Kiedyś trzeba zacząć czyli pierwsza prawdziwa wycieczka mojego pięciolatka

Poniedziałek, 27 czerwca 2016 · Komentarze(10)
Dziś szczególna dla mnie data. Jakieś dwa tygodnie temu nauczyłem synka jeździć na dwóch kółkach. Małych szesnastocalowych. Dziś po codziennych treningach gotów był na wycieczkę. Prosił mnie o długą wycieczkę. Obmyśliłem wczoraj trasę około 10-kilometrową i zaraz po odebraniu z przedszkola i dotarciu do domu zaczynam pakować ekwipunek: aparat, napoje, bułki, ręcznik, kąpielówki. I ruszamy. Mozolnie pod górę najpierw Wilczą. Kacper pyta czy dobrze, że nie jęczy. Dobrze. To by było jakby jęczał po 500 metrach. Jedziemy, ja na czerwono, on na niebiesko, obaj w kaskach, partnerzy do jazdy. Po niezbyt długiej jeździe ulica zaczyna opadać w dół i jedziemy za darmo, ale zauważyłem, że z Kacpra góral. Podoba mu się jazda w dół, ale i cieszy się z podjazdów. Szczęście na twarzy z każdej zaliczonej górki. 
Jedziemy z górki ul. Przyjaciół Żołnierza © davidbaluch
Po osiągnięciu kładki na Przyjaciół Żołnierza zaczyna się jaaazda w dół. W dół i w dół. Jest radocha. Tak trzeba zaczynać. Jakbym pierwszą jazdę zaplanował podjazdem na Warszewo to chyba rower dostałby  w końcu z kopa mimo miłości do górek. W niedługim więc czasie osiągamy ulicę Arkońską, bo pomimo zjazdu Kacper pedałuje jak młynkiem, żeby przyspieszyć. Osiągnął ponad 20 km/h na tym małym bzyku. Na końcu zjazdu Kacper sygnalizuje, że musi się napić. No to krótki Pit-Stop robimy w okolicy szpitala.
Krótki postój na ul. Arkońskiej © davidbaluch  
Po kilkunastu minutach dojeżdżamy do Arkonki. Trasa już zupełnie płaska. Na kąpielisku "Arkonka" pracuje dziadek Kacpra, a mój tata i Kacper dopomina się żeby go odwiedzić. Dzwonię więc do dziadka. Jest akurat w pracy. Podjeżdżamy na chwilę do niego. Kacper dumny z siebie chwali się, że sam na rowerze z domu dojechał. Dziadek opowiada, że  w ostatnie upały weekendowe dzicz przedarła się przez bramki bez biletu, popychała pracowników i około 50 osób poszłooo!! Bez biletu, a co tam. Jesteśmy polską dziczą, wszystko nam wolno. Jak to Stuhr w Kilerze mówił? : "Co za naród, co za ludzie.."
Kacper z dziadkiem przed Arkonką © davidbaluch  
No i jedziemy dalej. Zaczyna się odcinek leśny podczas którego Kacper dwa razy ląduje nosem w mchu robiąc duże oczy zdziwiony, że po korzeniach nie jedzie się tak łatwo jak po drodze rowerowej. No fakt przez te dwa tygodnie doświadczenia nie nabył. Jako odpowiedzialny ojciec zatrzymuję się i robię szybki kurs teorii na temat fizyki, a dokładnie prędkości i tarcia ubierając to w dość proste słowa: Kacper! Po lesie jeździ się inaczej!! Były łzy, otarte i po krótkim (mega krótkim) wykładzie nie ma więcej upadku. Docieramy do celu. Głębokie. Najpierw lody. Wycieczka rowerowa z pięciolatkiem bez lodów? Niedoczekanie. Z Aga wstąpilibyśmy pewnie do baru dalej po izotonika :-) No, ale dziś bez Agi.
Zasłużona nagroda po 8 kilometrach pedałowania © davidbaluch
Stąd tylko krok do Głębokiego. Mimo później godziny i zamiaru wejścia tylko na kilkadziesiąt minut płacimy za wstęp i wchodzimy na pustawe jezioro. Uwieńczenie wycieczki. Kacper pędzi do wody i mi jako ojcu ten widok szczęśliwego dziecka roztapia serce. Tata i syn. Zawsze myślałem kiedy nadejdzie ten moment kiedy pojedziemy razem na wycieczkę. Nie na kółko wokół stawu tylko prawdziwą wycieczkę rowerową. I w końcu dziś. Czas płynie i każdy etap dzieciństwa ma swoje uroki. Był czas kiedy Kacper w foteliku rowerowym jeździł nawet zimą ze mną na wycieczki rowerowe. Może wtedy załapał bakcyla. Mam nadzieję. Potem taki martwy okres. Za duży na fotelik rowerowy, za mały na wycieczki. I w końcu się doczekałem. Możemy razem jeździć. W każdym razie na Głębokim była też frajda z kąpieli.

Zabawa na Głębokim © davidbaluch  
Powrót miałem już logistycznie zaplanowany trochę inaczej, gdyż kolejne 8 km w dużej części pod górę mogłoby być dla niego zbyt trudne. Wsiadamy więc w autobus 51 z pętli Głębokie i wysiadamy na końcu ul. Chopina, po czym ostatnie dwa kilometry jedziemy znowu na dwóch kółkach. Przyjeżdżamy do domu, a Kacper przed klatką pyta kiedy następna wycieczka. I jeszcze wyciąga mnie na rower na krótką przejażdżkę po 20.00. W sumie 12 km. 2 tygodnie jazdy, 5 i pół roku, kółka 16 cali. Chyba nie najgorzej. 
Na koniec nasze pamiątkowe zdjęcie. Wspólne nad jeziorem. To był piękny dzień...
Pamiątkowe zdjęcie nad jeziorem © davidbaluch

Komentarze (10)

Rośnie Ci prawdziwy rowerzysta. Tak trzymać :)

starszapani 17:45 sobota, 9 lipca 2016

Super wycieczka i wielkie brawa dla Kacpra :)

Trendix 19:21 poniedziałek, 4 lipca 2016

Oklaski dla obu Panów - widać rośnie następca tronu i "lada moment" Kacper będzie jeździł z tatusiem na pełnometrażowe wycieczki. Sympatyczny opis wycieczki z serią fotoreportażu z rodzinnej wycieczki.

jotwu 13:47 środa, 29 czerwca 2016

Pierwszy rekord synka!!!!!!!!

strus 17:10 wtorek, 28 czerwca 2016

Brawo Wy!!!!

srk23 13:37 wtorek, 28 czerwca 2016

Dzielny chłopak! Wiele wspaniałych wypadów przed Wami

tmxs 08:11 wtorek, 28 czerwca 2016

No i super.

michuss 06:33 wtorek, 28 czerwca 2016

Życzę, kolejnych udanych wycieczek

Aga 05:30 wtorek, 28 czerwca 2016
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!