Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2013

Dystans całkowity:223.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:14:20
Średnia prędkość:15.56 km/h
Maksymalna prędkość:41.00 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:15.93 km i 1h 01m
Więcej statystyk

Szczecin przed pracą.

Czwartek, 31 października 2013 · Komentarze(2)
Cały ten tydzień strasznie mam zwariowany. Nie ma czasu taczki załadować. Dziś podobnie. O 9.00 musiałem być w sądzie, potem szybkie zakupy, bo jutro święto, a o 12.30 lecę już do pracy. I ledwo udało się wyskoczyć po okolicy na 40 minut pobrykać na rowerze. Ale musiałem, bo cykloza dawała o sobie znać i z zazdrością patrzałem na mojego potomka jak na rowerku codziennie śmiga, a ja praca, praca i praca. Więc szybka runda 11-kilometrowa na Warszewo i po okolicy. Zobaczyłem jak idą prace przy budowie Trasy Północnej i powrót do domu. Jutro do pracy dopiero na 18.00. Może znajdzie się chwilka na pokręcenie korbą. I dziś tylko jedno zdjęcie telefonem z tego krótkiego wypadu.
W pobliżu ul. Małe Błonia. Widok na Park Ostrowska © davidbaluch

trasa:
/5042281

Międzyzdroje jesienią

Niedziela, 27 października 2013 · Komentarze(12)
Niedziela. Pogoda od rana jakaś taka jak to mówią: "na dwoje babka wróżyła". Jednak z samego rana nie padało więc już po siódmej rano wskoczyłem na moje dwa kółka i pojechałem zrobić objazd po Szczecinie. Kacper już nie spał, ale chciał bajkę w spokoju oglądnąć, a Monika jeszcze głęboko spała. Więc szybkie kilkanaście kilometrów po pustym Szczecinie. Uwielbiam to miasto w niedzielę rano. Dziś planujemy wypad nad morze, więc trzeba czas wykorzystać.
Szczecin. ul.Przyjaciół Żołnierza, © davidbaluch

Po powrocie pakowanie szybkie do auta i wyjazd. NA początku trochę pochmurnie było, ale hotel zarezerwowaliśmy bez możliwości odwołania (żeby taniej było ;-)), więc jedziemy. Już po przyjeździe do Międzyzdrojów okazało się, że pogoda piękna. Słońce, ciepło tak, że nawet kurtki nad morze nie brałem. Hotel też o.k., pokój z widokiem na morze i jakieś 50 metrów od morza. Teraz Kacpra czas na rower. Całą drogę zresztą się dopominał, że on chce na rower zaraz. No więc najpierw na molo.
Na molo w Międzyzdrojach. Jedyny dziś rowerzysta na molo © davidbaluch

Okazuje się, że mimo końca października Kacper to nie jedyna osoba uprawiająca sport nad morzem. Ten pan poniżej kilka minut przed zrobieniem tej fotografii jeździł na tym skuterze w krótkim rękawku.
Skuter wodny pod koniec października © davidbaluch

Kacper dalej pedałuje.. a właściwie przebiera nogami i podziwiamy takie jesienne widoki:
Międzyzdroje.. Widok z Kacpra rowerka;-) © davidbaluch

Największa frajda oczywiście z jeżdżenia po kałużach pozostałych po porannych opadach. A niech tam. Ciepło jest. Normalnie jak początek września, a nie koniec października. Powoli z molo jedziemy w kierunku plaży.
Na molo najfajniejsze są kałuże. Jaazda!! © davidbaluch

Na plaży cud, miód, malina. Ciepło. Niektórzy wygrzewają się na kocach. Inni siedzą na piasku. Kacper jedzie na rowerku. Mewy nie wiadomo czemu wnerwione. Może dlatego, że o tej porze roku przeważnie już plaże puste, a tu zaraz listopad, a ludzie kręcą się i kręcą. Poniżej okaz jednego szczególnie wnerwionego egzemplarza ;-)
Wnerwiona mewa © davidbaluch

A na zdjęciu poniżej Kacper przypomina mi Kazimierza Nowaka. Był to Podróżnik, który na rowerze przejechał całą Afrykę, m.in. Saharę. Też tak musiał wyglądać na rowerze jadąc po piaskach pustyni. No Kacper ma lepiej, bo karawana niesie za nim napoje .. i biszkopty..
Jak Kazimerz Nowak.. No prawie © davidbaluch

Po drodze zdjęcie z tatą. A co??... Obowiązkowo. Będzie kiedyś do kroniki podróżniczej małego rowerzysty.
Z tatą na tle Bałtyku © davidbaluch

Jadąc dalej eksplorujemy nowe widoki niedostępne letnim turystom. Spotykamy dwie mewy, które gdzieś upolowały ryby. Chyba flądry. Patrzą na nas nieufnie. Myślą chyba, że chcemy im je zabrać.Kacper chciałby. I owszem. Krzyczy: Tata! Ryby!! Ja chcę rybę! Dla nie wtajemniczonych: Kacper rybę mógłby jeść chyba codziennie.
Ptaki upolowały ryby.Tylko gdzie je skonsumować??hmm © davidbaluch

Chyba wystraszyły się Kacpra apetytu, bo wkrótce obydwa odfrunęły,a my musieliśmy Kacprowi zakupić rybę w smażalni przy plaży. Udało mi się zrobić zdjęcie jednemu uciekinierowi.
Ucieczka z rybą w dziobie © davidbaluch

No i cóż. Nadszedł wieczór. Zrobiło się pięknie, ale już byliśmy zmęczeni. Zaraz kawałek dalej zaczynał się Woliński Park Narodowy. Piękny on jest naprawdę wtedy, kiedy wyjadą letni turyści. Jeszcze jedno zdjęcie na końcu, które myślę, że trochę oddaje klimat morza jesienią i poszliśmy do hotelu spać. Dziś rano przed 7.00 zrobiłem sobie kilkukilometrowy spacer plażą z psem i spotkałem trzy osoby po drodze. Takie morze kocham. Teraz już w Szczecinie. Jutro do pracy :-(
Woliński Park Narodowy. Takie morze lubię © davidbaluch

Szczecin. Wieczorne wariacje i z pracy do domu

Piątek, 25 października 2013 · Komentarze(1)
Dziś ponownie z pracy z Polic rowerkiem. Ale wynalazłem nową drogę. Przez Skolwin - dzielnicę cieszącą się nie najlepszą opinią, a nawet jeden kolega pytał czy nie boję się, że mi rower zabiorą po drodze. Jakoś się nie bałem, bo to godzina 15.00 dopiero, choć w nocy to faktycznie jest dzielnica cudów. Ale pojechałem nową dla mnie trasą. Czwartą już z mojej pracy do domu z podobną odległością. Ulicą Orną z pięknym widokiem na Odrę między innymi dojechałem do dzielnicy Stołczyn i potem lawirując pomiędzy autobusami i ciężarówkami jakoś dojechałem do domu. Bogumińska to jakaś masakra. Raz zjechałem w zatokę autobusową, bo TIR z tyłu trąbił i nie chciałem z nim się mierzyć na siły. Ta ulica to naprawdę powinna natychmiast mieć jakąś drogę alternatywną dla pieszych, rowerów i innych spacerowiczów. Jeżdżę nią codziennie jako kierowca, ale koszmar rowerzystów da się zauważyć dopiero z siodełka. Zachęcam Pana Krzystka, którego bardzo szanuję i uważam, że jest jednym z lepszych prezydentów Szczecina do przejechania się rowerem ulicą Bogumińską w stronę Hożej. Może zauważy problem.
No ale dosyć politykowania. Wieczorem jak tylko Kacper się obudził z popołudniowej drzemki to wyruszyliśmy po naszych okolicznych DDR-ach. Aparat foto i lampę do niego też już wzięliśmy normalną, a telefon został w domu. Frajdy miał Kacper co niemiara, bo dziś nowy dzwonek przyszedł i mu zaraz założyłem. Zdjęcia też wyszły tak jak chciałem. Szkoda tylko, że jak zwykle nie dotarliśmy na Masę Krytyczną, ale tak to z małym dzieckiem jest. Planowaliśmy, ale sen Kacpra popsuł wszystkie plany...
Szczecin. Ulica Orna. Droga z pracy do domu © davidbaluch

Wieczorne szaleństwa Kacpra © davidbaluch

I powrót do domu. Jazda z nowym dzwonkiem © davidbaluch

/5042281

Test nowej lampki

Środa, 23 października 2013 · Komentarze(8)
Nadeszła jesień. O czym wiemy wszyscy. Więc zamówiłem ostatnio lepsze światełko do roweru po przeczytaniu mnóstwa opinii na forach internetowych. Doszła dziś przesyłka. Jak tylko się ściemniło ruszyliśmy z Kacprem wokół Stawu Brodowskiego sprawdzić jak sprawuje się nowe oświetlenie. Moje i jego. Bo ja założyłem nową lampkę, a on przejął moją starą, ale na taki biegowy rowerek wystarczy. Oczywiście Kacper zaliczył chyba ze trzy wywrotki z własnej winy,ale światełka sprawdziły się. Jednak nie trzeba kupować lamp za 200 złotych jeśli nie trenuje się do nocnego maratonu leśnego :-)
Do nocnej jazdy te za 50 złotych wystarczą. Poniżej fotki (bez przeróbek typu Photoshop)
Nowe światełko, I wystarczy © davidbaluch

Kacper wyprzedza i korzysta z moich lumenów :-) © davidbaluch

Znowu z pracy. Jesień coraz piękniejsza. Szczecin

Wtorek, 22 października 2013 · Komentarze(5)
Dziś króciutko. Pogoda jakby wrześniowa. Temperatura niesamowita. 20 stopni. Aż się wierzyć nie chce, że to koniec października. Więc rowerkiem do pracy i z pracy. Po drodze kilka razy zatrzymywałem się i nie mogłem się nadziwić, że aż taki pozytywny psikus nam pogoda spłatała w tym roku. Ale o dziwo rowerzystów na trasie rowerowej z Polic przez Pilchowo do Szczecina można było na palcach jednej ręki policzyć. Chyba większość ludzi bardziej wierzy kalendarzowi niż temu co widzi za oknem..
Moja droga z pracy do domu (Pstryk z komórki) © davidbaluch

Latareczki, czyli nocą po Szczecinie

Poniedziałek, 21 października 2013 · Komentarze(1)
Ale ciepło dziś!! I po pracy w domu siedzieliśmy niestety, ale Kacper zaczął pod wieczór kwiczeć, że chce na rower. Wziąłem więc go, choć lampki mamy średnie. Nowe odpowiednie na jesień,kupione w weekend przyjdą za kilka dni zapewne. No i rozpoczęliśmy wyścigi wokoło naszego jeziorka przydomowego. Cały obwód to jakieś 800 metrów. Było wesoło. Jeden raz w tej ciemności i naszym niewielkim oświetleniu Kacper zaliczył szlifa na błotku i kaskiem zarył w ziemię. Spodobało mu się, że kask go ochronił i raz dwa znowu siedział na rowerze i gnał dalej. Raz zgubił też lampkę, ale się znalazła po chwili. Na koniec wyszła nasza mama i żona i zrobiła nam zdjęcie w nocnej scenerii...
Nocna przejażdżka wokoło Stawu Brodowskiego © davidbaluch

Wycieczka po Szczecinie, targi i na żaglowcu "Dar Młodzieży"

Niedziela, 20 października 2013 · Komentarze(5)
Dziś piękny dzień. Trudno uwierzyć, że listopad za pasem. Z rana miałem ochotę pojeździć z Kacprem na rowerze, ale on ostatnio się buntowniczy zrobił i żąda wciąż jazdy na swoim biegowcu. W końcu obiecałem mu, że jak pojeździ ze mną na moim rowerze w foteliku, to później pojedziemy do dzieci. Miałem na myśli dzisiejsze targi pt. "Mamy Dziecko". Zgodził się, więc wyruszyliśmy na Szczecin oglądać tramwaje. Trasa standard czyli Przyjaciół Żołnierza, Park Kasprowicza, Plac Grunwaldzki i przez Wały do domu.
Jesień na całego. Jedziemy przez Park Kasprowicza © davidbaluch

Po przyjeździe do domu obowiązkowy prysznic i spełnienie obietnicy. Kacper krzyczy, że skakać do dzieci chce. Obiecał tata. No to pojechaliśmy na prawobrzeże i po zapłaceniu 20 złotych za bilety weszliśmy na targi. Było wesoło, zabawy, konkursy,zamki-dmuchańce do skakania i do tego Kacper pokłócił się z jakimś dzieckiem o autko do jeżdżenia. Poza tym dostaliśmy masę ulotek, pooglądaliśmy występy dziecięcych zespołów. W sumie było wesoło. Na zdjęciu poniżej Kacper w pawilonie jednego z wystawców z Międzyzdrojów.
Targi szczecińskie "Mamy Dziecko" © davidbaluch

Wracając zauważyliśmy przycumowany na Wałach Chrobrego "Dar Młodzieży". Nie zastanawiając się długo zaparkowaliśmy w pierwszym wolnym miejscu i poszliśmy zwiedzać.Co prawda był niedawno na The Tall Ship Races, ale były takie kolejki, że nawet nie próbowaliśmy wchodzić. Dziś za to pusto, na luzie. Ot, taka zaleta mieszkania w portowym mieście :-). Piękny żaglowiec. Chciałoby się popłynąć choć po Bałtyku, a najlepiej jeszcze dalej. No cóż, pogoda piękna, ale Kacper zmęczony. Trzeba było w końcu wrócić do domu. A po kilkudziesięciu minutach Kacper padł i spał.. i spał...
Na żaglowcu "Dar Młodzieży" © davidbaluch

Na rufie "Daru Młodzieży" © davidbaluch

To ostatnie zdjęcie wrzucam, bo zrobił mi je moim telefonem całkiem sam mój Kacper. Nawet mu nieźle wyszło. Przypadek chyba..

Rekonesans na Trasie Północnej. Szczecin.

Sobota, 19 października 2013 · Komentarze(3)
Piękna dziś pogoda. Tylko, że jestem lekko przeziębiony, ale kichając i kaszląc wybrałem się jednak na króciutki rajd po okolicy. Postanowiłem zobaczyć jak wygląda budowa trasy północnej,czyli obwodnicy Szczecina. Trochę pobłądziłem, popytałem, przejechałem przez ogródki działkowe, ale w końcu dojechałem do ulicy Małe Błonia. I w zasadzie wszystko wydaje się na ukończeniu. Najważniejsze, że wzdłuż wszystkich nowych w tym rejonie ulic są świetne drogi dla rowerów. Asfaltowe i płaskie jak stół. Po godzinie dotarłem do domu i nadszedł czas na rower Kacpra. Koło naszego domu nad stawem był dziś festyn, więc Kacper załapał się na darmowego Kubusia, zamki-dmuchańce i inne atrakcje dla dzieci. Spotkał nawet swoich kolegów po fachu :o). Uroczym policjantkom podobał się rower i kask Kacpra.
Jeszcze nie otwarta nowa droga rowerowa w Szczecinie w pobliżu ul. Łącznej © davidbaluch

Kacper spotkał kolegów po fachu. A właściwie koleżanki © davidbaluch

Polowanie na jesienne krajobrazy...Niemcy

Poniedziałek, 14 października 2013 · Komentarze(5)
Kategoria Po Niemczech
Dziś jest już 14 października, ale pogoda tak piękna, że ma się wrażenie, że to wrzesień jeszcze. Kacper mój pierwszy raz bunt ogłosił i nie chciał ze mną na rower iść, a zażyczył sobie jazdy swoim biegowcem. Ja też się zaparłem, że swoim chcę jechać i tak się oto rozstaliśmy rano. On poszedł z mamą na swój rowerek, a ja obrałem kierunek Niemcy. Odkąd czytam książkę o wyprawie rowerowej Kazimierza Nowaka przez całą Afrykę i to 80 lat temu gdy kontynent był zupełnie nieodkryty, to sam wybrałbym się na jakąś daleką wyprawę. Ale muszą mi wystarczać podróże zupełnie bliskie póki co. No i przekroczyłem granicę w Lubieszynie całkiem bliską. Pogoda naprawdę dziś piękna!!
Granica w Lubieszynie © davidbaluch

Patrząc na to zdjęcie skręciłem według znaku w lewo w stronę Schwedt, ale ujechałem zaledwie kilometr i odbiłem z głównej drogi. Po drodze napotkałem okazałego grzyba. Nie znam się niestety na nich, a moja wiedza kończy się na pieczarkach i podgrzybkach. Podpowie ktoś co to za gatunek?
Grzyb. Jaki to? © davidbaluch

W domu sprawdziłem, że trzeba odbić dość szybko. I dobrze, bo oznakowania żadnego nie było i na czuja obrałem drogę w kierunku Grenzdorf (czyli Wieś Graniczna można przetłumaczyć). Dojeżdżając do wsi widzę na końcu światełko w tunelu :-)
Dojazd do Grenzdorf © davidbaluch

Wioseczka malutka. Kilka domów zaledwie. Mijam ją szybciej niż się spodziewałem. Podążam w kierunku Schmagerow, a po drodze kolejne piękne widoki, które zmuszają mnie do wyciągania lustrzanki z plecaka.
Sielskie krajobrazy pomiędzy Grenzdorf a Schmagerow © davidbaluch

Ziemia szykuje się do zimowego odpoczynku © davidbaluch

I dalej drogą na której żywego ducha nie spotkałem. Okolica jakby wymarła. Ale to jest w niej właśnie najpiękniejsze chyba ...
Droga z Grenzdorf do Schmagerow © davidbaluch

Po jakimś czasie dotarłem do kolejnej malutkiej wioski Schmagerow. Żywego ducha nie ma na ulicach. Ale nieżywe spotkałem.. i owszem. Stary kościół z 1768 roku stoi, a przy nim groby stare. Poczułem się jak w osiemnastym wieku. I przez cały czas żadnego człowieka nie widzę. Robię zdjęcie i czuję się jak przybysz z innych czasów. Ani aut, a ani rowerów ani ludzi...
Kościół w Schmagerow © davidbaluch

Potem pojechałem już w kierunku okolic bardziej mi znanych. W stronę Plöwen. Po drodze zobaczyłem 4 sarny,ale ludzi nie. Minąłem jezioro i łąki i lasy i znajomą już drogą dojechałem do Bismark. Po drodze znowu piękne krajobrazy podziwiam. I przyznać muszę, że jesień to najpiękniejsza pora roku.
Droga z Hohenfelde do Bismark © davidbaluch

W takich krajobrazach można się zakochać © davidbaluch

A potem asfaltowo-jesienną drogą pognałem w dół w stronę granicy. Droga piękna jak cała dziś trasa.
I kilkanaście minut później dotarłem do granicy. Tym razem widok od strony Niemiec.
Granica w Lubieszynie. Od strony Niemiec © davidbaluch

Pogoda była piękna, krajobrazy przepiękne, cisza, spokój.. czego chcieć więcej?

I dla zainteresowanych jeszcze dzisiejsza trasa:
/5042281

Wieczorne wojaże z Kacprem.Szczecin

Czwartek, 10 października 2013 · Komentarze(4)
Moja jazda to w zasadzie tylko do pracy i z pracy. Nic ciekawego po drodze. Koło za kołem się toczyło, te same widoki jak co dzień, ale za to Kacper był rozżalony, że bez niego na rowerze byłem. I tak wiercił dziurę w brzuchu, że wieczorem mimo ciemności za oknem poszedłem pojeździć z Kacprem. Właściwie to jeździł on, a ja z psem za nim szedłem, a czasem biegłem. I mimo mokrości, wilgotności i niefajności Kacper był przeszczęśliwy, że może poganiać na swoich dwóch kółkach. Kacper też wychodzi z założenia, że sezon rowerowy na rok 2013 skończy się 31 grudnia..
Kacper wypada zza krzaka :o) © davidbaluch

Nocne wojaże w deszczu © davidbaluch