Popołudniowe wojaże po Szczecinie i pobity rekord własny.
Niedziela, 2 sierpnia 2015
· Komentarze(1)
No i niedziela. I mimo, że w pracy z rana, to jeszcze zostało czasu na popołudniowa przejażdżkę. Więc po pracy szybko na rower. I ile się da po pracy w niedzielę przed poniedziałkową ranką. Można troszkę pojeździć. Dziś start Tour de Pologne. Obejrzałem. Dla mnie osobiście ważniejsze wydarzenie niż rocznica powstania, choć niektórych to oburzy. W każdym razie najpierw wdrapałem się na górę, czyli na Warszewo. I widok stamtąd dla tych, którzy się nie wdrapali.
Potem jazda dalej pod górę i po niedługim czasie osiągam miejsce w którym jest piękny widok. A chwilę później najwyższy punkt Warszewa.Ostatnio jechałem tu Agnieszką. Prawie jak w górach. Lubię to miejsce. Kilka domów wybudowano tu. Miejsce marzeń.
Po drodze sprawdzam jak sprawują się sakwy, które budżetowym kosztem kupiłem. No, było kilka przeróbek, naprawa zamka i tym podobne, Jak możecie po zakupie coś naprawić to spoko, ale ideał to to nie jest. Jednak po własnych modyfikacjach działa. Zobaczymy jak dalej. Po prostu moja skrzynka na bagażniku przestała wystarczać odkąd Aga tyle jeździ z mną.. Próbujemy nowych rozwiązań.
No i później już tylko jazda w dół. Po drodze "Arkonka" zatłoczona.Tam mój ojciec pracuje i spotykam go przy bramie. Chwila rozmowy. Żalimy się, że oboje w niedzielę pracujemy, ale co tam. Większe są w życiu problemy niż praca w niedzielę. Po chwili ojciec dostaje zgłoszenie jakieś tam..I ucieka. No więc jadę już ostatnie 5 km do domu.
No i popedałowałem do Westa, który czekał niecierpliwie w domu. A przy okazji. Mój rekord. 59 km/h na godzine zjeżdżając z Osowa w stronę Głębokiego. Rewelacja..

Widok z ulicy Łącznej na Szczecin© davidbaluch

Prawie góry© davidbaluch

Nowe sakwy na mojej Meridzie© davidbaluch

Tata w pracy© davidbaluch