Ostatnio wsiadłem na rower Agi na chwilkę i po rozpędzeniu się hamuję tylnym hamulcem.. a tu.. nic. Mogłem pośpiewać piosenkę z "Uprowadzenie Agaty": Czemu pędzę wciąż przed siebie...?? la la la.. Pytam Agi czemu nic nie mówi, a ona rozbrajająco ze słodką minką: "Myślałam, że tak ma być, ale z przodu hamuje!" Ok, zamówiłem na Allegro nowe klocki hamulcowe. Postawiłem na sprawdzone (bo sam używam i chwalę) Merida All Conditions System czyli po polskiemu Klocki Na Każde Warunki :-) . Mieszanka trzech gum sprawdza się idealnie, hamuje perfekcyjnie i nie piszczy w deszczu. No więc zamówiłem, przyszły, założyłem Adze, a właściwie jej rowerowi i jedziemy testować.
Dziś jedziemy do Trzebieży. Tam jeszcze rowerami nie byliśmy. Na początek podjechaliśmy autem do Jasienicy, żeby nie musieć jechać wzdłuż sanatorium, którego właścicielem jest Grupa Azoty, bo przyjemność to średnia. No więc zaparkowaliśmy obok skwerku na którym przesiadują na okrągło smakosze win rodzimej produkcji i pojechaliśmy. Kierunek Nowa Jasienica. Ostatnio odkryliśmy, że ta droga to raj dla rowerzystów. Jedno auto na godzinę. Już po bardzo krótkim czasie zatrzymaliśmy się na łączce, na której ostatnio też się zatrzymaliśmy. Coś czuję, że będzie to nowa świecka tradycja. Piwo na łączce koło Jasienicy. A do tego piwo tak dobre, że Adze włosy dęba stanęły.
No więc pedałujemy sobie wesoło stronę Nowej Jasienicy i Drogoradza. Tam byliśmy ostatnio, ale nie widzieliśmy starego dębu. Tym razem zobaczyliśmy. Ma nawet założony piorunochron. W Drogoradzu zagłębiliśmy się w Puszczę Wkrzańską. Świetna leśna droga dla rowerzystów. Utwardzona i prowadząca przez ostępy leśnej puszczy. Pięknie...
No i w końcu dojechaliśmy do Trzebieży. Skierowaliśmy się w stronę plaży. Na plaży sporo ludzi, trochę rowerzystów się kręciło, pogoda cudna, ciepło, ale nie gorąco. Ideał. Nagle Aga mówi, że ma ochotę na loda. Na początku nie zrozumieliśmy się o jakiego loda chodzi ;-) . Ale koniec końców dogadaliśmy się. Mi chodziło o loda z automatu, a jej o Big Milka. Kupiliśmy dwa Big Milki i zapatrzyliśmy się na Zalew Szczeciński..
Chwilkę pokręciliśmy się po promenadzie i uwieczniliśmy swoje postacie na tle Zalewu Szczecińskiego, a nawet zrobiliśmy sobie zdjęcie we dwoje dzięki uprzejmości przypadkowego spacerowicza. Zrobiło się tak fajnie, milusio i w ogóle bardzo sympatycznie. Ładna ta Trzebież się zrobiła w ostatnich latach.
Po pół godzinie ruszyliśmy w stronę Polic. Po drodze jeszcze podziwiamy piękną według mnie, starą zabudowę Trzebieży. Jedno miejsce szczególnie mi się podoba. Ulica Rybacka. Musiałem zrobić zdjęcie. W tle kościół z 1359 roku.
I potem popedałowaliśmy główną drogą do Uniemyśla. W Uniemyślu postanowiliśmy ponownie odbić w stronę Drogoradza i Nowej Jasienicy, żeby wydłużyć wycieczkę. No jedziemy. Ale decyzja okazała się tragiczna w skutkach. TRAGICZNA!!. Pomiędzy Nową Jasienicą a Jasienicą nie zauważyłem mieszkańca lasu i go przejechałem. Flaki wyszły, zwierzę umarło. Płakam... Nawet nie wiem co to za zwierz. Zaskroniec to nie jest. Aga robiła mi wyrzuty, że nie po tej stronie drogi jechałem. No fakt. Ale on też nie po pasach przechodził. Zrobiłem mu chociaż pośmiertne zdjęcie. Co to jest?
No i tyle. Po chwili dojechaliśmy do auta. Miłośnicy win rodzimych dalej okupowali ławeczkę, a my pognaliśmy hen.. hen.... I jeszcze mapka naszej trasy: MAPA WYCIECZKI
Komentarze (8)
Wojtek komentarz 10/10 :) Fajna wycieczka. Co do logiki kobiecej to przypomniała mi się historia mojego kolegi. Kiedyś jego żonie samochód stoczył się z górki, więc jej powiedział, żeby skręcała koła jak parkuje. Za parę dni gdzieś pojechali razem, wysiadają a jego żona patrzy na koła i mówi: Ej a dlaczego tylne się nie skręciły?
Ładnie wykorzystana dobra pogoda. Lubię Trzebież i też z podziwem oglądam zmiany jakie tam zaszły w ciągu ostatnich kilkunastu lat.Świetne zdjęcia z opisem przebiegu wycieczki. Ostatnio dość często widuję na szosie przejechane zwierzątka, najczęściej są to jeże ale to przykry widok, więc bez fotek.