Deszcz czy nie deszcz.. czyli jechać czy nie (NIEMCY)
Po kilkuset metrach nie wiedząc jak długo potrwa nasza wycieczka postanawiam zrobić Adze zdjęcie na pamiątkę, gdybyśmy zaraz mieli wracać. Zdjęcie wychodzi pięknie.. tak jak piękna jest Agnieszka.

Aga na początku wycieczki© davidbaluch

Razem na drodze pomiędzy Linken a Grambow© davidbaluch
Jedziemy dalej. Wiatr strasznie wieje nam w twarz i jazda staje się bardzo trudna, ale nie poddajemy się. Ani ja, ani Aga.. Kierunek Południe. Droga jest rewelacyjna. Asfalt non stop. Jak to w Niemczech., Tylko, że pod górę i z góry i pod wiatr. Ale jak widać na poniższym zdjęciu Aga grzeje ile sił :-)

Aga zasuwa pod wiatr© davidbaluch
Jedziemy dalej i po drodze podziwiamy cudowne meklemburskie krajobrazy. Naprawdę jest tutaj co oglądać. I ja sam jestem zachwycony tą częścią Niemiec. Aga też uważa, że to piękna część ziemi. Mam znajomych Niemców, którzy mieszkają w zachodnich Niemczech, a mianowicie w mojej ukochanej Hesji i oni mówią, że ich marzeniem jest mieszkać w Mecklenburg Vorpommern. Doceniajmy to co mamy tuż obok.

Wiatraki na drodze pomiędzy Grambow a Crackow© davidbaluch
Jedziemy i w końcu pod jakąś wiatą siadamy na drożdżówki. Ja , a właściwie Aga zrywa jakąś roślinkę, a ja przypominam sobie, że jako dzieci jedliśmy to coś jako nazywane przez nas "bułeczki". Można to porównać ze szczawiem i mirabelkami pana Niesiołowskiego. Aga mówi, że nie zna i nie jadła. My na naszym podwórku lat osiemdziesiątych tak. Nie wiem jak to się nazywa. Znacie? Jedliście? Zrobiłem zdjęcie. I zjadłem.Smak dzieciństwa.

Roślinka mojego dzeciństwa© davidbaluch
No i jazda. W końcu docieramy do autostrady Berlin-Szczecin i wzdłuż niej kontynuujemy naszą wycieczkę. Dziś nie ma zabytków, ale krajobrazy piękne, drogi cudowne i jak na razie deszcz za bardzo nas nie moczy. W zasadzie w ogóle. Na następnym zdjęciu Aga jedzie drogą w pobliżu Storkow.

Okolice Storkow. Kolejna piękna niemiecka droga© davidbaluch
I potem kontynuacja wzdłuż autostrady A11 z Berlina do Szczecina. Fajna droga wzdłuż której rosną gruszki, jabłka i inne owoce. Aga namiętnie się zatrzymywała, jadła i wciskała do moich sakw gruszki przydrożne. Nie ma to jak gruszka nasączona ołowiem autostrady. Ale jakiej..! Budowanej jeszcze przez Adolfa H.!!

Droga wzdłuż autostrady A11© davidbaluch
Potem jeszcze jazda szybka uciekając przed burzowymi chmurami. Nie do końca się udało. Ale na szczęście była wiata w miejscowości Ladenthin i tam przeczekaliśmy ulewę, która notabene trwała kilka minut tylko, a Aga zjadła drożdżówkę w tym czasie.
Ja sam zadowolony bardzo., bo mimo złych prognoz jak dotąd nie zmokliśmy.

Czekając na koniec deszczu w Ladenthin© davidbaluch
Potem szybki sprint do Schwennenz i dalej i dalej. Przed Schwennenz urzekł mnie jeszcze widok pięknego niemieckiego landszaftu. Musiałem uwiecznić. Oto on:

Pomiędzy Ladenthin a Schwennenz© davidbaluch
I tą drogę pojechaliśmy już w kierunku granicy. Teraz już jechało się z wiatrem. Znacznie szybciej i lepiej. Było świetnie. Za jakieś 7 kilometrów dotarliśmy do granicy i za chwilę do auta stojącego na parkingu Orlenu w Lubieszynie. Rowery zapakowaliśmy i za pół godziny byliśmy w domu. No więc jeszcze pakowanie rowerów do bagażnika. 43 kilometry pod wiatr odczuliśmy jak 60, ale bardzo przyjemnie było...
