Goniąc Panią wiosnę..
Czwartek, 21 kwietnia 2016
· Komentarze(6)
Dawno nie jeździliśmy razem z Agą na rowerze. Nie było jak i kiedy. Życie tak pędzi zbyt szybko i tyle obowiązków. Dziś udało nam się. Po pracy przyjechaliśmy do Szczecina i choć czasu niewiele... Agi dzieci w domu, mój pies też sam... więc chociaż kółko po Szczecinie. Jedziemy. Pogoda cudna. Idealna wręcz. Kierujemy się w stronę Głębokiego. Z dala od zgiełku miasta. Trochę wytchnienia po stresującej pracy. Jedziemy nieznanymi Agnieszce uliczkami Warszewa. Podoba jej się. Odkrywa nieznane większości Policzanom miejsca. Niby blisko, ale jednak jak się tu nie mieszka to zakamarki mojego kochanego miasta pozostają zakamarkami, które tylko ktoś stąd potrafi pokazać. Mijamy szkołę "siódemkę". Tu zawsze z Kacprem moim jak był malutki przyjeżdżałem rowerem na plac zabaw (on w foteliku rowerowym). "Wspomnienia palą mnie jak słońce...." To Bajm.
Opleceni promieniami słońca docieramy do lasu w okolicy Arkonki i tam już robi się chłodniej. Ale wkrótce jest Goplana z piękną piaszczystą... czym?. Nie plażą, ale miejscem do wypoczynku. Siadamy. W oddali widzimy starszą panią z rowerem czytającą książkę. Jest zasłuchana w jej karty i nie zwraca uwagi na to co dookoła. Nieopodal dziewczynka z mamą karmi ptactwo. A dookoła nas dwie kaczki radosne ganiają się i kręcą kółka w powietrzu, wykonując niesamowite podniebne piruety. Obserwujemy z zachwytem wkraczającą do Szczecina wiosnę. Czas jechać choć chciałoby się zostać tu i oderwać od tego świata, który pozostał za ścianą lasu. Jedziemy dalej. Dookoła jeziora Głębokie. Wszędzie czuć już wiosnę. Jeszcze mało pieszych i rowerzystów. Jedzie się dobrze po brązowym szlaku ubitej drogi. W pewnej chwili zatrzymujemy się i pokazuję Agnieszce mój ulubiony fragment trasy wokół jeziora. Bajkowe mokradła. Rozlewisko na którym częstokroć spotykałem łabędzie. Dziś ich nie ma, ale jest to wrażenie, że za chwilę elfy wyskoczą z zarośli, a duch bagien ukaże się zza drzewa. Aga jest również zachwycona "moim" miejscem. Dalej lasem, mimo, że cały czas w Szczecinie jedziemy różnymi dróżkami i bocznymi szlakami. Mijamy piękne kwiaty i panią wiosnę w zielonej sukni rozpościerającej się tak daleko, że tylko jej koniec z zielonych liści i białych kwiatów utkany widzimy. Ale ona jest. I będzie coraz bliżej.
I cóż. Wracamy. Dzieci w domu same. Pies w domu sam. A my... no cóż rozstać się przyszło. Taki fragment książki mi się przypomniał:
"Każde spotkanie doprowadza do rozstania i tak zawsze będzie, dopóki życie jest śmiertelne. W każdym spotkaniu jest część żalu z rozstania, ale w każdym rozstaniu jest ta sama ilość radości ze spotkania."
Opleceni promieniami słońca docieramy do lasu w okolicy Arkonki i tam już robi się chłodniej. Ale wkrótce jest Goplana z piękną piaszczystą... czym?. Nie plażą, ale miejscem do wypoczynku. Siadamy. W oddali widzimy starszą panią z rowerem czytającą książkę. Jest zasłuchana w jej karty i nie zwraca uwagi na to co dookoła. Nieopodal dziewczynka z mamą karmi ptactwo. A dookoła nas dwie kaczki radosne ganiają się i kręcą kółka w powietrzu, wykonując niesamowite podniebne piruety. Obserwujemy z zachwytem wkraczającą do Szczecina wiosnę. Czas jechać choć chciałoby się zostać tu i oderwać od tego świata, który pozostał za ścianą lasu. Jedziemy dalej. Dookoła jeziora Głębokie. Wszędzie czuć już wiosnę. Jeszcze mało pieszych i rowerzystów. Jedzie się dobrze po brązowym szlaku ubitej drogi. W pewnej chwili zatrzymujemy się i pokazuję Agnieszce mój ulubiony fragment trasy wokół jeziora. Bajkowe mokradła. Rozlewisko na którym częstokroć spotykałem łabędzie. Dziś ich nie ma, ale jest to wrażenie, że za chwilę elfy wyskoczą z zarośli, a duch bagien ukaże się zza drzewa. Aga jest również zachwycona "moim" miejscem. Dalej lasem, mimo, że cały czas w Szczecinie jedziemy różnymi dróżkami i bocznymi szlakami. Mijamy piękne kwiaty i panią wiosnę w zielonej sukni rozpościerającej się tak daleko, że tylko jej koniec z zielonych liści i białych kwiatów utkany widzimy. Ale ona jest. I będzie coraz bliżej.
I cóż. Wracamy. Dzieci w domu same. Pies w domu sam. A my... no cóż rozstać się przyszło. Taki fragment książki mi się przypomniał:
"Każde spotkanie doprowadza do rozstania i tak zawsze będzie, dopóki życie jest śmiertelne. W każdym spotkaniu jest część żalu z rozstania, ale w każdym rozstaniu jest ta sama ilość radości ze spotkania."

Nad Goplaną© davidbaluch

Nad jeziorem Głębokie© davidbaluch

Mokradła i elfy© davidbaluch

Wiosna wkracza do nas© davidbaluch