Potężna wyprawa.. z przymrużeniem oka

Poniedziałek, 28 września 2015 · Komentarze(4)
Kacper od jakichś dwóch miesięcy nie miał rowerka. Stary i mały popsuł się. Kuba (syn Agnieszki) natomiast wyrósł ze swojego. Dodałem dwa do dwóch i mam pomysła. Kuby rower wędruje do Kacpra. Jest większy i ma 16 calowe kółka. Natomiast dla Kuby wyszukałem na OLX świetny holenderski rower za naprawdę małe pieniądze. Rano pojechałem, kupiłem i jest. Owszem jeszcze godzinę albo więcej spędziłem na regulacji i zrobieniu hamulców, które nie działały, ale w końcu jest ok. Cena była chyba też tym spowodowana bo właściciel powiedział, że nie ma hamulców, a taki sam nowy rower kosztuje około 800 złotych. No cóż hamulce hamulcami, ja zrobiłem w kilkanaście minut. Około 13.00 przyjechałem do Polic i Kuba oszalał ze szczęścia. Ma nowy rower. No to jedziemy. O 14.30 odbierzemy Kacpra mojego kochanego z zerówki, ale na razie we dwójkę. Kierunek Trzeszczyn. Po drodze chwalimy się Adze pod jej pracą czyli pod urzędem miejskim i jedziemy. Kuba słuchał uważnie wszystkiego co mu mówiłem i wycieczka jest naprawdę wspaniała. Przed Trzeszczynem Kuba mówi, że się zmęczył. No cóż.. ma dopiero 7 lat. Odpoczynek przed wiejskim sklepem. Kupiłem mu Lionsa, bo chciał.
Zdobyliśmy Trzeszczyn!! © davidbaluch
Jedziemy z powrotem do Polic, bo Kacper niedługo kończy zerówkę. Najpierw po jego rower. Kuba zdziwiony pyta jak będziemy z trzema rowerami jechali. Kuba...! Tata kochający synka da radę :-). Jedziemy. Ja jedną ręką kieruję rowerem, a w drugiej trzymam rower Kacpra. Ludzie się troszkę oglądali, fakt. Przy zerówce Kuba pilnował rowerów, a ja wszedłem, nacisnąłem czerwony guzik, zawołałem Kacpra i po chwili jesteśmy już we trójkę. Jedziemy. Sytuacja się skomplikowała. Do pilnowania mam dwóch maluchów. Ale jedziemy. Na tosty. Dzieci głodne. Za niedługo dotarliśmy do najlepszych tostów na świecie. Już kiedyś pisałem o nich. Police, Wyszyńskiego.
Tam konsumujemy, a  właściwie konsumują, bo ja nie jem. Nasze trzy rowerki prezentują się cudnie. Szczyt szczęścia. Facet z  dwoma chłopakami na rowerze. 
Czekamy na tosty © davidbaluch
Tosty podane © davidbaluch
No i jedziemy po kolei odstawić dzieci do domów. Najpierw Kacper. Po drodze nagle Kacper wydarł o przodu na tym swoim rowerku. Dzieci jak to dzieci, Kuba zazdrośnik wydarł za nim chcąc go wyprzedzić. Nie udało się.. Chodnik zrobił się wąski i Kuba jak na Formule 1 nie zmieścił się i wylądował z twarzą w żywopłocie. Nie płakał. Był zły troszkę, ale jedziemy dalej. Lekki opiernicz ode mnie i jedziemy. No cóż. Dojechaliśmy do Kacpra domku. Rozstania nadszedł czas. Kacper został w końcu w domu, potem z Kubą jedziemy na stare miasto. Zostawiam go i jadę do domu. Świetny dzień. Pierwsza moja prawdziwa wycieczka z synkiem. I pierwsza z Kubą.. Cudny dzień.
Chcę więcej!!

Komentarze (4)

Z przyjemnością się czyta opisy Twoich wycieczek, bo z reguły są obszerne i to niezależnie od dystansu wycieczek, Ciekawy jestem czy dzieciaki "zarażą się " cyklozą i na jakich rowerach będą buszować za dwadzieścia parę lat.

jotwu 19:46 wtorek, 29 września 2015

Super rodzinnie i pedagogicznie :)

Trendix 20:54 poniedziałek, 28 września 2015

Dziękuję Dawidku! Jesteś wielki

Agnes 18:37 poniedziałek, 28 września 2015
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!