnik rowerowy na dach auta, który od miesiąca leżał w piwnicy. Po mękach wielkich i złożeniu go z instrukcją obsługi w ręku udało się jakoś zapakować rowery i wybraliśmy się do pobliskich Niemiec. Postanowiliśmy przejechać kawałek znaną trasą Oder-Neiße-Radweg ( http://www.oder-neisse-radweg.de/ ) Odcinek z Tantow do Penkun i z powrotem. W sumie tylko 20 km, ale ponieważ wycieczka z Kacprem i psem, to na dłuższe wyprawy nie możemy sobie póki co pozwolić. Kacper niestety po godzinie czy półtorej jazdy rowerem nie chce dłużej siedzieć w foteliku. Na początek dojechaliśmy do Tantow, gdzie zaparkowaliśmy przed dworcem kolejowym.
Dojechaliśmy do Tantow. Przed dworcem kolejowym zostawiamy auto. © davidbaluch

Potem ruszamy dalej, mijamy ładne widoki, rzeczka jak z obrazka
Rzeczka w Tantow. © davidbaluch

Brebis niezbyt zadowolony, ale jedzie dzielnie w koszyku. Wiatr wiał niestety prosto w twarz i do tego dużo pod górę. Podjazd był ciężki.
Droga rowerowa w pobliżu Tantow © davidbaluch

West na rowerze na trasie Oder-Neisse-Radweg © davidbaluch

Dojeżdżamy do skrzyżowania w pobliżu Damitzow. Tu trzeba odbić w lewo, ale wszystko jest pięknie oznakowane. Jak to u Niemców.
Oder-Neisse-Radweg. W pobliżu Damitzow © davidbaluch

Po jakimś czasie Monika nie miała momentami siły jechać pod górę i prowadziła rower. Tutaj po minięciu miejscowości Schönfeld. Ogólnie narzekała na wiatr, bo wiało faktycznie mocno. Poza tym trasa się jej podobała.
Pod górkę z Schönfeld w stronę Penkun © davidbaluch

Jadąc dalej mijamy potężne wiatraki. Przejeżdżamy tuż obok nich i słyszymy potężny szum wiatru przypominający lecący samolot. Wiatraków jest wokoło mnóstwo. Towarzyszą nam w zasadzie całą drogę. Kacprowi bardzo się podobają, ale już wiatr, którym są napędzane dużo mniej.
Wiatraki pomiędzy Schönfeld a Penkun © davidbaluch

No i w końcu dojeżdżamy. Na wjeździe Rowerowa Tankstella. Można naprawić rower, zjeść, napić się i przenocować. Full wypas dla rowerzystów. Obok domki kampingowe, które można wynająć. Miejscówka naprawdę fajna. Domki 10 metrów od jeziora.
Fahrrad Tankstelle w Penkun © davidbaluch

Potem jeszcze popas nad brzegiem jeziora z uroczą, malutką plażą i wracamy tą samą drogą do Tantow, to jest tam gdzie zostało nasze autko. Trasa bardzo fajna, polecamy wszystkim. Można oczywiście dowolnie ją wydłużyć jeśli ma się możliwość. My musieliśmy zadowolić się 20 kilometrami. Ale warto było. Udany wtorek.
Piknik nad brzegiem jeziora w Penkun © davidbaluch

I znowu 10 kilometrów pod wiatr?! © davidbaluch

/5042281

Na Głębokie

Poniedziałek, 22 kwietnia 2013 · Komentarze(0)
Cieplutko, fajnie. Zima zmieniła się od razu w lato i pogoda zachęca do przejażdżek. Pod wieczór wybrałem się więc na samotną wycieczkę rowerową. Jak zwykle wdrapałem się na Warszewo, koło Szczecińskiej Gubałówki przez las pojechałem nad jezioro Głębokie. Tam chwila relaksu, objazd jeziora wokoło (czyli 5 km) i powrót przez las do domu.Takie relaksacyjne 20 km. Bardzo przyjemny wieczór. I bardzo dużo rowerzystów, rowerzystek i biegaczy po drodze spotkałem. Wiosna pełną gębą. W domu czekał w oknie jak zwykle wierny pies. A Kacperek po moim przyjściu mówi: "Tata! Brebi ryczał!!" No tak, Brebis zawsze ryczy jak jego pan wychodzi bez niego z domu.
Jezioro Głębokie w Szczecinie © davidbaluch

/5042281

Wieczorna przejażdżka

Sobota, 20 kwietnia 2013 · Komentarze(1)
Wieczorem naszła mnie chętka na przejażdżkę po okolicy i wybrałem się pod górę na Warszewo i z powrotem. Fajnie tak wieczorem pojeździć, puste drogi, mało ludzi, pewnie jeszcze lepiej by się w nocy jeździło, ale 21.30 to też dobra godzina na przejażdżkę rowerową. Pies tylko w domu się obraził i leżał sam w ciemnym pokoju czekając na swojego pana.
Ulica Warcisława w Szczecinie - podjazd pod górę na Warszewo © davidbaluch


/5042281

Samotnie na Golęcino

Piątek, 19 kwietnia 2013 · Komentarze(1)
Dziś Kacper z mamą pojechał do babci więc uwolniony z ciężaru(choć sympatycznego ciężaru)za plecami pojechałem na samotna przejażdżkę w końcu trochę też w terenie, bo w końcu Merida na teren bardziej niż na DDR-y. Pojechałem tak jak wczoraj w kierunku wodozbioru, potem drogami zabłoconymi przez pola i łąki mijając nieopodal Przęsocin dojechałem do ulicy Nehringa, a potem ulicą Tęczową przez las w stronę Golęcina. Pierwszy raz jechałem tą trasą i nawet nie wiedziałem, że takie wysokie wąwozy są w okolicy ulicy Tęczowej. Momentami w dół jechałem na zaciśniętych klamkach. Do domu wróciłem wzdłuż Odry przez Gocław i Golęcino. I jak zwykle , prysznic i na 14.00 do pracy
Przed wjazdem na teren Wodozbioru - od strony Przęsocina © davidbaluch


Jeden z wąwozów przy zjeździe ulicą Tęczową w Szczecinie © davidbaluch


/5042281

Pies rowerzysta

Czwartek, 18 kwietnia 2013 · Komentarze(0)
Czwartkowy poranek. Do pracy na popołudnie. Warto więc wybrać się na rower. Jakiś miesiąc temu kupiłem metalowy kosz i pomyśleliśmy, że warto zrobić pierwszą eksperymentalną jazdę rowerami całą rodziną, tzn. również z psem. Zamontowałem koszyk na rower Moniki, bo ze mną jeździ Kacper,a pies i dziecko to trochę za dużo. Pies waży jakby nie było prawie 11 kilogramów. No więc zapakowaliśmy przed domem psa do koszyka. Widać było, że ma stracha, ale dzielnie siedział. Chęć wyjścia ze wszystkimi na dwór była silniejsza niż strach przed nieznanym.
Pakujemy Brebisa przed domem do koszyka © davidbaluch


Potem ruszyliśmy. Na początku Brebis strasznie się kręcił, chciał odwrócić psa ogonem, ale był przypięty i się nie dało. Potem trochę się uspokoił i jechał wzbudzając zainteresowanie przechodniów. Postanowiliśmy pojechać na wzgórza warszewskie. Ruszyliśmy więc Przyjaciół Żołnierza (gdzie są chyba jedyne w Szczecinie światła wykrywające rowerzystę i nic nie trzeba przyciskać, żeby się zielone włączyło), potem nową ulicą Warcisława i cały czas pod górę.
Jedziemy w górę ulicą Warcisława © davidbaluch

Droga dla rowerów w stronę Warszewa ulicą Warcisława i Nowokresową jest świetna. Jazda nią to sama przyjemność. Brebis coraz bardziej przekonywał się do jazdy, ale czasem kręcił tyłkiem powodując taniec Moniki na rowerze. Po jakimś czasie się do tych cyrków przyzwyczaiła, a i Brebis się uspokoił. Dojechaliśmy do ulicy Kredowej, minęliśmy jeziorko i dojechaliśmy do początku rezerwatu przyrody "Wodozbiór"
Jedziemy ulicą Kredową. Zaraz osiągniemy cel © davidbaluch


Po dojechaniu zsiadamy z rowerów bo Brebis i Kacper muszą w końcu pobiegać. Brebis ze stresu mimo, że tylko jechał wypił całą miskę wody, a Kacper cały soczek. I potem przez około kilometr ja prowadziłem dwa rowery przez łąki i las, a reszta rodziny brykała wesoło i fikała koziołki. pogoda była rewelacyjna, zrobiło się 25 stopni, w lesie też było super. Przedpołudnie spędzone rewelacyjnie.
Początek rezerwatu, Zsiadamy z rowerów © davidbaluch


Pies zmęczony jazdą na rowerze pije wodę z miski turystycznej © davidbaluch


Po przejściu kilometra, Kacper powiedział:" Czekaj tata, stój, chcę jechać już na łowełku". No i pojechaliśmy do domu, bo na 14.00 trzeba do pracy. Teraz pędziliśmy w dół, co podobało się Kacprowi, ale dużo mniej Brebisowi, który po prostu piszczał tym głośniej im szybciej Monika jechała. Ale do domu dotarliśmy wszyscy cali i zdrowi, a Brebis zjadł, wypił i legł kopytami do góry. pewnie śni mu się jazda na rowerze...

/5042281
Endomodo trochę wariowało i niecała wycieczka zapisana, ale brakuje tylko początku.

Rowerek sypialny

Poniedziałek, 15 kwietnia 2013 · Komentarze(1)
Zgodnie z obietnicą z wczorajszego dnia wziąłem Kacpra na rower po południu. Myślałem, że kawałek z nim pojadę.Na początku była frajda. Wdrapaliśmy się na najwyższy szczyt Warszewa :o) to jest podjazd ulicą Duńską i do tej chwili Kacper cieszył się wycieczką. I to zdjęcie poniżej to właśnie w tej chwili, a minutę później pytam się go czy chce na plac zabaw.. a on śpi!!
Powrót już cięższy i z zamierzonych kilkunastu km zrobiło się niecałe 6.Kacpra głowa wciąż leciała mi na plecy i wracało się ciężko. Trzeba było do domu, a nie na wojaże. Ale słowa dotrzymałem. Na łowełku był.A miało być tak pięknie. Łowełek tata, łowełek..

Na górze ulicy Duńskiej, krótko przed spaniem © davidbaluch


trasa
/5042281

Rodzinna niedziela po Szczecinie

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · Komentarze(1)
Poranne otwarcie oczu i.. hurra! Pierwszy raz w prognozie nie kłamali. Jest słońce i ciepło. Trzeba było tylko żonę namówić na rower, bo Kacper (lat 2) od rana chodził i mówił, cytuję:" Kacperek idzie na rowerek z tatą i będzie mówił 'szybko tata, szybko' No więc po 9.00 udało nam się ubrać, zaopatrzyć Kacpra w pieluchę na drogę, herbatkę, biszkopty i ruszyliśmy. Pierwsza fotka przed domem
Początek wycieczki - przed domem © davidbaluch


Potem grzejąc się w słońcu ruszyliśmy w stronę Parku Kasprowicza, gdyż zamiarem dzisiejszej przejażdżki były DDR-y po Szczecinie. Jadąc w ciepłym słońcu dojechaliśmy do Parku Kasprowicza.
Ulica Arkońska - Droga dla rowerów © davidbaluch


Arkońska - z moim Kacprem w drodze na Jasne Błonia © davidbaluch

Kacprowi wyraźnie nie podobały się postoje celem robienia zdjęć co widać po minie na zdjęciu powyżej :-)

Po przyjeździe pod Amfiteatr Kacper wyraźnie zadowolony poszedł na plac zabaw bawić się z innymi dziećmi. Tylko oczywiście przewrócił się na pierwszym korzeniu i wpadł w psie gó..o na plecy. Przydała się moja woda z bidonu do wyczyszczenia kurtki choć trochę, żeby dało się dalej jechać. Choć smród czułem do końca wycieczki już. Nie przeszkodziło to Kacprowi w super zabawie i jeździe na niby rowerku na placu zabaw.
Czyszczenie psiej kupy © davidbaluch


Rowerek donikąd © davidbaluch


Po negocjacjach z Kaprem dotyczących opuszczenia placu zabaw w końcu ruszyliśmy dalej. Choć po wsadzeniu do fotelika Kacper stwierdził, że-ponownie cytuję:" ja mam swój łowełek i sam będę jechał z tatą". Łowełek czyli rowerek jest oczywiście przystosowany tylko do jazdy po domu lub placu zabaw i sam to co najwyżej przejechałby 100 metrów, ale po zapewnieniu, że następnym razem pojedzie na swoim łowełku, zgodził się jechać dalej w foteliku. Po kilku minutach dojechaliśmy na Jasne Błonia pokryte pięknym dywanem krokusów słynnym już chyba na całą Polskę.
Szczecińskie krokusy - żona z moim rowerkiem i moim.. ups.naszym synkiem :o) © davidbaluch


Potem zaczął się biszkoptowy szlak, tzn. Kacper co 500 metrów krzyczał, że chce biszkopta. Zatrzymanie, biszkopt w łapkę i dalej jazda. Jadąc w słońcu minęliśmy romantyczny Plac Grunwaldzki ze starodawnym słupem Teatru Polskiego pasujący do roweru mojej żony :o), Potem pojechaliśmy na Wały Chrobrego i stamtąd już z górki do domu. Jakieś 500 metrów przed domem biszkoptożerca zasnął w foteliku i spał do samego domu. W mieszkaniu położyliśmy go do łóżka i spał jeszcze 2 godziny. Po przebudzeniu przyszedł do mnie powiedział: " Tata, jutro na łowełek" :o)
Plac Grunwaldzki - Szczecin © davidbaluch

10 km po pasztecika

Niedziela, 7 kwietnia 2013 · Komentarze(1)
Mimo końcówki choroby słoneczna niedziela w Szczecinie kusiła na krótką choć przejażdżkę. Pretekstem było życzenie mojego dwulatka, a mianowicie od rana powtarzał, że chce tecika (po polsku: pasztecika;o) Do najbliższego pasztecika na Kołątaja jest tylko 2 km, ale pojechałem dookoła i wyszło 11. Najpierw w kierunku stadionu Arkoni gdzie krótką przerwę zrobiłem przy wyremontowanej zabytkowej wiacie przystankowej z lat XX ubiegłego wieku. Potem wzdłuż Wojska Polskiego przez Jasne Błonia w stronę Niebuszewa. Na Jasnych Błoniach tyle ludzi, że myślałem, że festyn jakiś. Tak na ludzi słońce podziałało, że mimo iż niezbyt jeszcze ciepło to setki szczecinian wyległy na spacer. W budce na pętli autobusowej kupiłem pasztecika (z mięsem, tradycyjnego, a nie jakiś wynalazek z jajkiem jak na reklamie). Potem szybko, żeby nie wystygł pognałem już prosto do domu. A w domu Kacper raz ugryzł i stwierdził, że nie jest już głodny :o(
Z tego wszystkiego przynajmniej świetną przejażdżkę sobie urządziłem. Wiosna rozpoczęta. teraz musi być tylko lepiej!!

Zabytkowa wiata © davidbaluch

Szczecińskie paszteciki © davidbaluch


/5042281