Rodzinna niedziela po Szczecinie

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · Komentarze(1)
Poranne otwarcie oczu i.. hurra! Pierwszy raz w prognozie nie kłamali. Jest słońce i ciepło. Trzeba było tylko żonę namówić na rower, bo Kacper (lat 2) od rana chodził i mówił, cytuję:" Kacperek idzie na rowerek z tatą i będzie mówił 'szybko tata, szybko' No więc po 9.00 udało nam się ubrać, zaopatrzyć Kacpra w pieluchę na drogę, herbatkę, biszkopty i ruszyliśmy. Pierwsza fotka przed domem
Początek wycieczki - przed domem © davidbaluch


Potem grzejąc się w słońcu ruszyliśmy w stronę Parku Kasprowicza, gdyż zamiarem dzisiejszej przejażdżki były DDR-y po Szczecinie. Jadąc w ciepłym słońcu dojechaliśmy do Parku Kasprowicza.
Ulica Arkońska - Droga dla rowerów © davidbaluch


Arkońska - z moim Kacprem w drodze na Jasne Błonia © davidbaluch

Kacprowi wyraźnie nie podobały się postoje celem robienia zdjęć co widać po minie na zdjęciu powyżej :-)

Po przyjeździe pod Amfiteatr Kacper wyraźnie zadowolony poszedł na plac zabaw bawić się z innymi dziećmi. Tylko oczywiście przewrócił się na pierwszym korzeniu i wpadł w psie gó..o na plecy. Przydała się moja woda z bidonu do wyczyszczenia kurtki choć trochę, żeby dało się dalej jechać. Choć smród czułem do końca wycieczki już. Nie przeszkodziło to Kacprowi w super zabawie i jeździe na niby rowerku na placu zabaw.
Czyszczenie psiej kupy © davidbaluch


Rowerek donikąd © davidbaluch


Po negocjacjach z Kaprem dotyczących opuszczenia placu zabaw w końcu ruszyliśmy dalej. Choć po wsadzeniu do fotelika Kacper stwierdził, że-ponownie cytuję:" ja mam swój łowełek i sam będę jechał z tatą". Łowełek czyli rowerek jest oczywiście przystosowany tylko do jazdy po domu lub placu zabaw i sam to co najwyżej przejechałby 100 metrów, ale po zapewnieniu, że następnym razem pojedzie na swoim łowełku, zgodził się jechać dalej w foteliku. Po kilku minutach dojechaliśmy na Jasne Błonia pokryte pięknym dywanem krokusów słynnym już chyba na całą Polskę.
Szczecińskie krokusy - żona z moim rowerkiem i moim.. ups.naszym synkiem :o) © davidbaluch


Potem zaczął się biszkoptowy szlak, tzn. Kacper co 500 metrów krzyczał, że chce biszkopta. Zatrzymanie, biszkopt w łapkę i dalej jazda. Jadąc w słońcu minęliśmy romantyczny Plac Grunwaldzki ze starodawnym słupem Teatru Polskiego pasujący do roweru mojej żony :o), Potem pojechaliśmy na Wały Chrobrego i stamtąd już z górki do domu. Jakieś 500 metrów przed domem biszkoptożerca zasnął w foteliku i spał do samego domu. W mieszkaniu położyliśmy go do łóżka i spał jeszcze 2 godziny. Po przebudzeniu przyszedł do mnie powiedział: " Tata, jutro na łowełek" :o)
Plac Grunwaldzki - Szczecin © davidbaluch

Komentarze (1)

Rośnie Ci łowerzysta! :)

ivoncja 14:44 czwartek, 2 maja 2013
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!