Hebrajskie inskrypcje czyli jakie jeszcze ciekawostki można odkryć w Szczecinie
Wtorek, 1 marca 2016
· Komentarze(6)
1 marca!! Jak to brzmi. Marzec w końcu czyli wiosna tuż, tuż. Do pracy dziś na popołudnie, pogoda piękna choć lekki mróz, ale co tam. Szykuję się. Przede wszystkim gorąca herbata w termosie, jakaś kanapka, wierny Canon i jadę. Samotnie. Hmm. Dokąd by tu pojechać? A jadę przed siebie. Czasu troszkę mam, zobaczymy gdzie koła poniosą. Jeden obiekt chciałem zobaczyć na pewno. A mianowicie kościół przy ul. Włościańskiej na Pomorzanach. Pojechałem w stronę Teatru Letniego gdzie zrobiłem pierwszy krótki postój na herbatę i kanapkę. W domu nic jeszcze nie jadłem, a było już po 9.00 więc śniadanie w plenerze. Tuż obok rzeźby "Ogniste Ptaki". Swoją drogą jeszcze jako dziecko pamiętam jak stała na Placu Zgody (wtedy Plac Przyjaźni Polsko-Radzieckiej). Pamiętacie? Chodziło się z mamą po tętniącej wtedy życiem al. Wojska Polskiego. I do kina "Kosmos". Beztroskie dziecięce lata...
Po 10 minutach pojechałem dalej. Przed Urzędem Miasta flagi na masztach. Zastanawiałem się co to za święto. Pomysłu nie miałem, ale w domu sprawdziłem, że dziś Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Nawet nie wiedziałem. No, ale tymczasem pedałuję w kierunku Pomorzan. Często ostatnio bywam rowerem na Pomorzanach. Choć dzielnica nie jest jakoś specjalnie ładna, raczej szare postkomunistyczne bloki, to okazuje się, że co rusz znajduję tam jakieś perełki.
Dotarłem w końcu do ulicy Włościańskiej. Ulica na pewnym odcinku ma iście magiczny klimat. Stare mury po obu stronach i droga pnie się do góry.
U góry jest! Cel mojej wycieczki. Kościół z XV wieku pięknie usytuowany na wzgórzu z murami porośniętymi bluszczem. Wejścia pilnują dwa majestatyczne Gryfy podtrzymujące latarnie. Prawdziwe dzieło sztuki. W oddali widać średniowieczne mury kościoła. Jakie jeszcze kryje tajemnice?
Kościół jak większość kościołów posiada dzwon. Dzwon jest dość nowy, w zasadzie bardzo nowy. Ale u góry w wieży, w miejscu gdzie bije nowy dzwon, stoi na ziemi dzwon stary. Z 1784 roku. Jest na nim napis m.in. "Stettin". Ale prawdziwą ciekawostką jest hebrajski tetragram JHWH, który jest hebrajskim zapisem imienia Boga. To prawdziwa rzadkość. W Szczecinie jest prawdopodobnie jeszcze jeden taki dzwon. Ale to już na inną wycieczkę. Co prawda do wieży nie udało mi się wejść, ale zdjęcie dzwonu znalazłem w internecie.
Potem podziurawioną niemiłosiernie Tamą Pomorzańską pojechałem wzdłuż Odry w stronę Starego Miasta. Rower kwiczał niezadowolony z nawierzchni. Po drodze na bulwarach nad Odrą wypiłem resztę gorącej herbaty i popatrzałem na wędkarzy, którzy zawsze moczą kije w tym miejscu. Co w tym może być fajnego? Ale widocznie może. Jeden lubi jazdę na rowerze, drugi ryby. No ja już się chyba nigdy nie przekonam do tego hobby, ale nie każdy musi lubić wszystko. Popedałowałem troszkę po starówce, która choć dość nowa to bruki ma średniowieczne i wytrzęsło mnie strasznie. Ale lubię ten kawałek miasta. Nie to co Kraków czy nawet Poznań, ale zawsze coś. Na dowód, że też są tu urocze miejsca zrobiłem te oto zdjęcie:

Wspiąłem się potem jeszcze na najlżejszej przerzutce ulicą Kuśnierską. Robiłem jej już niejedno zdjęcie, ale dziś też nie mogłem sobie odmówić. Ulica przylega do Zamku Książąt Pomorskich, który też nie jest najbrzydszy. Słoneczko coraz bardziej grzało i chyba zrobiło się całe 3 stopnie :-) W każdym razie do jazdy wystarczająco. Przy takiej pogodzie jazda na rowerze to mega przyjemność.
No i to na tyle. Trzeba do domu. Pranie jeszcze, przygotowanie się do pracy i chyba trzeba rower zawieźć do serwisu w końcu. Zabieram się do tego od dawna, a wyjeżdżam służbowo do Ustronia Morskiego w czwartek, więc okazji do końca tygodnia na jazdę nie będzie. To chyba dobry moment na zatroszczenie się o rumaka.

Pod Rzeźbą Ogniste Ptaki© davidbaluch
Dotarłem w końcu do ulicy Włościańskiej. Ulica na pewnym odcinku ma iście magiczny klimat. Stare mury po obu stronach i droga pnie się do góry.

Ulica Włościańska w Szczecinie© davidbaluch
U góry jest! Cel mojej wycieczki. Kościół z XV wieku pięknie usytuowany na wzgórzu z murami porośniętymi bluszczem. Wejścia pilnują dwa majestatyczne Gryfy podtrzymujące latarnie. Prawdziwe dzieło sztuki. W oddali widać średniowieczne mury kościoła. Jakie jeszcze kryje tajemnice?

Brama z Gryfami© davidbaluch
Kościół jak większość kościołów posiada dzwon. Dzwon jest dość nowy, w zasadzie bardzo nowy. Ale u góry w wieży, w miejscu gdzie bije nowy dzwon, stoi na ziemi dzwon stary. Z 1784 roku. Jest na nim napis m.in. "Stettin". Ale prawdziwą ciekawostką jest hebrajski tetragram JHWH, który jest hebrajskim zapisem imienia Boga. To prawdziwa rzadkość. W Szczecinie jest prawdopodobnie jeszcze jeden taki dzwon. Ale to już na inną wycieczkę. Co prawda do wieży nie udało mi się wejść, ale zdjęcie dzwonu znalazłem w internecie.

Tetragram na starym dzwonie© davidbaluch
Potem podziurawioną niemiłosiernie Tamą Pomorzańską pojechałem wzdłuż Odry w stronę Starego Miasta. Rower kwiczał niezadowolony z nawierzchni. Po drodze na bulwarach nad Odrą wypiłem resztę gorącej herbaty i popatrzałem na wędkarzy, którzy zawsze moczą kije w tym miejscu. Co w tym może być fajnego? Ale widocznie może. Jeden lubi jazdę na rowerze, drugi ryby. No ja już się chyba nigdy nie przekonam do tego hobby, ale nie każdy musi lubić wszystko. Popedałowałem troszkę po starówce, która choć dość nowa to bruki ma średniowieczne i wytrzęsło mnie strasznie. Ale lubię ten kawałek miasta. Nie to co Kraków czy nawet Poznań, ale zawsze coś. Na dowód, że też są tu urocze miejsca zrobiłem te oto zdjęcie:

Szczecińska Starówka© davidbaluch
Wspiąłem się potem jeszcze na najlżejszej przerzutce ulicą Kuśnierską. Robiłem jej już niejedno zdjęcie, ale dziś też nie mogłem sobie odmówić. Ulica przylega do Zamku Książąt Pomorskich, który też nie jest najbrzydszy. Słoneczko coraz bardziej grzało i chyba zrobiło się całe 3 stopnie :-) W każdym razie do jazdy wystarczająco. Przy takiej pogodzie jazda na rowerze to mega przyjemność.

Ulica Kuśnierska w Szczecinie© davidbaluch
No i to na tyle. Trzeba do domu. Pranie jeszcze, przygotowanie się do pracy i chyba trzeba rower zawieźć do serwisu w końcu. Zabieram się do tego od dawna, a wyjeżdżam służbowo do Ustronia Morskiego w czwartek, więc okazji do końca tygodnia na jazdę nie będzie. To chyba dobry moment na zatroszczenie się o rumaka.