Wśród zapachu bzu po niemieckiej stronie (film)

Na plaży© davidbaluch
Po pierwsze, dziś inaczej. Jedno zdjęcie tak ogólnie, ale zachęcam do obejrzenia klipu z naszej wycieczki, który trwa niecałe 5 minut. Trochę się napracowałem. A Wam zajmie 5 minutek.
Dzisiaj i ja i Agnieszka mamy wolne. Weekend ma być zimny więc postanawiamy zrobić wycieczkę do Ueckermünde. Jedziemy autem do Eggesin. Tam start. Jedziemy do miasta w którym jakoś do tej pory nie byliśmy. Do Torgelow. To znaczy kiedyś tam byłem, ale autem. Na basenie. To się nie liczy. Na początku troszkę nie wiedzieliśmy w którą stronę jechać, ba nawet zapytany przeze mnie Niemiec nie wiedział. Ale chwila moment i kierunek obrany. Jedziemy. Jest ciut zimniej niż wczoraj, ale bardzo fajnie. Maj pachnie jak to Aga określiła bzem, konwalią i czymś tam jeszcze. W tym regionie jest płasko. Jedzie się wyśmienicie. Bardzo szybko dotarliśmy do Torgelow. Zajeżdżamy na skwer przy fontannie. I pierwszy postój. Nie na odpoczynek, bo nie jesteśmy zmęczeni, ale tak o... Na pivko i bułkę z plecaka. W pobliżu targ. Aga chce zobaczyć. Ok. Okazuje się jednak, że nie ma nic wartego uwagi. No chyba, że kogoś interesują bąkoszczelne majtki za 1 Euro. Przez płot Aga patrzy na skansen. Nagrałem to tym bardziej, że obok był specjalny wizjer i nie trzeba było szyi wyciągać. 14 maja będzie tam pokaz historyczny. W całym mieście plakaty wiszą. No to jedziemy do Ueckermünde. Drogi rowerowej nie ma, ale spokój, las. Aga jedzie przede mną więc widoki też przednie (Co widać na filmie :-) ), no i zbliżamy się do celu. Aga krzyczy: głodna! Jak fiszbuła nie będzie czynna, to nie wiem co zrobię!. Pocieszam ją, że z głodu jeszcze się nikt nie zes...ł. Niezbyt ją to bawi. No, ale żeby na bociana w gnieździe popatrzeć zatrzymuje się. Bocian ciekawie na nas zerka również. Żab nie mamy, więc nic nie zostawiamy i jedziemy dalej. Docieramy do Ueckermünde. Przez stare miasto jedziemy na "naszą" łódkę na której już kupowaliśmy jedzonko. Czynna!! Aga przeszczęśliwa. Zawsze zamawiała bułę ze śledziem. Dziś chce to, co ja lubię czyli Backfisch brötschen. Ryba pieczona. A Agnieszka przyzwyczajona do zimnego śledzia robi hap! I oparzona podskakuje. Nagrałem ten moment na filmie. Ale poza tym rybka przepyszna i polecamy wszystkim. Koszt 3.50 euro. W końcu docieramy na plażę. Strasznie wieje dziś. Nie ma ludzi. My, jakiś golas i dziewczyna w trawie. Siadamy na ławeczce i podziwiamy piękno meklemburskiego krajobrazu. Jak my kochamy takie wycieczki.
No i jedziemy w końcu dalej. Do Bellin, gdzie zachwycają nas sielskie krajobrazy. Mówię nawet do Agi, że jak ktoś nie wie, co oznacza słowo idylliczny powinien wybrać się na meklemburska wieś. Jak tu pięknie. No i żegnamy się z Wami na filmie, a my wkraczamy w las i za 8 kilometrów docieramy do Eggesin. Jeszcze w sklepie kupujemy słodycze dla dzieci, wino dla Agi i Harzkäse dla mnie (ser do zrobienia z cebulą, oliwą i octem. Niemiecka specjalność którą uwielbiam z czasów gdy w Niemczech jeszcze mieszkałem). No i do domu jedziemy. Po drodze zaczyna padać deszcz. A my cały dzień w słońcu. Nawet się opaliliśmy.
Zapraszam na filmik :-)