Miejska dżungla czyli jak jeździć z 6-latkiem
Niedziela, 12 marca 2017
· Komentarze(5)
Tylko 10 km, ale jak a mojego 6 letniego synka to dosyć sporo, tym bardziej, że zimą nie jeździł w ogóle. Dziś zauważyłem, że pierwsze jazdy wiosenne po dużym mieście jakim jest Szczecin są szalenie niebezpieczne. Nie chodzi mi o mnie. Ale po zimie ludzie zapominają, że istnieje coś takiego jak rower i drogi rowerowe w środku miasta traktowane są jako pełnoprawne chodniki. Nie chodzi nawet o to, że idą czasem (rozumiem, że wózkiem łatwiej się jedzie DDR-ka niż po polbruku), ale kompletnie nie zwracają uwagi na to, że może pojawić się rower. Kiedyś w Szwecji zostałem zwyzywany (tak, zwyzywany) przez rowerzystkę, kiedy nieświadom przestępstwa jakie popełniam zacząłem maszerować drogą dla rowerów. Tamtejsza polska tubylczyni uświadomiła mnie, że to tak jakbym w Polsce sobie jezdnią szedł i dziwił się, że kierowcy wygrażają mi pięściami. Taka kultura. A u nas masakra. Dzwonić za mało, nie reagują. Kacper i tak boi się dzwonić, bo ma respekt do dorosłych osób, więc drę się co chwila, że z drogi na chodnik. Spojrzenia ludzi były jasne: Co te rowery tutaj robią??? przecież sezon zacznie się z początkiem wakacji a skończy 1 września. Poza tym czasem - ROWERY DO PIWNIC ! PIESI NA DDR-y!!!. (Nie żart, tak kiedyś mi kolega z pracy zakomunikował, że koniec sezonu jak chował rowery "na zimę" na początku września, bo wakacje się skończyły). Normalnie w pewnym momencie miałem w sobie agresję, jak burak w aucie zajechał nam drogę wyjeżdżając z podporządkowanej i nawet nie spojrzał. Kacper hamuje ostro, ja hamuję, a reakcja kierowcy? Uśmiech drwiący. Jakbym miał kamień w ręku to rzuciłbym w buraka, przysięgam. No więc ja sam nie zwracałbym może aż takiej uwagi, ale jadę z moim 6-letnim Skarbem, który nie umie tak lawirować pomiędzy pieszymi jak ja.
W każdym razie dojechaliśmy do Parku Kasprowicza, a tam Kacper chciał trochę pobawić się na siłowni pod chmurką. Pięknie było, Tak wiosennie. Takie dni, które zostają w pamięci. Zawsze pierwsze dni wiosny takie są... Magiczne.Potem powrót pod górę ul. Przyjaciół Żołnierza. Już całkiem niedaleko domu postój na fast-fooda. A co tam. Pedałował 10 km to i Mc Donald's nie zaszkodzi. Nic więcej do szczęścia nie potrzeba dziecku. Tata, rower, wiosna i hamburger z frytkami. Ot, taka rowerowa niedziela.
No to i ze trzy zdjęcia takie zwykłe z przejażdżki rodzinnej.
W każdym razie dojechaliśmy do Parku Kasprowicza, a tam Kacper chciał trochę pobawić się na siłowni pod chmurką. Pięknie było, Tak wiosennie. Takie dni, które zostają w pamięci. Zawsze pierwsze dni wiosny takie są... Magiczne.Potem powrót pod górę ul. Przyjaciół Żołnierza. Już całkiem niedaleko domu postój na fast-fooda. A co tam. Pedałował 10 km to i Mc Donald's nie zaszkodzi. Nic więcej do szczęścia nie potrzeba dziecku. Tata, rower, wiosna i hamburger z frytkami. Ot, taka rowerowa niedziela.
No to i ze trzy zdjęcia takie zwykłe z przejażdżki rodzinnej.

Szczecin, ul. Przjaciół Żołnierza© davidbaluch

Siłownia pod chmurką w Parku Kasprowicza© davidbaluch

W Mc Donald's© davidbaluch