Szlakiem Orła Bielika do pięknej Meklemburgii

Żurawie koło Kołbaskowa© davidbaluch


Aga na szlaku© davidbaluch
na koniec szlaku trafiamy stromą górę pod którą Aga nie ma siły podjechać. Wjeżdżam więc ja i czekam na nią u góry. I tu robimy pierwszy postój. Herbata z termosu i chwila oddechu.
Jedziemy. Po drodze mijamy wieś Pargowo (dawniej Pargow). We wsi napotykamy ruiny jakieś. Zatrzymujemy się. Aga czyta na tablicy informacyjnej, że są to ruiny XIII-wiecznego kościoła. Na jednej ze ścian jest nawet herb rodziny von Blumenthal. Stary ród z którego wywodzili się znamienici mężowie stanu-ministrowie, burmistrzowie, biskupi. Czytamy, że kościół popadł w ruinę dopiero po 1945 roku.

Ruiny kościoła w Pargow© davidbaluch

Na granicy© davidbaluch
Jesteśmy więc w Meklemburgii. Tuż obok jest malutka wioseczka Staffelde. Co ciekawe, po wojnie ta wieś krótko należała do Polski, jednakże w wyniku kosmetycznych korekt granicy w zamian za kawałek ziemi koło Świnoujścia Polska odstąpiła wieś Staffelde władzom NRD. We wsi jest jedna ciekawostka. Rekonstrukcja kurhanu z roku 1500 p.n.e., który znajdował się w tym miejscu. Szkoda tylko, że opis kurhanu z biegiem lat wyblakł i mało co da się odczytać.

Kurhan w Staffelde© davidbaluch
Pogoda się poprawia, przestaje padać i droga jak to w Niemczech robi się bajecznie równa i asfaltowa. Za każdym razem podziwiamy tą dbałość o szczegóły, ten porządek, te śliczne obejścia. Krajobrazy też jakieś ładniejsze. Droga do Staffelde też jest ładna bardzo.

Droga do Staffelde© davidbaluch
No to jedziemy. Za chwilę docieramy do drogi prowadzącej w stronę Mescherin. To nasz dzisiejszy cel, a właściwie leżące kawałek dalej Gryfino. Mamy plan spróbować gryfińską pizzę. Ja zbytnio głodny nie jestem, ale Aga jak zawsze tak. I ostrzy sobie zęby na pizzę. Nawet deszcz jej nie przeszkadza. Kiedy wcześniej zaproponowałem skrócenie trasy z pominięciem pizzerii stanowczo zaprotestowała. No to jedziemy. Woda z nieba nie leci póki co. Jednak zanim dotarliśmy do Gryfina na brzegu Odry zatrzymujemy się przy wieży widokowej o nazwie "Lecący Żuraw" tuż obok Mescherin. Dach wieży stylizowany jest na lecącego ptaka. Zostawiamy rowery na dole i wspinamy się do góry. Agnieszka mówi, że boi się takich schodów gdzie przez kraty widać wysokość pod nogami, ale daje radę i wspina się na górę. Tam rozpościera się wspaniały widok na Odrę. W tym miejscu jest park krajobrazowy. Zapomniałem dziś mini statywu, ale jakoś udaje mi się usadowić aparat na balustradzie i robimy sobie jedyne dzisiaj wspólne zdjęcie.




My na wieży widokowej© davidbaluch
No i koniec sesji. Jedziemy przez dwa mosty do Gryfina. Wcześniej w internecie znalazłem pizzerię niedaleko Odry. Pizzeria "Na deptaku". Siadamy. Na początku pojawiła się kwestia wielkości pizzy. Agnieszka robi duże oczy i mówi, że chce giganta. Ja twierdzę, że wystarczy nam średnia. Koniec końców zgadza się na średnią, ale po oczach widzę, że się ze mną nie zgadza. Nawet pyta czy jak się okaże, że będzie za mało to czy kupię jeszcze giganta. Ok. Zaufaj mi. Średnia wystarczy. Do tego Mirinda i zamawiamy. Bierzemy Pepperoni. I co mogę napisać. Polecamy wszystkim tą pizzę w tej pizzerii. Cud miód. Pyszna jak w naszej ulubionej pizzerii w Szczecinie. Aga zachwyca się smakiem. Ja też. Naprawdę jedzonko pierwsza klasa. I co? Wyszło na moje. Jedna średnia na pół i najedzeni jak bąki popijamy Mirindę nie mając siły na więcej.

Jest pizza!© davidbaluch
Jedziemy więc ponownie do Niemiec i pedałujemy przez piękne Mescherin. Podziwiamy niemieckie obejścia. Tak tu ślicznie mają. Jak w pudełeczku. Kwiatki, figurki, śliczny kamienny jeżyk uśmiecha się do nas z jednego z ogrodów. Po drodze mijamy ogromne wzgórze z punktem widokowym, ale po pizzy nie mamy siły wspinać się już tak wysoko. Wystarczy, że droga prowadzi pod górę. Skręcamy w znaną nam z zeszłego roku drogę prowadzącą do Geesow. Jest to przepiękny szlak. Bardzo malowniczy z krajobrazami typowymi dla Meklemburgii. Robię szereg zdjęć. Agnieszka po drodze zachwyca się beczeniem owiec, które dobiega nas z pewnego oddalenia. Widzimy wzgórze pokryte białymi owieczkami. Zawsze na takich wycieczkach Aga cieszy się z takich drobnostek jak mała dziewczynka nową lalką. Jest wtedy taka słodka.

Meklemburskie krajobrazy© davidbaluch
Po dotarciu do Geesow skręcamy w stronę Tantow. Ponownie jedziemy bezkresnymi polami i łąkami. Zaczyna coraz mocniej wiać. Po dotarciu do Tantow i obraniu kierunku na wschód zaczyna nam wiać już prosto w twarz. Jedzie się naprawdę ciężko. Nawet z górki trzeba pedałować. W Tantow mijamy szereg drogowskazów wskazujących propozycje wycieczek. Dolina Dolnej Odry, Salvey Mühle. Oj, jest gdzie jeździć w Niemczech.

Znaki informacyjne w Tantow© davidbaluch
Zaczynamy ostatni etap naszej wycieczki. Do Rosow i dalej Kołbaskowa. Niestety etap też najtrudniejszy. Jedziemy pod wiatr i w deszczu. Zaczyna padać coraz mocniej. Krajobrazy dalej piękne, ale my już myślimy o ciepłej herbatce i kocyku. Dziś 8 stopni, co w połączeniu z wiatrem i deszczem daje się nam we znaki. W Rosow też byłoby się gdzie zatrzymać. Są tam ciekawe miejsca, ale tym razem mijamy wieś szybko i jedziemy w stronę granicy. Docieramy w końcu do Rosówka i pozostają nam ostatnie 4 kilometry szosą w deszczu do Kołbaskowa. Po drodze stoi Policja z radarem. Aga krzyczy z tyłu: Zwolnij!, ale co mi tam, zaryzykuję. Uff! Chyba nie przekroczyłem prędkości, bo nie zatrzymali i chwilę później dotarliśmy do auta w Kołbaskowie. Pakujemy rowery, podkręcamy ogrzewanie i wsłuchani w muzykę toczymy się do domu..
Trasa