Do królestwa ptaków...
Na początek logistyka, a więc pakowanie rowerów na dach auta, zapakowanie torby zabawek, ubranie Kacpra, zabranie psa i ufff.... po pół godzinie gotowi do drogi. Kacper chciał koniecznie jechać w trzeciej klasie z Brebisem, ale wytłumaczyliśmy mu w końcu, że policja w razie kontroli mogłaby nie zrozumieć naszego poczucia humoru, więc w końcu przesiadł się na swój fotelik.

Kacper i Brebis zapakowani do drogi © davidbaluch
Po pozbyciu się potomka i czworonoga już sami z Moniką popedałowaliśmy na miejsce zbiórki, gdzie po chwili dojechali nasi dzisiejsi partnerzy do jazdy czyli Renata i Robert. No i ruszyliśmy w stronę Świdwia czyli rezerwatu ptaków w gminie Police.

Początek wycieczki. Las w Policach © davidbaluch
Po krótkim odcinku leśnym dotarliśmy do drogi rowerowej Police-Pilchowo, którą wolnym tempem potoczyliśmy się do Tanowa

Monika i Renata przed Tanowem © davidbaluch
W Tanowie na łące czekała nas pierwsza atrakcja. Dwa duże dziki i 14 maluchów. Mimo, że staliśmy dość długo i nie tylko zresztą my, to w ogóle się nie bały. Ba, nawet nie były nami zainteresowane, tylko coś tam sobie jadły spokojnie.

Rodzina dzików © davidbaluch
Po obejrzeniu Animal Planet w wersji 3D pojechaliśmy dalej. Renata jechała na pięknym stylowym 18-letnim rowerku marki mi nieznanej. Rower pięknie się prezentował, ale coś tam pomrukiwał cały czas. Podobno to wina hamulców. No cóż, wiek ma swoje prawa...

Renata na swoim pełnoletnim rowerku © davidbaluch
Po wjechaniu w las zrobiliśmy sobie krótką przerwę i w końcu i ja wraz z małżonką znalazłem się na zdjęciu :-)

Ja z żoną © davidbaluch
Po chwili dalej pedałowaliśmy leśnymi, uroczymi drogami w kierunku naszego celu. Pogoda była idealna. Słonecznie, ani za gorąco ani za zimno. W sam raz.

Leśna droga nad Świdwie © davidbaluch
Po drodze za nieistniejącą już wsią Gunice, a przed Węgornikiem położony jest leśny cmentarz rodu Raminów, którzy przez długi czas byli właścicielami tego majątku. Ten stary i bogaty niemiecki ród szlachecki w XIII w. przybył z Saksonii na Pomorze i szybko stał się jednym z najpotężniejszych. W XVI w. z Raminów pochodził nawet kanclerz księcia zachodniopomorskiego, zajmowali też wysokie stanowiska w wojsku pruskim (jeden z nich, w randze generał-majora podczas wojny siedmioletniej w 1762 r. dowodził w zwycięskiej dla Prusaków bitwie z Austriakami pod Burkatowem). Należały do nich m.in. podszczecińskie wsie Dobra i Stolec oraz Bezrzecze . Raminowie z Gunic wywodzili się właśnie z bezrzeckiej gałęzi rodu. Na cmentarzyku znajduje się łącznie pięć nagrobków – przeważnie w formie naturalnych kamieni z bardzo lakonicznymi napisami. Najstarszy nagrobek jest z XVIII wieku. Zwraca uwagę brak symboliki religijnej na nagrobkach. Z tego co mi wiadomo była to rodzina wolnomularzy czyli inaczej masonów. Na jednym podwójnym grobie jest znak masoński - różyczka.

Cmentarz rodu Ramin © davidbaluch
Po tej krótkiej lekcji historii pojechaliśmy do bliskiego już Węgornika. Z Węgornika został już tylko rzut beretem do Świdwia, ale po drodze czekała nas jeszcze bardzo niewielka błotna przeprawa.

Błotko za Węgornikiem © davidbaluch
No i dotarliśmy!!! Jesteśmy nad Świdwiem i możemy podziwiać panoramę rezerwatu z wieży widokowej. Jest to unikatowy w skali Europy rezerwat ptactwa wodnego i błotnego. Obejmuje obszar 890 ha. Są tutaj żurawie, wilgi, błotniaki,strumieniówki, derkacze, różnorakie gęsi i wiele wiele innych. W okresie lęgowym jest tu około 160 gatunków ptaków. Jest to też terytorium łowieckie orła bielika.
Ponadto Świdwie jest ważnym żerowiskiem i miejscem odpoczynku dziesiątek tysięcy ptaków na trasie ich wędrówek pomiędzy północną Skandynawią a basenem Morza Śródziemnego.

Widok z wieży na jezioro Świdwie © davidbaluch
Monika podziwia widoki po wdrapaniu się na górę

Monika © davidbaluch
No i cóż. Jedziemy dalej. Pojechaliśmy przez Grzepnicę, a przedtem przez przepiękny las za Węgornikiem i dotarliśmy do drogi asfaltowej. Uczestnicy wycieczki zadecydowali, że w Bartoszewie robimy postój. No więc po dojechaniu do Gospody Uroczysko, gdzie była już masa rowerzystów zrobiliśmy sobie postój na lody, herbatę, kanapki i inne małe przyjemności.

Odpoczynek w Bartoszewie © davidbaluch
No i cóż. Po odpoczynku pojechaliśmy prosto do Polic. Wycieczka była fajna. Rozstaliśmy się z Renatą i Robertem na ulicy Tanowskiej i pojechaliśmy już we dwójkę po Kacpra i Brebisa. Ale żeby tradycji majówkowej nie złamać, to u babci Kacpra był jeszcze szybki grill. Po drodze tyle razy czuliśmy zapach grilla, że w domu od razu rzuciliśmy się kiełbasy, kurczaki i inne majówkowe pyszności.

Grill na mecie wycieczki © davidbaluch
Potem już tylko rowery na dach auta, Brebis do bagażnika, Kacper do fotelika i do domu. Było super...