Dookoła Szczecina z historią w tle,
Wtorek, 15 września 2015
· Komentarze(10)
Poranek był dziś trochę smutny. Nie chciałem siedzieć w pustym domu, więc wziąłem moją Meridę i pojechałem trochę popedałować. Dookoła Szczecina. Zacząłem od pobliskich Wałów Chrobrego i nabrzeża. Uwagę moja przykuła rzeźba, którą zobaczyłem tu pierwszy raz. Bardzo porządnie wykonana. Ciekawa postać. Przeczytałem, że to Ludomir Mączka, podróżnik. Mało informacji. Po przyjściu do domu potem zacząłem więc szukać. Pomnik stoi tu dopiero od maja. dlatego go nie widziałem. A Pan Ludomir, podróznik, który zmarł w Szczecinie w 2006 roku musiał być bardzo ciekawym człowiekiem. Najciekawszą o nim wzmiankę chyba napisano w miesięczniku "Morze" w 1989 r.: "Piszą o nim: pobił rekord długotrwałości rejsu, jako pierwszy Polak opłynął Australię (zresztą prawie dwa razy) i jeszcze coś tam, czego przed nim albo po nim nikt nie zrobił. Śmieszne są dla mnie te wszystkie rekordy okrążania globusa w tę i tamtą stronę, pod włos i z włosem. Nikt wszakże jakoś nie dostrzegł czegoś znacznie ważniejszego: otóż Ludek bije wszystkich na głowę w jednej, moim zdaniem najciekawszej dyscyplinie życia – w znajomości świata i ludzi. Bo kto z żyjących Polaków odwiedził wszystkie – z wyjątkiem Antarktydy – kontynenty świata, niektóre kilkakrotnie, i tak jak Ludek nigdzie się nie nudził? Kto jak on, przemierzał konno stepy Mongolii, pracował jako pomocnik spawacza w Australii i jako geolog w Zambii, wygrzewał się na Wielkiej Rafie Koralowej i marzł na mule w Patagonii, przeżeglował cieśninę Magellana i pod Narwikiem rzucał biało-czerwony wieniec, nosił skrzynki z bananami w Auckland i grabił ścieżki jako pracownik zieleni miejskiej na Tasmanii, oberwał kokosem na Polinezji i pił wino w peruwiańskiej osadzie górniczej? Już tylko to wystarczyłoby na jeden nieźle nafaszerowany egzotyką życiorys, ale na tym nie koniec: oglądał z małej awionetki wodospady w Wenezueli, wchodził na lodowce Andów z alpinistami, hałaśliwy steel-band nie dawał mu zasnąć na Karaibach, o mało co nie wysztrandował na holenderskich piaskach, robił zakupy w Durbanie, aż wreszcie dotarł pod żaglami do ujścia rzeki Mackenzie. Można tak ciągnąć godzinami…"
I potem wzdłuż Odry pojechałem zobaczyć jedno z moich ulubionych miejsc: Szczecińską Wenecję przy ulicy Kolumba. Częstokroć tu bywałem, ale zawsze przyjemnie jest ogladać to miejsce na nowo. Ulica powstała ok. 1822 r. Budynki nowego osiedla stanęły po obu stronach nowej drogi. Poza domami mieszkalnymi, wybudowano tu kilkanaście obiektów przemysłowych. Budowle przemysłowe postawiono bezpośrednio przy korycie Odry, aby materiały i towary przewozić rzeką. Była tu także wozownia tramwajowa z tramwajami konnymi. Dzisiaj te obiekty, choć po części zniszczone podczas nalotów II wojny światowej tworzą malowniczą "szczecińską Wenecję". Nie mogłem sobie odmówić przyjemności zrobienia zdjęcia.
I jadę dalej. Objechałem Szczecin i trafiłem przez Bezrzecze do Wołczkowa, a następnie w okolice jeziora Głębokie. Trochę przyrody po miejskim zgiełku. Minąłem moje ulubione miejsce w przy jeziorze. Mokradła położone nieopodal. Piękne są, ale myślę, że idealnie prezentowałyby się o świcie podczas mgły. Dziś warunków specjalnie fotograficznych nie ma, ale choć na bloga postanowiłem uwiecznić to miejsce. Mokradła wyglądają na zamieszkałe przez Elfy, choć żadnego nie spotkałem.
I jeszcze jazda przez las, okolice Arkonki i ulicę Arkońską. A potem postanowiłem przetestować nowo otwartą po kilkumiesięcznym remoncie ulicę Warcisława. Przejechałem, auta już jeżdżą, ale ostatnie prace trwają. Malowanie jezdni i inne drobnostki. Drogi dla rowerów nie ma, ale jest pas rowerowy. Fajnie! Szkoda, że tylko w jedną stronę, pod górę, w stronę ulicy Duńskiej, ale dobre i tyle. Z górki nie jest aż tak potrzebny. Kolejne miejsce bardziej przyjazne rowerzystom. I cóż.. po południu do pracy...
Mapka trasy

Ludomir Mączka - podróznik© davidbaluch

Szczecińska Wenecja© davidbaluch

Mokradła przy jeziorze Głebokie© davidbaluch
Mapka trasy