Do Niemiec na jagody
Niedziela, 28 czerwca 2015
· Komentarze(5)
Kategoria Po Niemczech
Dziś niedziela. Za oknem znowu zbiera się na deszcz, ale umówiliśmy się z Agnieszką na wypad rowerowy do zachodnich sąsiadów. No i wyjazd miał być zmotoryzowano rowerowy czyli do Niemiec autem, a potem relaksacyjna przejażdżka rowerami. Mimo niepogody jedziemy. Ze Szczecina do Polic dotarłem w 15 minut, zapakowaliśmy Agi rower na dach mojego auta i pomknęliśmy w kierunku granicy.
Po pół godzinie dotarliśmy do Hintersee. Rower z dachu wyciągnęliśmy, mój z bagażnika i jadymy. Dystans niezbyt duży zaplanowaliśmy. Około 30 km, ale to ma być miła niedzielna przejażdżka. Po drodze planujemy zebrać trochę jagód. Tylko, że mamy trochę inne wyobrażenie słowa "trochę".. No, ale najważniejsze, że nie pada. Jest fajnie. Objuczeni tobołkami jedziemy. Najpierw Ludwigshof i drewniane figurki na skrzyżowaniu dróg.
Po niecałych 10 km dotarliśmy do jagodowni. Nie powiem gdzie, bo nam zeżrą :) Ale tam robimy postój. Okazuje się, że jagody są dużo mniejsze od truskawek, a co za tym idzie: Kurczę! zbierają się jakoś wolniej! Po 40 minutach nawet taki mini mini pojemnik nie jest zapełniony. Aga uparła się, że zbieramy do pierwszej gwiazdki. W jej oczach widzę dwie wielkie jagody. Po kilkudziesięciu minutach nastąpiła sympatyczna wymiana zdań co do celu dzisiejszej wycieczki. Ja nieśmialo oznajmiłem, że raczej bym pojeździł na rowerze, Agnieszka wspomniała, że myślała raczej o jagodach, a przy tej wymianie zdań nawet parę jagód się nam wysypało na ziemię i koniec końców pojechaliśmy dalej.
Niedługo Rieth. Dojechaliśmy. Popatrzeliśmy na Zalew Szczeciński w przystani jachtowej i niedługo potem odwiedziliśmy znany mi i nie tylko mi Imbiss w którym zaopatrzyliśmy się w piwo. Wypiliśmy je na miejscu. Nie ma to jak cywilizowany kraj, w którym można wypić jedno piwo i legalnie jechać na rowerze. Imbiss w cudownym znajduje się miejscu. Chciałbym tak mieszkać..
Po piwku pognaliśmy doładowani elektrolitami z piwa piękną asfaltową drogą dla rowerów przez lasy w kierunku Luckow. Po piwie w ogóle jechało się znaczniej fajniej, a że jechaliśmy DDRką, a właściwie drogą rowerową Odra Nysa to jazda była naprawdę świetna. Full relaks przez las.
Po chwili dojechaliśmy do Luckow. Malutka miejscowość. W centrum wioski znajdujemy pomnik poświęcony niemieckim żołnierzom poległym podczas pierwszej i drugiej wojny światowej z tej właśnie wioseczki. No cóż.. każdy ma swoich poległych i swoich bohaterów. Świat nie jest czarno biały. Po jednej i drugiej stronie byli normalni ludzie i mordercy. I wśród Niemców i Polaków i Ukraińców i innych nacji.
Przy okazji patrząc na pomnik wypijamy zapasy maślanki owocowej.
Popedałowalismy dalej. Teraz szosą. Pierwszy raz dzisiaj, ale droga mało uczęszczana i do tego niedziela. Samochodów jak na lekarstwo, jak to u Niemców w niedzielę (sklepy zamknięte,więc dokąd jeździć). Więc wesoło sobie pośpiewując jedziemy szukając Afryki. W międzyczasie wyszło słońce, zrobiło się sielsko. Agnieszka wesoło pomyka w kierunku Ahlbeck.
I nagle! jest Afryka!!!
Po Strusiolandii pojechaliśmy do Hintersee. Tam czekało na nas auto, wierne i grzeczne. Troszkę spało. I zawiozło nas do domu. A w domu pyszny obiad i piwo. Jutro znowu praca. A tak było fajnie.. :)

Przed domem Agi. Rower już na dachu© davidbaluch

Na rozstaju dróg© davidbaluch

Zbieramy jagody niezgody© davidbaluch

Na piwku w Imbissie© davidbaluch

DDR przez las. Asfalt i asfalt. Pieknie© davidbaluch

Naszym poległym w Wojnach Światowym Braciom 1914>1918 1939>1945© davidbaluch

Postój w Luckow© davidbaluch

Pomykamy wesoło :)© davidbaluch

Struś w środku Europy© davidbaluch
Po Strusiolandii pojechaliśmy do Hintersee. Tam czekało na nas auto, wierne i grzeczne. Troszkę spało. I zawiozło nas do domu. A w domu pyszny obiad i piwo. Jutro znowu praca. A tak było fajnie.. :)