Rodzinna niedziela po Szczecinie
Niedziela, 14 kwietnia 2013
· Komentarze(1)
Poranne otwarcie oczu i.. hurra! Pierwszy raz w prognozie nie kłamali. Jest słońce i ciepło. Trzeba było tylko żonę namówić na rower, bo Kacper (lat 2) od rana chodził i mówił, cytuję:" Kacperek idzie na rowerek z tatą i będzie mówił 'szybko tata, szybko' No więc po 9.00 udało nam się ubrać, zaopatrzyć Kacpra w pieluchę na drogę, herbatkę, biszkopty i ruszyliśmy. Pierwsza fotka przed domem

Potem grzejąc się w słońcu ruszyliśmy w stronę Parku Kasprowicza, gdyż zamiarem dzisiejszej przejażdżki były DDR-y po Szczecinie. Jadąc w ciepłym słońcu dojechaliśmy do Parku Kasprowicza.


Kacprowi wyraźnie nie podobały się postoje celem robienia zdjęć co widać po minie na zdjęciu powyżej :-)
Po przyjeździe pod Amfiteatr Kacper wyraźnie zadowolony poszedł na plac zabaw bawić się z innymi dziećmi. Tylko oczywiście przewrócił się na pierwszym korzeniu i wpadł w psie gó..o na plecy. Przydała się moja woda z bidonu do wyczyszczenia kurtki choć trochę, żeby dało się dalej jechać. Choć smród czułem do końca wycieczki już. Nie przeszkodziło to Kacprowi w super zabawie i jeździe na niby rowerku na placu zabaw.


Po negocjacjach z Kaprem dotyczących opuszczenia placu zabaw w końcu ruszyliśmy dalej. Choć po wsadzeniu do fotelika Kacper stwierdził, że-ponownie cytuję:" ja mam swój łowełek i sam będę jechał z tatą". Łowełek czyli rowerek jest oczywiście przystosowany tylko do jazdy po domu lub placu zabaw i sam to co najwyżej przejechałby 100 metrów, ale po zapewnieniu, że następnym razem pojedzie na swoim łowełku, zgodził się jechać dalej w foteliku. Po kilku minutach dojechaliśmy na Jasne Błonia pokryte pięknym dywanem krokusów słynnym już chyba na całą Polskę.

Potem zaczął się biszkoptowy szlak, tzn. Kacper co 500 metrów krzyczał, że chce biszkopta. Zatrzymanie, biszkopt w łapkę i dalej jazda. Jadąc w słońcu minęliśmy romantyczny Plac Grunwaldzki ze starodawnym słupem Teatru Polskiego pasujący do roweru mojej żony :o), Potem pojechaliśmy na Wały Chrobrego i stamtąd już z górki do domu. Jakieś 500 metrów przed domem biszkoptożerca zasnął w foteliku i spał do samego domu. W mieszkaniu położyliśmy go do łóżka i spał jeszcze 2 godziny. Po przebudzeniu przyszedł do mnie powiedział: " Tata, jutro na łowełek" :o)

Początek wycieczki - przed domem© davidbaluch
Potem grzejąc się w słońcu ruszyliśmy w stronę Parku Kasprowicza, gdyż zamiarem dzisiejszej przejażdżki były DDR-y po Szczecinie. Jadąc w ciepłym słońcu dojechaliśmy do Parku Kasprowicza.

Ulica Arkońska - Droga dla rowerów© davidbaluch

Arkońska - z moim Kacprem w drodze na Jasne Błonia© davidbaluch
Kacprowi wyraźnie nie podobały się postoje celem robienia zdjęć co widać po minie na zdjęciu powyżej :-)
Po przyjeździe pod Amfiteatr Kacper wyraźnie zadowolony poszedł na plac zabaw bawić się z innymi dziećmi. Tylko oczywiście przewrócił się na pierwszym korzeniu i wpadł w psie gó..o na plecy. Przydała się moja woda z bidonu do wyczyszczenia kurtki choć trochę, żeby dało się dalej jechać. Choć smród czułem do końca wycieczki już. Nie przeszkodziło to Kacprowi w super zabawie i jeździe na niby rowerku na placu zabaw.

Czyszczenie psiej kupy© davidbaluch

Rowerek donikąd© davidbaluch
Po negocjacjach z Kaprem dotyczących opuszczenia placu zabaw w końcu ruszyliśmy dalej. Choć po wsadzeniu do fotelika Kacper stwierdził, że-ponownie cytuję:" ja mam swój łowełek i sam będę jechał z tatą". Łowełek czyli rowerek jest oczywiście przystosowany tylko do jazdy po domu lub placu zabaw i sam to co najwyżej przejechałby 100 metrów, ale po zapewnieniu, że następnym razem pojedzie na swoim łowełku, zgodził się jechać dalej w foteliku. Po kilku minutach dojechaliśmy na Jasne Błonia pokryte pięknym dywanem krokusów słynnym już chyba na całą Polskę.

Szczecińskie krokusy - żona z moim rowerkiem i moim.. ups.naszym synkiem :o)© davidbaluch
Potem zaczął się biszkoptowy szlak, tzn. Kacper co 500 metrów krzyczał, że chce biszkopta. Zatrzymanie, biszkopt w łapkę i dalej jazda. Jadąc w słońcu minęliśmy romantyczny Plac Grunwaldzki ze starodawnym słupem Teatru Polskiego pasujący do roweru mojej żony :o), Potem pojechaliśmy na Wały Chrobrego i stamtąd już z górki do domu. Jakieś 500 metrów przed domem biszkoptożerca zasnął w foteliku i spał do samego domu. W mieszkaniu położyliśmy go do łóżka i spał jeszcze 2 godziny. Po przebudzeniu przyszedł do mnie powiedział: " Tata, jutro na łowełek" :o)

Plac Grunwaldzki - Szczecin© davidbaluch