Nowa życiówka Kacpra - 2,37 km w 33 minuty

Poniedziałek, 3 czerwca 2013 · Komentarze(2)
Kategoria Z filmami
Dziś Kacper pobił znowu rekord dystansu. W 33 minuty pokonał odcinek o długości 2 kilometrów i 370 metrów. Na początku wydawało się, że wynik będzie jeszcze lepszy, ale w połowie odcinka dostał wiatr w twarz i tempo trochę spadło :o). Dzielnie kręcił jednak dalej i, kto wie.. gdyby nie napotkany po drodze plac zabaw, który znacznie zaniżył średnią przejazdu być może pobiłby rekord Tour de Szczecin w kategorii dwulatków. Tak czy siak, zabawy było co niemiara. Rozpoznawanie światła czerwonego i zielonego dla rowerzystów opanowane również. Trochę niemiły był komentarz jednego z rowerzystów mijający kolarza naszego, żeby się z Kacprem zabrać na chodnik. Tym bardziej, że uważaliśmy, żeby nie wchodził nikomu w drogę. Ale Kacper wie, że droga dla rowerka jest czerwona i on chce tam gdzie rowerki. Burak rowerowy pojechał dalej, a Kacper na szczęście się nie zniechęcił...
Szczecin, ul.Przyjaciół Żołnierza, pełnoprawny użytkownik Drogi Dla Rowerów © davidbaluch

Przejazd rowerowy, rozpoznawanie koloru światła opanowane :o) © davidbaluch


Trasa:
/5042281

Z Depeche Mode na drugą stronę lustra

Niedziela, 2 czerwca 2013 · Komentarze(2)
Dziś od rana brzydka pogoda. Od rana też nerwy. Tylko z Kacprem się jakoś dogadywałem. I mimo mokrości, szarości i burości wieczorem wyciągnąłem rowera z kąta :o) i postanowiłem w końcu sam, sam poszaleć na siodełku. Tylko rower, ja i Depeche Mode w słuchawkach. Co prawda Kacper jak zobaczył, że już mam wszystko gotowe to ze swoją słodką minką powiedział:" Tata, zapomniałeś fotelik Kacperka..". I prawie zmiękłem, ale nie, tym bardziej, że mokro, szaro i buro i dopiero co bylem z nim piaskownicy. Pojechałem sam...
Cudownie było wspinać się na samą górę Warszewa. Pod górę, pod górę i w głowie płyta "Playing the Angel" coraz bardziej oddziela mnie od realnego świata. W końcu wjechałem na samą górę Warszewa. Lubię to miejsce, fragment Szczecina, który choć troszkę pozwala myśleć, że jest się w górach daleko stąd:
Na samej górze Warszewa. Na szczycie Szczecina można by rzec © davidbaluch

Nie chciało się wracać, tylko, że coraz ciemniej, coraz bardziej mokro i wilki jakieś.. Więc podziwiając piękne domy w tej ekskluzywnej dzielnicy wciąż z głosem Gahana w słuchawkach pojechałem w stronę Duńskiej czyli w stronę domu. I na szczycie ulicy Duńskiej mając Szczecin w dole pomyślałem, że jak rozpędzę się z tej góry powyżej 50 km/h, jak w "powrót do przyszłości", to jak Alicja przeniosę się na drugą stronę lustra, gdzie wszystko będzie inne, lepsze. Widok z góry pozwalał nawet w to wierzyć ;o)
Widok z góry ulicy Duńskiej. Przed rozpędzeniem na drugą stronę lustra :o) © davidbaluch

Niestety rozpędziłem się do 48 i pół, więc nie wiem czy miałem rację :o)
Wróciłem do domu i jutro kolejny dzień w pracy. Aha, a Kacperek już spał.. niestety..
/5042281

1 czerwca, 2 przejażdżki

Sobota, 1 czerwca 2013 · Komentarze(1)
Dziś sobota. Z okazji Dnia Dziecka pełno imprez w Szczecinie. Kacper oczywiście wstał o 7.00. No i o 8.30 wybraliśmy się na rower we dwójkę. Na początku, mimo, że za oknem szaro i ponuro, poczułem się jak w Afryce. Na poręczy kładki koło domu siedziała sobie zmarznięta, mokra papuga Nimfa. Musiała komuś uciec. Nie dała podejść do siebie i odleciała w siną dal.
No więc ruszyliśmy. Najpierw jak zawsze DDR-ką Przyjaciół Żołnierza.
DDR na Przyjaciół Żołnierza © davidbaluch

Potem pedałujemy po pustym o tej godzinie Szczecinie i wylądowaliśmy na Jasnych Błoniach. Dziś Dzień Dziecka i będzie tu się działo podobno, ale przed 9.00 jeszcze nic nie ma.. Kacper zastanawiał się czy już chce do domu, ale po chwili doszedł do wniosku, że jedziemy dalej. No to jedziemy!!
Na Jasnych Błoniach-platany w tle © davidbaluch

Potem jedziemy i jedziemy, aż nagle Alarm z tyłu dobiega:" SIKU!!!" No to postój pod krzaczkiem i kolejna okazja na fotkę. Oczywiście Kacper chce trzymać rowerek :-)
Postój na siku na Sczanieckiej © davidbaluch

No i prosto do domu już. Ale, że dziś tyle atrakcji to wybraliśmy się zaraz potem na Ranczo Ponderosa pomiędzy Szczecinem a Policami.Dziś za darmo i pełno zwierzaków do oglądania (lamy, małpki, kozy, ptaki różniaste, koniki i inne), a największe wrażenia na nas zrobiły zawody jeździeckie. Piękne konie skaczące przez przeszkody na żywo robią niesamowite wrażenie. Kacper też był zachwycony. Ale na konia nie chciał wsiąść, mimo, że była możliwość. W każdym razie oglądaliśmy z zapartym tchem.
Ranczo Ponderosa-zawody jeździeckie © davidbaluch

Powrót do domu i tyle. Wieczorem Monika poszła z Kacprem gdzieś na spacer. Po godzinie myślę sobie, że w takim razie pojeżdżę sobie sam po Warszewie i lasach. Wychodzę na dwór, a tam akurat Kacper z mamą wraca i widząc mnie krzyczy z daleka, cytuję:"Tata, a gdzie Kacperka fotelik??!!" No więc szybki skok na górę, bo inaczej by się nie dało, montaż fotelika i gotowi na wycieczkę drugi raz dzisiaj, cieszymy się do obiektywu na pożegnanie :o)
Wieczorna przejażdżka po okolicy-szykujemy się do startu © davidbaluch

I jeszcze chwilę wcześniej Kacper przy dużym ukochanym przez niego rowerku taty..i pojechaliśmy..
Kacper z taty rowerem © davidbaluch

Wycieczka fajna, znowu na placu zabaw wylądowaliśmy i przed deszczem uciekaliśmy, ale nie ma nic fajniejszego niż samotna wycieczka z własnym synkiem ...

Na lody, na lody!!

Czwartek, 30 maja 2013 · Komentarze(2)
Dziś bonus. Wolny dzień od pracy. Więc rano zapakowaliśmy się na rowery i ruszyliśmy na miasto. Cel to Głębokie i Jasne Błonia. Kacper jak zwykle był zachwycony jazdą na rowerze i poganiał mnie tradycyjnie słowami: "szybciej tata, szybciej!!" No najszybciej to zawsze zjeżdżamy odcinkiem od Chopina do Arkońskiej. Dziś udało nam się przekroczyć lekko 40 km/h, a ten mały rowerzysta z tyłu krzyczy: "szybciej!". W lesie po ostatnich deszczach mokro, ale na szczęście moje opony, na które czasem narzekam na asfalcie, na błotku nie mają sobie równych. No i jedziemy, mijamy Głębokie, Kacper zasypia w foteliku, więc nagłe przyspieszenie i docieramy na Jasne Błonia. Dopiero co w niedzielę byliśmy tu na spacerze z pewną przemiłą koleżanką, ale wtedy pogoda była dużo gorsza. Dziś pięknie, dużo ludzi i duża kolejka po lody. Odstałem, bo przecież Kacper całą drogę pytał gdzie są lody. No, a potem do domu już przez miasto. Dobrze się jechało, bo samochodów prawie nie było. Potem trzeba było jeszcze piesa na spacer zabrać i Kacpra na plac zabaw i w końcu uff.. można usiąść i popisać na bikestats :o)
Przy jeziorze Głębokie - połowa wycieczki © davidbaluch

Monika ze swoim rumakiem © davidbaluch

Na Jasnych Błoniach - dotarliśmy do lodziarni :o) © davidbaluch

Po wycieczce wariacje na placu zabaw © davidbaluch

/5042281

Z Kacprem do UHU!!

Czwartek, 23 maja 2013 · Komentarze(3)
Wieczorna przejażdżka z synkiem. Po popołudniowej drzemce powiedział, że chce iść na rower z tatą. Więc poszliśmy ok. godz. 18.00 .. we dwójkę. Pojechaliśmy na Warszewo i dalej do lasu. Po drodze Kacprowi spodobał się czerwony angielski autobus parkujący w tym miejscu zawsze (ul.Poznańska),a potem dojrzał słonia. I chciał znowu zdjęcie.Rower stał z boku, a Kacper do mnie mówi, "Ja chcę trzymać rowerek". No i na zdjęciu znowu z rowerem (uczy się od taty:o)) Za chwilę spotkaliśmy kota, a właściwie on znalazł nas, bo przylazł sierściuch do słonia i Kacprowi łasił się do nóg. Szkolony żebrak jedzenia. Potem pojechaliśmy do lasu, bo głównym celem było szukanie "UHU" czyli sowy. Uhu się gdzieś tam odezwała, Kacper zadowolony, i na koniec jadąc wciąż w dół wróciliśmy do domu..Trasa znana na wskroś, ale jaka frajda z synem się wybrać we dwójkę na rower.
Przed angielskim autobusem, Szczecin,ul.Poznańska © davidbaluch

Słonik na szczecińskim warszewie © davidbaluch


Kotek napotkany na Warszewie © davidbaluch

/5042281

Z pracy do domu

Wtorek, 21 maja 2013 · Komentarze(0)
Dziś rano postanowiłem, że z pracy wracam rowerem. Nie mam jeszcze zacięcia, żeby pedałować o 6 rano 6 km non stop pod górę,mimo, że kolejne 7 byłoby już w miarę płasko, a nawet po części w dół więc do pracy zapakowałem rower do autobusu. Pospieszny "F" do Polic o tej godzinie jeździ praktycznie pusty. Dziś oprócz mnie były 3 osoby, więc z rowerem luz.
A powrót z Polic to już sama przyjemność. O 15.00 ruszyłem. Oczywiście nie po to mam MTB, żeby jeździć ulicą, więc utrudniłem trasę przez Puszczę Wkrzańską i potem polami z Przęsocina przez Warszewo na Książąt Pomorskich. Najpierw pierwsze kilometry do Przęsocina pod masakryczną górę, ale kiedy się wdrapałem, to jazda polami dostarczała niesamowitej frajdy . Piękne zielona pola i lasy wokoło. I tak kręcąc i kręcąc dojechałem do domu. Na chwilę humor popsuł mi cham w samochodzie na pyrzyckich numerach. Kiedy jechałem w dół ulicą Rostocką z prędkością ok. 40 km/h Volvo na pyrzyckich numerach nagle wyjechało z bocznej drogi, a najlepsze kierowca mnie widział, bo spojrzał na mnie i leniwie się wytoczył. Ostre hamowanie, myślałem, że mu w bagażniku wyląduję, ale jakoś dałem radę na centymetry. Zdążyłem tylko się z nim przywitać słowami: "Ty debilu!!" Miał otwarte okno więc usłyszał , dodał gazu i zwiał. Miałem ochotę na dłuższą z nim "pogawędkę", ale rowerem go nie dogoniłbym niestety. Na szczęście złość po chwili przeszła i już bez przygód dojechałem do domu.
Droga polami z Przęsocina na Warszewo © davidbaluch

/5042281

Wokoło jeziorka ...kolejny rekord :o)

Poniedziałek, 20 maja 2013 · Komentarze(1)
Dziś na rower wybrał się tylko mój potomek. Kacper miał ochotę pojeździć. Ponieważ odpowiednia trasa w terenie znajduje się tuż koło domu, więc postanowił pobić rekord dystansu dookoła stawu Brodowskiego. Rekord ustanowiony jako, że to pierwszy raz :o) Poniżej dwa zdjęcia z wyprawy. Śladu GPS niestety nie ma.
Kacper w terenie. Trudniejsza część trasy :o) © davidbaluch

W połowie dystansu, jeszcze daje radę © davidbaluch

Samotnie do Pilchowa

Niedziela, 19 maja 2013 · Komentarze(0)
Niedziela. Będzie padać czy nie będzie, oto jest pytanie. Widok za oknem nie pozwala jednoznacznie określić, ale cóż ryzyk-fizyk. Wychodzę. Już na samym początku natknąłem się na niesamowitą scenę. Niedaleko domu zauważyłem biegnącego szczura. Po chwili z nieba zaatakowała go sroka. Zaczęła go dziobać i unosić w powietrze. Szczur był mały bardzo, ale bronił się zaciekle i co chwila sroka wypuszczała go, odlatywała na metr w górę i znowu atakowała. Szczurek piszczał ale tracił siły i chyba za piątym czy szóstym atakiem wyzionął ducha. Nie wiem co sroka zrobiłaby z nim, bo przyleciały dzieciaki i przegoniły ją, a zwłoki szczura zostały na ziemi. Drugi raz w życiu żałowałem, że nie mam przy sobie mojej lustrzanki z tele tylko aparat rowerowy czyli telefon :o(. Nagroda w kategorii "miejskie życie" murowana. I to wszystko 10 metrów ode mnie..
No więc po tym niesamowitym przedstawieniu pojechałem pod górę na Warszewo w stronę ul. Podbórzańskiej. Na końcu przy pętli autobusowej wjechałem w Puszczę Wkrzańską w drogę prowadzącą do Dębu Bogusława. Zrobiło się sielankowo i przyjemnie.
Droga do Dębu Bogusława © davidbaluch

Po niedługim czasie skręciłem na chwilę z głównej drogi i wjechałem w las, żeby zatrzymać się nad małym zbiornikiem wodnym, który według google maps nazywa się jezioro Goślickie. Być może. Nie znam tej nazwy. Urocze miejsce. Zielone i wypełnione odgłosami rechotania żab. Musi ich być tutaj mnóstwo.
Jezioro Goślickie © davidbaluch

Potem prosto już w dół dojechałem do jedynego stojącego jako tako Dębu Bogusława. Obwód robi wrażenie. Szkoda, że drzewo wygląda już marnie i pewnie kolejnych 100 lat nie przeżyje. Ale póki co jest dobrym punktem orientacyjnym dla wędrowców i rowerzystów.
Dąb Bogusława koło Leśna Górnego © davidbaluch

Po chwili pojechałem w stronę pobliskiego Leśna Górnego. Droga od dębu do Leśna chwilami była wyzwaniem. Mój MTB dawał radę jakoś, ale nie polecam drogi na rowerach turystycznych. Lepiej znaleźć inną alternatywę, ewentualnie prowadzić przez błotko. Przy czym chwilami droga robiła się twarda.
Droga od Dębu Bogusława do Leśna Górnego, © davidbaluch

Potem z Leśna Górnego pojechałem dalej przez las w stronę Starego Leśna. Od roku nie jechałem koło wysypiska śmieci, które trzeba niestety minąć jadąc z Leśna lasem w stronę Bartoszewa. Okazało się, że w międzyczasie na asfaltowym odcinku koło wysypiska pojawił się znak "zakaz ruchu rowerów". A to dziady. Ciekawe komu w środku lasu rowery przeszkadzają? Chyba, że kierowcy śmieciarek jeżdżą pijani i boją się, że 4 metry szerokości drogi to za mało, żeby minąć się z rowerem. Bo przecież inne pojazdy z tej drogi nie korzystają. Oczywiście po chwili namysłu doszedłem do wniosku,że jest mało prawdopodobne żeby na końcu 300 metrowego odcinka asfaltu w środku lasu stał w krzakach patrol Policji czając się na niesfornych rowerzystów i pojechałem pod zakaz. Moja dedukcja okazała się trafna i przez nikogo nie zaczepiany po chwili wjechałem w las.
Dalej obcując z przyrodą jechałem i jechałem aż wyjechałem w Pilchowie. Potem już standard czyli powrót przez Głębokie i Park Kasprowicza. Przy czym jeszcze na wysokości budowy kąpieliska "Arkonka" trafiłem na jakąś "biegacką" imprezę. Maraton jakiś, ale nazwy nie znam. Akurat przybiegali zawodnicy. Było trochę kibiców.
Meta maratonu przy kąpielisku Arkonka w Szczecinie © davidbaluch

Po chwili obserwacji pojechałem już ulicą Przyjaciół Żołnierza do domu. Przyjemna wycieczka. Nie ma to jak jazda po lesie. No i jednak nie padało :o)
Trasa:
/5042281

Do Różanki

Piątek, 17 maja 2013 · Komentarze(5)
Od tygodnia nie było czasu na rower, ale w końcu dziś przed pracą wyskoczyliśmy. W zasadzie chciałem jechać sam, i mówię do żony, że idę na rower, ale jak Kacper usłyszał to z drugiego pokoju to leci i krzyczy:"Kacperek tez idzie na łowełek!!" No i Monika mówi, że w takim razie ona też pójdzie i wybraliśmy się na przejażdżkę.Kacper oczywiście w foteliku, bo na swoim rowerku bez pedałów to byśmy chyba ze 2 dni 10 km jechali. Pojechaliśmy zobaczyć na jakim etapie jest budowa "Arkonki". Baseny już wylane, zjeżdżalnie są, może w lipcu otworzą?? Nie wiem sam.. Potem pojechaliśmy do szczecińskiej Różanki. Róże jeszcze nie zakwitły, ale już pięknie, a plac zabaw rewelacyjny. Zabawił Kacper się trochę na ślizgawce i innych sprzętach i pojechaliśmy do domu, bo przed 13.00 trzeba było do pracy wyruszać. Jutro ma niby padać. mam nadzieję, że nie.. to może znów gdzieś wyskoczę..
Szczecińska Różanka. Plac zabaw na którym hasał Kacper © davidbaluch

Kacper zadowolony, że na chwilę mógł zejść z fotelika i pobrykać © davidbaluch

/5042281