Poprzez folwark i jezioro wkoło po niemieckich DDR-ach
Piątek, 12 lipca 2013
· Komentarze(2)
Kategoria Po Niemczech
Wczoraj mieliśmy zrobić wypad po pobliskich niemieckich drogach.Padał deszcz. I zostaliśmy w domu, tylko ja z Kacprem marne 7 km zrobiłem wieczorem koło domu.Więc dziś pojechaliśmy z rana zostawić Kacpra u babci, bo to jednak za długa dla niego droga by była. I pojechaliśmy na granicę Buk/Blankensee. Niedaleko (jakieś 15 km) i fajnie stamtąd można zacząć wycieczkę. Na początku oczywiście rozładunek.Swoją drogą dlaczego niektórzy kierowcy patrzą jak na UFO na rowery na dachu??

Po rozładunku ustawiamy się do jazdy. Ponieważ jesteśmy na samej granicy (której oczywiście nikt nie pilnuje) to na samym początku mamy znaki jakie są dopuszczalne i zalecane w przypadku autostrad prędkości.Jako praworządni obywatele nie zamierzamy przekraczać żadnej z prędkości, a na autostradę nawet nie będziemy wyjeżdżać.

No i jedziemy. Droga piękna, asfaltowa. Jedziemy w kierunku Mewegen. Jest to pierwsza wieś za Blenkensee.

Po drodze jedziemy i oglądamy piękne łany zboża. Prawdziwa wieś, piękne widoki.

W końcu docieramy i mijamy Mewegen, a dalej czeka nas Rothenklempenow. Tu na zdjęciu przed dojazdem do tej miejscowości.

Po niedługiej chwili jedziemy przez zadbaną jak to u Niemców wioseczkę i docieramy do zabytkowego folwarku.Pięknie utrzymany, można go zwiedzać, można tylko piknikować, albo oglądać tak o.. z ławeczki. My tą trzecią opcję wybraliśmy.



No, a potem pedałujemy w kierunku Löcknitz. 8 km i bez drogi dla rowerów, ale ruch niewielki i do tego płasko jak stół. Gonimy i po 20 minutach bez wielkiego wysiłku jesteśmy w Löcknitz.

Potem w Netto zaopatrujemy się w napoje i robimy sobie popas nad brzegiem jeziora w Löcknitz. Jest super. Pogoda dopisuje. Zastanawiamy się co też porabia Kacper u babci w Policach. Był niepocieszony jak go wieźliśmy.Pytał dokąd jedziemy na rowerkach, a on nie ma fotelika. Niby 2 i pół roku, a jak kuma fakty..Wie, że jak nie wzięliśmy jego fotelika rowerowego, to nie jedzie z nami. Aż mi go się szkoda zrobiło,

No i ruszamy w kierunku Blankensee. Zaraz po drodze napotykamy zamknięty szlaban. Szlaban jak szlaban, ale po raz pierwszy widzę, że droga dla rowerów biegnąca obok ma własne szlabany.Pięknie. Takie coś to tylko u Niemców.

No i potem mozolnie wracamy. Monika ma już dość. Ledwo ciągnie mimo, że to niecałe 35 km, ale jednak rower miejski. No trasa też w 100% asfaltem, ale jednak jak ktoś nieprzyzwyczajony.. Przed samym Blankensee jedziemy według mnie najpiękniejsza drogą rowerową w regionie:

No i po następnym kilometrze docieramy do auta. Monika zsiada i mówi, że nie ma siły. Ale podobała się jej wycieczka. Tak jak mi.W tle widać słupy graniczne. Jesteśmy na samym pasie granicznym...

No i jeszcze 3 dni urlopu. Jutro jedziemy na cały dzień do Berlina, ale nie rowerkami tylko tak na piechotkę. Połazić, pooglądać, zanurzyć się w mieście. Po raz kolejny. Uwielbiamy to miasto.
I na koniec nasza trasa dzisiejsza
/5042281

Przejście graniczne w Buku/Blankensee© davidbaluch
Po rozładunku ustawiamy się do jazdy. Ponieważ jesteśmy na samej granicy (której oczywiście nikt nie pilnuje) to na samym początku mamy znaki jakie są dopuszczalne i zalecane w przypadku autostrad prędkości.Jako praworządni obywatele nie zamierzamy przekraczać żadnej z prędkości, a na autostradę nawet nie będziemy wyjeżdżać.

Granica polsko-niemiecka. Tablica informacyjna.W pobliżu zostawiliśmy auto© davidbaluch
No i jedziemy. Droga piękna, asfaltowa. Jedziemy w kierunku Mewegen. Jest to pierwsza wieś za Blenkensee.

Droga Blankensee-Mewegen© davidbaluch
Po drodze jedziemy i oglądamy piękne łany zboża. Prawdziwa wieś, piękne widoki.

Po drodze podziwiamy krajobrazy© davidbaluch
W końcu docieramy i mijamy Mewegen, a dalej czeka nas Rothenklempenow. Tu na zdjęciu przed dojazdem do tej miejscowości.

Przed Rothenklempenow© davidbaluch
Po niedługiej chwili jedziemy przez zadbaną jak to u Niemców wioseczkę i docieramy do zabytkowego folwarku.Pięknie utrzymany, można go zwiedzać, można tylko piknikować, albo oglądać tak o.. z ławeczki. My tą trzecią opcję wybraliśmy.

Wjeżdżamy do folwarku w Rothenklempenow© davidbaluch

Zwiedzamy folwark© davidbaluch

I w końcu wyjeżdżamy© davidbaluch
No, a potem pedałujemy w kierunku Löcknitz. 8 km i bez drogi dla rowerów, ale ruch niewielki i do tego płasko jak stół. Gonimy i po 20 minutach bez wielkiego wysiłku jesteśmy w Löcknitz.

Wjechaliśmy do Löcknitz© davidbaluch
Potem w Netto zaopatrujemy się w napoje i robimy sobie popas nad brzegiem jeziora w Löcknitz. Jest super. Pogoda dopisuje. Zastanawiamy się co też porabia Kacper u babci w Policach. Był niepocieszony jak go wieźliśmy.Pytał dokąd jedziemy na rowerkach, a on nie ma fotelika. Niby 2 i pół roku, a jak kuma fakty..Wie, że jak nie wzięliśmy jego fotelika rowerowego, to nie jedzie z nami. Aż mi go się szkoda zrobiło,

Popas nad brzegiem jeziora w Löcknitz© davidbaluch
No i ruszamy w kierunku Blankensee. Zaraz po drodze napotykamy zamknięty szlaban. Szlaban jak szlaban, ale po raz pierwszy widzę, że droga dla rowerów biegnąca obok ma własne szlabany.Pięknie. Takie coś to tylko u Niemców.

Przejazd kolejowy w Löcknitz z osobnymi szlabanami dla rowerzystów© davidbaluch
No i potem mozolnie wracamy. Monika ma już dość. Ledwo ciągnie mimo, że to niecałe 35 km, ale jednak rower miejski. No trasa też w 100% asfaltem, ale jednak jak ktoś nieprzyzwyczajony.. Przed samym Blankensee jedziemy według mnie najpiękniejsza drogą rowerową w regionie:

Droga dla rowerów przezd Blankensee© davidbaluch
No i po następnym kilometrze docieramy do auta. Monika zsiada i mówi, że nie ma siły. Ale podobała się jej wycieczka. Tak jak mi.W tle widać słupy graniczne. Jesteśmy na samym pasie granicznym...

Koniec wycieczki. Ponownie w Blankensee obok auta naszego© davidbaluch
No i jeszcze 3 dni urlopu. Jutro jedziemy na cały dzień do Berlina, ale nie rowerkami tylko tak na piechotkę. Połazić, pooglądać, zanurzyć się w mieście. Po raz kolejny. Uwielbiamy to miasto.
I na koniec nasza trasa dzisiejsza
/5042281