Rekreacyjnie po Leverkusen
Środa, 8 lipca 2015
· Komentarze(3)
Kategoria Po Niemczech
Jestem z moim Kacperkiem na wakacjach. U siostry w Leverkusen w Niemczech.Od kilku dni mialem ochotę pojeździć,ale Kacper miał jakiś lęk przed zostaniem samemu w domu nawet na godzinkę.To znaczy nie samemu, tylko z ciocią. Przyklejony do taty bardzo.No,ale dziś kolejny raz pytam czy zostanie z ciocią,a tata na godzinkę wyskoczy.No i ok.Jest zgoda. Idę więc do piwnicy po Gianta siostry a tam szok: rowery z calego bloku stoja nieprzypięte w ogolnodostepnym niezamkniętym pomieszczeniu,a właściwie dużej wnęce. Chciałbym żeby u nas to było możliwe. No więc rowery stały o tak:
Wsiadłem i jadę.Siostry rowerek to ten najbardziej na prawo. Na poczatku stwierdzam z zadowoleniem, że wszystko chodzi jak trzeba. Płynnie i lekko. Więc jadę. Zaraz obok domu napotykam ulicę Szczecińską. Woow.Super.Kawałek mojego miasta 700 km od domu!!
Po niedługim czasie jadąc drogą dla rowerów dojeżdżam do dworca.Patrzę sobie na rozklad peronów, bo jutro powrót do Polski. Wszystko co fajne szybko się kończy. Na dworcu widok zwyczajny w Niemczech czy Skandynawi-pełno rowerów obok stacji.Ludzie dojeżdżają rowerami do stacji i dalej do pracy pociągiem. U nas jeszcze musi trochę czasu minąć. Przede wszystkim nigdy nie byloby wiadomo czy po powrocie rower by stał jeszcze.Dziki kraj,dzikie obyczaje..
Jadę więc dalej do centrum.Miasto jak miasto.Jak to w Niemczech, dużo dróg rowerowych, nawet wąziutkich,ale są.Wszędzie.Po jakimś czasie jadac deptakiem napotykam znak zakaz ruchu rowerów, z tym że w pewnych godzinach..hmm. korci,żeby jechać. Myślę sobie i myślę,ale moje rozważania przerwał widok radiowozu jadącego tymże deptakiem.Zdecydowałem,że nie jadę ☺
Po drodze co rusz widzę reklamy produktu,który jest bardzo smaczny i wszyscy,którzy w okolice Köln przyjadą powinni spróbować. Lokalne piwo Kölsch.Pyszne.A na światłach stoi mała rowerzystka. Nie boi się ona. Nie boją się rodzice.Leverkusen to duże miasto,ale ani razu nikt nie minął mnie na żyletkę. Rowerzysta czuje,że jest pełnoprawnym uczestnikiem ruchu.
No i jazda do domu,bo synkowi obiecałem,że za godzinkę będę spowrotem. Po drodze jeszcze selfie na tle jednej z głównych ulic Leverkusen. Jak zwykle wydzielone pasy dla rowerów. W ogóle wszędzie pelno śluz rowerowych.Kierowcy szanują. Tak można jeździć.
Przez całą drogę pogoda była zmienna. Raz fajnie,raz mżawka. Ale jak usiadłem na balkonie po powrocie, to cieszyłem się,że nie jestem na rowerze. Choć jak widać Niemcom to nie przeszkadza.
No i tyle jutro powrót do Polski i rowerowanie po okolicy,bo jeszcze tydzień urlopu...

Rowerki w piwnicy© davidbaluch

Ulica Szczecińska w Leverkusen© davidbaluch
Po niedługim czasie jadąc drogą dla rowerów dojeżdżam do dworca.Patrzę sobie na rozklad peronów, bo jutro powrót do Polski. Wszystko co fajne szybko się kończy. Na dworcu widok zwyczajny w Niemczech czy Skandynawi-pełno rowerów obok stacji.Ludzie dojeżdżają rowerami do stacji i dalej do pracy pociągiem. U nas jeszcze musi trochę czasu minąć. Przede wszystkim nigdy nie byloby wiadomo czy po powrocie rower by stał jeszcze.Dziki kraj,dzikie obyczaje..

Parking rowerowy przed dworcem© davidbaluch
Jadę więc dalej do centrum.Miasto jak miasto.Jak to w Niemczech, dużo dróg rowerowych, nawet wąziutkich,ale są.Wszędzie.Po jakimś czasie jadac deptakiem napotykam znak zakaz ruchu rowerów, z tym że w pewnych godzinach..hmm. korci,żeby jechać. Myślę sobie i myślę,ale moje rozważania przerwał widok radiowozu jadącego tymże deptakiem.Zdecydowałem,że nie jadę ☺

Zakaz ruchu rowerów, a w oddali Policja© davidbaluch
Po drodze co rusz widzę reklamy produktu,który jest bardzo smaczny i wszyscy,którzy w okolice Köln przyjadą powinni spróbować. Lokalne piwo Kölsch.Pyszne.A na światłach stoi mała rowerzystka. Nie boi się ona. Nie boją się rodzice.Leverkusen to duże miasto,ale ani razu nikt nie minął mnie na żyletkę. Rowerzysta czuje,że jest pełnoprawnym uczestnikiem ruchu.

Knajpa z lokalnym piwem i mała rowerzystka© davidbaluch
No i jazda do domu,bo synkowi obiecałem,że za godzinkę będę spowrotem. Po drodze jeszcze selfie na tle jednej z głównych ulic Leverkusen. Jak zwykle wydzielone pasy dla rowerów. W ogóle wszędzie pelno śluz rowerowych.Kierowcy szanują. Tak można jeździć.

Selfie w Leverkusen© davidbaluch
Przez całą drogę pogoda była zmienna. Raz fajnie,raz mżawka. Ale jak usiadłem na balkonie po powrocie, to cieszyłem się,że nie jestem na rowerze. Choć jak widać Niemcom to nie przeszkadza.

Nie ma to jak w deszczu na rowerku© davidbaluch
No i tyle jutro powrót do Polski i rowerowanie po okolicy,bo jeszcze tydzień urlopu...