Wieczorne kółeczko w stronę Polic.

Na Lotosie pompujemy kółka© davidbaluch
Po ruszeniu jedziemy pod górę w stronę Warszewa. Dzisiaj oprócz telefonu mam ze sobą mój aparat, więc zdjęcia będę mógł zrobić takie jak chcę. Kierunek wycieczki to Police czyli tam skąd autobusem Aga przyjechała. Po ostatniej regulacji przerzutek i wymianie opony jej rowerek jest w pełni sprawny i wesoło jedzie nam się na warszewskie wzgórza. Jedziemy nieukończoną jeszcze obwodnicą, pięknymi asfaltowymi DDR-kami.

Skrzyżowanie ulic Królewskiego i Łącznej© davidbaluch
Po niedługim czasie dojechaliśmy do platformy widokowej Wodozbiór. Byłem tu już nieraz, ale Agnieszka jeszcze nie więc krótki postój celem wdrapania się na górę i spojrzenia na rozległe łąki i rozlewiska.

Przed platformą widokową Wodozbiór© davidbaluch

Widoczek z platformy© davidbaluch
Po chwilowej kontemplacji jedziemy dalej w stronę Polic, bo wieczór niebezpiecznie się zbliża, a jeszcze trzeba wrócić do Szczecina. Droga zrobiła się w międzyczasie piaszczysta, ale przejezdna i całkiem dobrze nam się jedzie. Po jakimś czasie na horyzoncie ukazały się zabudowania Przęsocina z charakterystyczną wieżą kościelną.

Droga pomiędzy Warszewem i Przęsocinem© davidbaluch
Aga wyczuwając bliskość Polic pomknęła szybko do przodu. A ja za nią podziwiam piękne pola w okolicach wioski.

Aga gna w stronę Polic.W oddali już Przęsocin© davidbaluch
Ale ostatnia prosta nie jest już tak piękna. Trzeba drogą przez las po wertepach i stromych zjazdach dostać się na dół, bo Police są bardzo w dole położone. Dla mnie to pestka, ale Aga ma stracha. Nie lubi takich dróg. Przeważnie jeździ drogami dla rowerów, a ten odcinek jest naprawdę mało sympatyczny. No i stało się. Bojąc się upadku tak jakoś zrobiła zeskakując z roweru, że połamał się tylny błotnik. Co za pech. No trudno, stało się. Koniec końców udało się dotrzeć do Polic w okolicy ulicy Wkrzańskiej. Tam krótkie pożegnanie, bo zaraz 20.00, a czeka mnie jeszcze jazda powrotna. Aga popedałowała do domu, który znajdował się już bliziutko, a ja dalej jadę. Tym razem przez dzielnicę niezbyt bezpieczną w sobotę o 20.00 czyli przez Skolwin. Kilka grup zawianych łakomie patrzących na mój rower minąłem, ale szybko pedałowałem, więc zanim zamroczenie alkoholowe pozwoliło im powziąć plan odbicia roweru, byłem już daleko z przodu. No i tak pędząc wdrapałem się ulicą Orną z powrotem na wysokość położenia Szczecina. Tam jechałem mając po lewej stronie takie oto widoki na Odrę, a właściwie jej połączenie z jeziorem Dąbskim.

Widok z ulicy Ornej na Odrę© davidbaluch
Jeszcze chwila i dotarłem do domu. Wiatr wiał strasznie w twarz i ciężko się jechało, ale koniec końców około 21.00 dotarłem do domu, gdzie czekał mój stęskniony piesio. Wycieczka ze stratami, ale jednak udana.
Mapka trasy