6. Pasewalker Fahrradtag czyli niemiecko-polski rajd rowerowy
Niedziela, 16 czerwca 2013
· Komentarze(0)
Kategoria Po Niemczech, Wycieczki zorganizowane
"Szósty pasewalcki dzień rowerowy" można by to przetłumaczyć. W Polsce promowany jako "Mobilny bez samochodu". Jak zwał tak zwał. Chodziło o to, że polscy i niemieccy rowerzyści spotkali się w sobotę 15 czerwca na rynku w Pasewalku i ruszyli wspólnie w 50-kilometrowy rajd rowerowy. Trasa Pasewalk-Damerow-Bandelow-Wilsickow-Blumenhagen-Pasewalk. (Trasa GPS na końcu wpisu) W zasadzie z Polski zaproszeni byli goście z miasta partnerskiego Police. Ale dzięki kilku telefonom i mailom, zielonego światła mi i koledze udzielił szef polickiego rowerowego kubu "Samarama" i tak oto znalazłem się na liście osób, które o 7.45 miały spotkać się w Policach i stamtąd wyruszyć autokarem do Pasewalku. Później okazało się, że jedzie jeszcze kilka znajomych osób, więc było bardzo sympatycznie. Co warte podkreślenia to cała impreza była za darmo, tzn. podróż, transport rowerów, posiłek i.t.d. Do końca nie wiem w zasadzie kto był sponsorem. Na miejscu były władze miasta Police oraz Pasewalku. Być może oni..
No więc o 7.00 zapakowałem rower do auta i po kilkunastu minutach byłem w Policach. Kilka minut przed ósmą pojawił się autokar oraz taka mała ciężarówka na rowery. Zapakowanie ok. 50 rowerów trochę trwało, bo układane były piętrowo, ale jakoś się udało. Ostatnie 3 czy 4 weszły jeszcze do luku bagażowego w autokarze. Suma summarum około 8.30 ruszyliśmy i godzinę później wylądowaliśmy na marktplatzu w Pasewalku

Po wyładowaniu rowerów stojąc w towarzystwie 140 rowerzystów z Polski i Niemiec wysłuchujemy krótkiego powitania uczestników.

No i ruszamy. Od początku drogi prowadzi i zamyka kolumnę Policja. Przypomina się od razu zeszłotygodniowe święto cykliczne w Szczecinie. Kierowcy są przyjaźnie nastawieni, machają do nas mimo, że muszą stać. No 140 rowerzystów zajmuję drogę nie tak znowu długo, więc i postój krótszy niż tydzień temu w Szczecinie, może dlatego są lepiej nastawieni. W każdym razie na początek główną drogą ruszamy w kierunku pierwszego miejsca postoju czyli Damerow.

Po niedługim czasie docieramy na miejsce i pierwszy postój. Do zwiedzenia jest stary dworek z 18 wieku, stary spichlerz zbożowy oraz ochotnicza straż pożarna z zabytkowymi samochodami. Ja wdrapałem się do pięknego starego Mercedesa z 1975 roku. Samochód w idealnym stanie i cały czas w służbie.

Po 45 minutach ruszamy dalej i jadą ulicami i polami jedziemy w stronę Bandelow. Po drodze ktoś stłukł lusterko, ale nasze spotkania z Niemcami zawsze przynosiły jakieś szkody więc nie ma co się dziwić :o)


Dojechaliśmy do Bandelow. Tam postój przy serowarni. Pokazano nam sposób produkcji serów. Jest to serowarnia produkująca sery bez konserwantów. Sery z chilli, z ziołami i z czerwonym winem. Obok zakładu jest sklepik w którym można zakupić te wszystkie pyszności oraz mnóstwo innych regionalnych produktów z najwyższej półki takich jak soki, przyprawy, przetwory, wędliny i wiele, wiele innych. No cena też jest oczywiście odpowiednia, ale za jakość się płaci niestety.

Sympatyczni gospodarze zakładu zaprosili nas na degustację serów. Faktycznie niebo w gębie. Mi najbardziej smakował ser z ziołami. Zupełnie coś innego niż ten za 2.99 z Biedronki :o)

Po nabraniu sił ruszamy w stronę Wilsickow. To kolejne miejsce, w którym mamy trochę dłuższą półtoragodzinną przerwę. Jest tam piękny dworek, a co najważniejsze czekać ma tam na nas obiad. Więc ten odcinek drogi wszyscy pokonują ochoczo i kręcą pedałami ile sił. Droga jest piękna, samochodów nie ma, bo Policja z przodu zgania je na pobocza, a z tyłu nie pozwala wyprzedzać. Normalnie raj, sielanka. Jest super!!

No i docieramy. W pięknym otoczeniu ustawione na dworze stoły, ławki i krzesła. Ustawiamy się w kolejce po jedzenie jako jedni z pierwszych bojąc się, że nie starczy dla wszystkich, bo podobno organizatorzy spodziewali się mniej ludzi. I mieliśmy rację. Dla ostatnich w kolejce zabrakło ziemniaków i dostali tylko kiełbasę z ogórkową surówką. Ha! Miało się to przeczucie. Wszyscy głodni wcinają jedzonko w dworskim otoczeniu.

Po obiedzie jako, że mamy tu aż półtorej godziny przerwy zakupiliśmy w barze dworkowym po małym czasoumilaczu czyli piwku za jedyne 1,50 euro za sztukę. A co nam tam. Jak we dworze jesteśmy, to się po dworsku gościmy :o) No i ten komfort, że można jedno piwo wypić i wsiąść na rower,a obok jedzą obiad i patrzą na nas policjanci. Nie ma to jak cywilizowany kraj..

W końcu już trochę rozleniwieni ruszamy w dalszą drogę. Po jakichś 10 kilometrach ostatni już 15 minutowy odpoczynek w Blumenhagen. Tam czeka na nas samochód z wodą mineralną, dla tych, którym skończyły się już zapasy. Ja jeszcze mam, ale niektórzy jadą z językami na wierzchu.

W Blumenhagen okazało się, że jedna z naszych koleżanek ma uszkodzone kolano i niestety dalej rowerem nie pojedzie choć do końca 10 km tylko. No ale cóż. Siła wyższa. Więc jej rower pojechał samochodem serwisowym, który również nam towarzyszył, a ona sama miała przyjemność przejechać ostatnie kilometry jako pasażer policyjnego radiowozu zamykającego kolumnę.

No i po ostatnich 10 km dojeżdżamy do Pasewalku. Osobiście pojechałbym jeszcze trochę, ale jest i tak świetnie. Wjeżdżamy znowu główną drogą i przejeżdżamy przez cały Pasewalk.


No i pozostało zapakować ponownie rowery do ciężarówki, wsiąść do autokaru i ruszyć do Polski.

Po około pół godzinie siedzimy w autokarze i w tym momencie zaczyna padać deszcz. A przez cały dzień super pogoda. Idealnie wstrzeliliśmy się w pogodę. Już w strugach deszczu autokar powoli opuszcza Pasewalk i kieruje się w stronę granicy. Było świetnie. Mam nadzieję, że uda się za rok wziąć udział w tym rajdzie. Przyjeżdżamy do Polic, przepakowuję rower do samochodu i pół godziny później jestem w domu w Szczecinie. Kąpiel, drink i jest super...
TRASA:
/5042281
No więc o 7.00 zapakowałem rower do auta i po kilkunastu minutach byłem w Policach. Kilka minut przed ósmą pojawił się autokar oraz taka mała ciężarówka na rowery. Zapakowanie ok. 50 rowerów trochę trwało, bo układane były piętrowo, ale jakoś się udało. Ostatnie 3 czy 4 weszły jeszcze do luku bagażowego w autokarze. Suma summarum około 8.30 ruszyliśmy i godzinę później wylądowaliśmy na marktplatzu w Pasewalku

Przybyliśmy!! Marktplatz w Pasewalku i nasz piękny autokar© davidbaluch
Po wyładowaniu rowerów stojąc w towarzystwie 140 rowerzystów z Polski i Niemiec wysłuchujemy krótkiego powitania uczestników.

Powitanie uczestników na marktplatzu© davidbaluch
No i ruszamy. Od początku drogi prowadzi i zamyka kolumnę Policja. Przypomina się od razu zeszłotygodniowe święto cykliczne w Szczecinie. Kierowcy są przyjaźnie nastawieni, machają do nas mimo, że muszą stać. No 140 rowerzystów zajmuję drogę nie tak znowu długo, więc i postój krótszy niż tydzień temu w Szczecinie, może dlatego są lepiej nastawieni. W każdym razie na początek główną drogą ruszamy w kierunku pierwszego miejsca postoju czyli Damerow.

Opuszczamy Pasewalk i prowadzeni przez Policję jedziemy!!© davidbaluch
Po niedługim czasie docieramy na miejsce i pierwszy postój. Do zwiedzenia jest stary dworek z 18 wieku, stary spichlerz zbożowy oraz ochotnicza straż pożarna z zabytkowymi samochodami. Ja wdrapałem się do pięknego starego Mercedesa z 1975 roku. Samochód w idealnym stanie i cały czas w służbie.

Ochotnicza Straż Pożarna w Damerow. Mercedes z 1975 roku© davidbaluch
Po 45 minutach ruszamy dalej i jadą ulicami i polami jedziemy w stronę Bandelow. Po drodze ktoś stłukł lusterko, ale nasze spotkania z Niemcami zawsze przynosiły jakieś szkody więc nie ma co się dziwić :o)

Na trasie z Damerow do Bandelow© davidbaluch

Czasem droga wiodła polami. Wtedy Policja nie jechała z nami© davidbaluch
Dojechaliśmy do Bandelow. Tam postój przy serowarni. Pokazano nam sposób produkcji serów. Jest to serowarnia produkująca sery bez konserwantów. Sery z chilli, z ziołami i z czerwonym winem. Obok zakładu jest sklepik w którym można zakupić te wszystkie pyszności oraz mnóstwo innych regionalnych produktów z najwyższej półki takich jak soki, przyprawy, przetwory, wędliny i wiele, wiele innych. No cena też jest oczywiście odpowiednia, ale za jakość się płaci niestety.

Sklep firmowy obok serowarni Bauernkäserei Wolters© davidbaluch
Sympatyczni gospodarze zakładu zaprosili nas na degustację serów. Faktycznie niebo w gębie. Mi najbardziej smakował ser z ziołami. Zupełnie coś innego niż ten za 2.99 z Biedronki :o)

Degustacja serów w serowarni Bauernkäserei Wolters w Bandelow© davidbaluch
Po nabraniu sił ruszamy w stronę Wilsickow. To kolejne miejsce, w którym mamy trochę dłuższą półtoragodzinną przerwę. Jest tam piękny dworek, a co najważniejsze czekać ma tam na nas obiad. Więc ten odcinek drogi wszyscy pokonują ochoczo i kręcą pedałami ile sił. Droga jest piękna, samochodów nie ma, bo Policja z przodu zgania je na pobocza, a z tyłu nie pozwala wyprzedzać. Normalnie raj, sielanka. Jest super!!

Droga z Bandelow do Wlisickow© davidbaluch
No i docieramy. W pięknym otoczeniu ustawione na dworze stoły, ławki i krzesła. Ustawiamy się w kolejce po jedzenie jako jedni z pierwszych bojąc się, że nie starczy dla wszystkich, bo podobno organizatorzy spodziewali się mniej ludzi. I mieliśmy rację. Dla ostatnich w kolejce zabrakło ziemniaków i dostali tylko kiełbasę z ogórkową surówką. Ha! Miało się to przeczucie. Wszyscy głodni wcinają jedzonko w dworskim otoczeniu.

Obiad we dworku Wilsickow© davidbaluch
Po obiedzie jako, że mamy tu aż półtorej godziny przerwy zakupiliśmy w barze dworkowym po małym czasoumilaczu czyli piwku za jedyne 1,50 euro za sztukę. A co nam tam. Jak we dworze jesteśmy, to się po dworsku gościmy :o) No i ten komfort, że można jedno piwo wypić i wsiąść na rower,a obok jedzą obiad i patrzą na nas policjanci. Nie ma to jak cywilizowany kraj..

Czasoumilacze w płynie. Odpoczywamy w Wilsickow© davidbaluch
W końcu już trochę rozleniwieni ruszamy w dalszą drogę. Po jakichś 10 kilometrach ostatni już 15 minutowy odpoczynek w Blumenhagen. Tam czeka na nas samochód z wodą mineralną, dla tych, którym skończyły się już zapasy. Ja jeszcze mam, ale niektórzy jadą z językami na wierzchu.

Odpoczynek w Blumenhagen. Przyjechał samochód z wodą© davidbaluch
W Blumenhagen okazało się, że jedna z naszych koleżanek ma uszkodzone kolano i niestety dalej rowerem nie pojedzie choć do końca 10 km tylko. No ale cóż. Siła wyższa. Więc jej rower pojechał samochodem serwisowym, który również nam towarzyszył, a ona sama miała przyjemność przejechać ostatnie kilometry jako pasażer policyjnego radiowozu zamykającego kolumnę.

Asia kończy podróż policyjnym radiowozem© davidbaluch
No i po ostatnich 10 km dojeżdżamy do Pasewalku. Osobiście pojechałbym jeszcze trochę, ale jest i tak świetnie. Wjeżdżamy znowu główną drogą i przejeżdżamy przez cały Pasewalk.

Wjeżdżamy do Pasewalku. Zaraz koniec rajdu© davidbaluch

Koniec!! Jest ok. Pożegnianie na marktplatzu z niemieckimi gospodarzami© davidbaluch
No i pozostało zapakować ponownie rowery do ciężarówki, wsiąść do autokaru i ruszyć do Polski.

Pakowanie rowerów w powrotną drogę do Polic© davidbaluch
Po około pół godzinie siedzimy w autokarze i w tym momencie zaczyna padać deszcz. A przez cały dzień super pogoda. Idealnie wstrzeliliśmy się w pogodę. Już w strugach deszczu autokar powoli opuszcza Pasewalk i kieruje się w stronę granicy. Było świetnie. Mam nadzieję, że uda się za rok wziąć udział w tym rajdzie. Przyjeżdżamy do Polic, przepakowuję rower do samochodu i pół godziny później jestem w domu w Szczecinie. Kąpiel, drink i jest super...
TRASA:
/5042281